Rozdział 15

1.4K 77 19
                                    

Susan

Bawiłam się właśnie różdżką będąc na błoniach z przyjaciółmi i Malfoy'em. 

Wszyscy cieszyliśmy się chwilą. Słońce tańczące na naszych policzkach, powiew wiatru na skórze. To był cudowny moment. Uwielbiałam takie chwile z tymi ludźmi - spokojne, refleksyjne, nie potrzebujące żadnych słów. Po prostu byliśmy wszyscy razem i to było najważniejsze. 

Leżąc na trawie miałam chwilę czasu na rozmyślenia. Minęło już trochę czasu od mojej przemiany, a raczej powrotu do poprzedniej siebie. Oczywiście zmieniłam się jedynie pod względem tej fretki. Na początku roku miałam po prostu chwilę zwątpienia i słabości. Każdy ma taką chwilę w życiu kiedy nie wie czego chce. Cieszę się, że znowu jestem taka jaka byłam przed wakacjami - kąśliwa, opryskliwa i prowokująca. Zastanawia mnie jedynie jak Malfoy to przyjął. Pewnie ucieszył się, że znowu wróciłam do gry. Jednak tym razem mam nadzieję, że z łatwością go pokonam. Wkurza mnie każdy jego ruch, każde słowo wydobywające się z jego ust. Po prostu wszystko co robi, ale nakręca mnie to na tyle, że wiem, że tym razem mu nie odpuszczę. Los tym razem wybrał moją stronę i to ja będę rozdawać karty w tej grze. Dodatkowo, ostatnio udaje mi się u niego zauważyć przebłyski słabości, której nie widziałam chyba nigdy, ale to dobrze. To jedynie jeszcze bardziej napędza mnie i stawia na wygranej pozycji. Zmarszczyłam brwi. 

Tym razem mu nie odpuszczę.




Draco

Spojrzałem na jej delikatną, bladą skórę. Idealne, delikatne rysy twarzy. Oczy miała zwrócone w niebo, jakby czegoś wypatrywała, szukała jakiejś odpowiedzi. Była na tyle skupiona, że jestem prawie pewny, że obmyślała nowy sposób na utarcie mi nosa. Nigdy się nie poddawała. Była waleczna i zdeterminowana. Gdy chciała, dążyła do celu nawet po trupach. Lecz w tej swojej zawziętości i zajadłości potrafiła byś taka delikatna i troskliwa. Taka słodka... 

Drobne, ale pełne usta miała lekko rozchylone układając je w lekkim uśmiechu. Długie rzęsy spowiły cieniem rumiane policzki. Zmarszczyła brwi, a na twarz wdarł się charakterystyczny kąśliwy uśmieszek. Teraz już byłem pewien, że myślała o mnie. Ta świadomość była jednocześnie fascynująca i podniecająca jak i smutna. Fascynująca, bo Susan Williams myślała O MNIE. To ja zaprzątałem jej głowę leżąc jedynie 3 metry dalej. To ja krążyłem między jej myślami i to mnie sobie w tej chwili wyobrażała. Smutna, bo wiem, że wcale nie myślała o mnie w ten sposób w jaki ja teraz o niej. Ona chciała zemsty i wymyślała właśnie najgorsze scenariusze, które może odegrać ze mną w roli głównej. 

Mój wzrok delikatnie spowił smutek. Ona nie może mi się podobać. To, że jest ładna, inteligenta, bystra... Kogo ja oszukuję?  Nie jestem w stanie przestać o niej myśleć już od jakiegoś czasu. Przytłacza mnie to strasznie.

Spojrzałem w niebo szukając ukojenia w moim rozbieganym umyśle.

- Chyba czas wracać na lekcje. Nie sądzicie? - Dafne otrzepała swoją szatę wstając. - Mamy teraz z naszym cudownym Snape'm! - Zaśmiała się.

- Dafne ma racje. Nie możemy się spóźnić. - Blaise wyciągnął rękę do Susan. Uśmiechnęła się i chętnie skorzystała z jego pomocy. Dlaczego to nie mogę być ja?

Uważnie słuchałem co mówił Profesor. Tłumaczył nam właśnie tworzenie nowego eliksiru.

