4

671 52 53
                                    

Minęły dwa dni. Stoję jak wryta pod murem Maria. Czemu? Nie docierało do mnie, że tytani się przez niego przebili. Powoli szłam do bramy, aby wejść na opuszczony przez ludzi teren. Miałam się na baczności, ponieważ zdawałam sobię sprawę, że mogą przebywać tu tytani. Bacznie obserwowałam czy na horyzoncie żadnego tu nie niesie. Szłam koło ruin, ścian tylko po to by mnie jakoś nie nakryły.

Jest już przed zachodem słońca, siedziałam w miarę stojącym domu, w którym obserwowałam z daleka ludzi na murze i czekałam do zmroku, by mieć większe szanse na to że wejdę do miasta niezauważalne. Aktualnie szukałam jakiś książek, by sobie przypomnieć jak się czyta, ponieważ nie wzięłam ze sobą żadnej te 7 lat temu.

- Chyba nie jest tak źle...- pomyślałam

Po chwili zauważyłam, że jest już ciemniej na zewnątrz. Zamknęłam lekturę, którą odłożyłam na ziemię.
Zaczęłam po kolei sprawdzać ile mam gazu i pieniędzy, które znalazłam po drodze. Kiedy uznałam,że mam wszystko założyłam czarny kaptur na głowę i powoli ruszyłam pod mur. Miałam nie małe obawy co do tego czynu, ale wzięłam się w garść. Uruchomiłam sprzęt i po chwili już byłam za murem. Kiedy ustałam na ziemi zaczęlam się rozglądać czy przypadkiem nie ma tu żadnych Stacjonarnych. Po chwili uznałam, że jest w miarę bezpiecznie i rozpoczęłam krótką przechadzkę. Nie trwało to długo bo po chwili jak poparzona schowałam się za ścianę jakiegoś domu. Te kilka metrów oddzielało mnie i jakiś ludzi z Żandarmerii. Lekko się wychyliłam, by sprawdzić czy mnie nie zauważyli. Na moje szczęście. Odetchnełam z ulgą i ostrożnie się zaczęłam wycofywać. Jednak zatrzymałam się, ponieważ na coś A raczej na kogoś wpadłam.

- Nie no, no ja nie wierzę

- Patrz jak łazisz gnoju! -    żandarm podniósł głos. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ zaczął mówić -  
Ej, to ty jesteś tym bandytą! Łapać go!

No kuśwa ja nie wierzę. Naprawdę muszę mieć takie pieprzone szczęście.  Koleś złapał mnie mocno za rękę, chcąc mnie obezwładnić. Po chwili zbiegło się tu więcej jego " koleszków " którzy zaczęli na mnie biec. Szybko wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
Coś za mną krzyczeli, nie wiem nie obchodziło mnie to, ważniejsze było teraz to by ci idioci mnie nie złapali.

Na chwilę się odwróciłam. Zauważyłam że kilku mnie goni, jednak po chwili usłyszałam ten charakterystyczny na trójmanewru dźwięk.

- Aa to tak chcecie się bawić - zaśmiałam się trochę duchu, po czym gwałtownie skręciłam W jakąś uliczkę która okazała się kozim rogiem.

- No no gówniarzu, teraz nam już nie spieprzysz - powiedział jeden zadowolony dupek.

Uśmiechnęłam się lekko. Odwróciłam  głowę w ich stronę, by zobaczyli mój uśmieszek. Ci zdezorientowani popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
W tym momencie uruchomiłam sprzęt i ustałam na dachu.

- Sayonara - powiedzialam i machełam jeden raz ręką. Nie wierzę że wzieli mnie za jakiegoś bandytę. Oni chyba serio mają coś nie tak z mózgiem, no ale czego można się spodziewać po Żandarmerii. Szybowałam i myślalam, gdy z tego transu obudził mnie dźwięk innego trójmanewru A raczej kilku. Odwróciłam się trochę. Tak jak podejrzewałam tamta grupa ze sprzętem zaczęła pościg w powietrzu.
Było widać na ich twarzach ten wkurw, ale miałam go głęboko w dupie.

Po kilku minutach pościgu zgubiłam ich i szybko zeszłam na ziemię. Schowałam się za ścianą i się do niej przykleiłam plecami, aby przeczekać aż se odlecą. Gdy już nie było słychać żadnego z nich mój brzuch zaczął się domagać czegoś do zjedzenia.

Weszłam do pierwszej lepszej gospody i gdy tylko inni ludzie usłyszeli, że ktoś wchodzi, momentalnie z głośnego gadania i śmiechów nastała bardzo nie zręczna cisza. Wszyscy się zaczęli na mnie gapić. Zestresowałam się. Zaczęłam powoli i sztywno iść do lady. Kropla potu zaczęła spływać mi po czole. Obserwowali każdy mój ruch, jakbym była na jakimś przesłuchaniu. Kiedy doszłam do lady wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Odetchnełam z ulgą i zaczęłam czytać se menu, po tym podeszła do mnie właścicielka tego miejsca.

- Dobry wieczór! Co pani podać? - zapytała się z radością.

- Emm... d-dobry wieczór, poproszę( jakieś jedzenie )...

- Oczywiście, już się robi!- odpowiedziała z uśmiechem.

- J- jeszcze jedno. Jest może jakiś wolny pokój?  -   zaptałam nieśmiało.

- Tak jest, zaraz podam pani kluczyki- podeszła do szuflady i podała mi kluczyk - 3 drzwi od prawej

- Dziękuję - odpowiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę pokoju

- Przynieść pani jedzenie do pokoju? - zapytała.

- A... Tak poprosiła bym dziekuje raz jeszcze

Bez większych ceregieli poszłam do pokoju, zdjełam kaptur i położyłam się na łóżku. Matko za dużo dziś było styczności z ludźmi, z żywymi ludźmi.
Jednak te 7 lat kompletnej samotności i nie odzywanie się do nikogo dają teraz o sobie znać. Usłyszałam płukanie do drzwi. To ta kobieta.

Tydzień później

Minął tydzień od kiedy wróciłam zza murów. Jak narazie żyje mi się w miarę dobrze, pracuje na zmywaku w tej gospodzie, jak się okazało prowadzi je starsze małżeństwo ok. Pięćdziesiątki. Są bardzo przyjaźni i traktują mnie jak członka rodziny. Jeżeli chodzi o moje imię i nazwisko podałam fałszywe bo czemu miałabym się narażać.

Aktualnie jest południe i ja jak codzień zmywam naczynia po gościach. Pani mnie poprosiła żebym zmyła podłogę na całym parterze, zgodziłam się. Skończyłam już prawie tylko został mi kawałek koło wejścia.
Wzięłam szmatkę, wodę i zaczęłam zmywać. Jednak usłyszałam, że ktoś wchodzi.

- Panna Igani Katokika? ( jeżeli się nie podoba możecie sobie zmienić xD) usłyszałam głos nad moją głową.

- Tak to ja - odpowiedziałam.

- W takim razie aresztujemy panią - odpowiedział koleś z wrogością w głosie.

W tym momencie wystraszona szybko spojrzałam w na mundur faceta.

Super.

Żandarmeria.

Jestem w dupie.

-----------------------------------
A no haaaj~~
 
Jak widac jakoś zebrałam się na napisanie dłuższego rozdziału.

Mam nadzieję że jakoś nie przymulał  😂 xD

Także do następnego!!

--ℙ𝕤𝕖𝕦𝕕𝕠𝕟𝕚𝕞 " 𝕊𝕜𝕠𝕨𝕣𝕠𝕟𝕖𝕜"-- Levi X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz