- Ngh. - jęknął przeciągle, przewracając się na drugi bok. Otworzył oczy, jednak szybko je zamknął z powrotem przez rażące go w ślepia światło.
Gdzie ja jestem?
Pomyślał przed ponownym otworzeniem oczu, zamrugał kilka razy i rozejrzał się po pomieszczeniu, wciąż z delikatnie przymrużonymi oczyma. Wszystkie ściany były białe, a w rogach stały inne, pojedyncze łóżka, zasłonięte szarymi kotarami.
Boże, moja głowa.
Złapał się gwałtownie za brązowe loki, próbując uśmierzyć ból.
Co się stało?
- Spokojnie panie Malfoy, to tylko omdlenie. - usłyszał niski głos i gwałtownie odwrócił w tę stronę głowę, co wywołało ponowy ból - Mam tu eliksir przeciwbólowy i wzmacniający, jeśli pan chce. Ten trzeci to uspokajający. - uśmiechnął się do niego lekarz, jak mógł wywnioskować z szat.
Malfoy? Chyba się przesłyszałem.
- Ja — urwał, nie wiedząc, co dokładnie chce powiedzieć. Musiał spędzić trochę czasu będąc nieprzytomnym, jego kości przy każdym ruchu strzykały, a głos zaszedł chrypką — Co się dokładnie stało? - zapytał po kilkukrotnym odkaszlnięciu i wypiciu wszystkich eliksirów.
- Zemdlał pan, na szczęście pana mąż w odpowiednim czasie przyjechał. Uderzył się pan w głowę przy upadku, stąd ten ból głowy.
Zaraz.. mąż?
- Pana ojciec także tu jest, chrzestny również. Przez cały tydzień odchodzili od zmysłów, już myślałem, że szpital nam podpalą. - zaśmiał się, a Harry wciąż patrzył na niego oniemiały. Ojciec? Chrzestny?
- Który mamy rok?
- 2002, a dokładniej 2 maja 2002 roku. Och, pan Malfoy! Nie zauważyłem pana. - brązowooki lekarz zaskakująco szybko odsunał się od Harry'ego.
Czyli dokładnie cztery lata od wojny.
- Harry, kochanie. Wszystko w porządku. - zamarł, słysząc te słowa. Wszędzie rozpoznałby ten głos, mimo że teraz był niższy i mówił jakby z..czułością?
Chyba oszalałem, co tu robi Malfoy?
- Malfoy? Co ty tu robisz? - Jeszcze go tu brakowało.
Mężczyzna jedynie uśmiechnął się kpiąco. Jego blond włosy, które wyglądały wręcz na białe, były dłuższe, związane w małego koka z tyłu głowy. Kilka kosmyków opadało mu na bladą twarz, na której były jasnoróżowe rumieńce, a jego kości policzkowe były bardziej uwidocznione, niż pamiętał. Miał szczupłą sylwetkę, jednakże pod czarną, elegancką koszulą, jaką miał na sobie, można było się domyślić, że miał mięśnie, patrząc na jego ręce. Dalej był wysoki, zdecydowanie wyższy niż Harry, miał może metr osiemdziesiąt? Może więcej? Ale jego oczy.. oczy, które zawsze patrzyły na niego z pogardą i nienawiścią, były pełne uczuć, troski, strachu. Szare oczy, które zawsze były puste, patrzyły na niego z miłością.
- Nie mówiłeś na mnie tak od lat. - zaśmiał się, patrząc na małżonka — Poza tym, co to za pytanie? Nie mogę odwiedzić własnego męża? Niezłego strachu nam napędziłeś, twój ojciec prawie rozszarpał lekarzy, kiedy cię tu zobaczył.
"na szczęście pana mąż w odpowiednim czasie przyjechał."
To o niego chodziło lekarzowi, o pieprzonego Dracona Malfoya. Ale dlaczego nic nie pamiętał? Dlaczego..
- Wszystko w porządku, Harry?
Ponownie spojrzał na.. męża. Nieważne jak bardzo się zapierał, nie mógł powiedzieć, że blondyn nie był atrakcyjny. Był okres, gdy Malfoy podobał mu się na czwartym roku, jednak jego charakter zdecydowanie niwelował chęci zagadaniu, nie w stosunku nienawistnym.
CZYTASZ
Zacznijmy od nowa- ᵈ ʳ ᵃ ʳ ʳ ʸ
Fanfic❝Nie jestem nim. - szepnął, czując gulę w gardle, a z jego oczu mimowolnie popłynęło kilka łez - I nigdy nie będę. ❞ w trakcie korekty