- Więc pamiętajcie! Wasz kociołek musi być idealnie wyczyszczony przed włożeniem do niego składników. Każda najmniejsza kropla niepotrzebnej substancji może wywołać nieciekawe skutki uboczne. - Uśmiechnął się pod nosem. - A teraz do roboty! Usiądźcie w swoich grupach i zacznijcie pracować nad miksturą.

Jak zwykle razem przy stoliku znaleźliśmy się w piątkę. Każdy z nas dokładnie wyczyścił swoje naczynie. Spojrzałem do grubej księgi na przepis i miałem już zacząć dodawać odpowiednie składniki, gdy nagle zorientowałem się, że chyba jednak nie mamy wszystkiego.

- Gdzie są zęby nietoperza? - Spytałem przyjaciół. - Wydawało mi się, że przyniosłem wszystko.

- Może jednak zapomniałeś. Ja ich nigdzie nie widzę.- Stwierdził Blaise przeszukując cały stolik. Westchnąłem.

- Pójdę jeszcze raz. - Poszedłem szybko do spiżarni. Szperałem między półkami w poszukiwaniu zagubionego składnika. Usłyszałem za sobą cichy śmiech Susan. Ciekawe co ją tak rozbawiło. 

W końcu znalazłem to czego szukałem i wróciłem do stolika. Rzuciłem niedbale przyniesione rzeczy i zacząłem przygotowywać eliksir. Skupiłem się bardzo na każdym najmniejszym szczególe. Chciałem, żeby wyszło wszystko perfekcyjnie, ponieważ należałem do jednych z najzdolniejszych uczniów Snape'a. Popatrzyłem na przyjaciół. Każdy był równie skupiony. Wziąłem ostatnią fiolkę, której miałem użyć. Jedynie dwie krople niebieskiego płynu miały znaleźć się w moim bulgoczącym kociołku. Dodałem jedną. Nagle poczułem jednak na sobie świdrujący wzrok Susan. Starałem się nie zwracać na to uwagi. Dodałem drugą kroplę i sięgnąłem po drewnianą łyżkę aby to wszystko wymieszać. Nie zdążyłem jednak nawet jej dotknąć, gdy nagle usłyszałem wybuch i ujrzałem unoszący się dym z mojego zniszczonego już kociołka. 

Jak to się mogło stać? Przecież wszystko jak zawsze idealnie odmierzyłem. 

Stałem jak wmurowany i patrzyłem na ogromny bałagan, który jakimś cudem stworzyłem. Przeleciałem zamglonym w wzrokiem po moim towarzyszach. Mały triumfalny uśmieszek zagościł na twarzy pewnej blondynki.

-Malfoy!!! - Profesor wybił mnie z rytmu, więc odwróciłem szybko oczy od dziewczyny. - Nawet nie chcę wiedzieć jak do tego doszło! Jesteś jednym z moich najlepszych podopiecznych i haniebne jest to do tu nastąpiło. Radziłeś sobie z o wiele trudniejszymi miksturami! Popatrz tylko na ten bałagan Malfoy. Widzimy się dzisiaj po lekcjach.

-Ale jak to? - Chciałem zaprotestować. Przecież to nie moja wina! Mogę się założyć że Susan maczała w tym palce. 

-Nawet nie próbuj nic mówić Malfoy. Jestem zawiedziony. - Spojrzałem na Susan, która parsknęła lekko pod nosem z tym samym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Popatrzyła na mnie. Świdrujące spojrzenie wryło się w moje ciało. - Panno Williams! Mogę wiedzieć co cię tak rozbawiło? Może sprawdzę twój eliksir? - Profesor podszedł do blondynki i spojrzał na jej kociołek. - Hmmm... Wybitnie dobra mikstura Panno Williams. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobrze. 15 punktów dla Slytherin'u! Ale za szkody Pana Malfoy'a odejmuję ich 10. Gratuluję Panno Williams. - Blondynka spojrzała na mnie ponownie. Była taka dumna i triumfalna. - Z Panią również widzę się po lekcjach. - Dodał Snape. Co? 

Zauważyłem zdziwione spojrzenie Susan.

Na koniec lekcji zdenerwowana szybko wyszła z sali. Widziałem tylko długą szatę powiewającą za szczupłą, długowłosą blondynką, którą jeszcze będę mógł widzieć po lekcjach.

Zemsta o blond włosach ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz