rozdział 7

4.1K 341 157
                                    

Dzień 6

Pierwszy raz zdarzyło się, że obaj byli na czas. Pani Ginger zanim wyszła pouczyła ich jeszcze, co do ilości cukru, po której dzieciaki nie zwariują. Chłopcy zgodnie pokiwali głowami rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenie i śmiejąc się w duchu.

- Draco, pogramy w szachy? – zapytała w pewnym momencie Aria. Blondyn pokiwał głową i przysiadł się do niej.

Tym razem Harry obserwował ich z pewnej odległości, mając przy tym też oko na Victora i Evana budujących dziwny zamek z drewnianych klocków.

Brunet dużo myślał na temat Malfoya. Od zawsze się nie cierpieli, ale przez te kilka dni odkrył, że ślizgon ma uczucia i, co dziwne, duszę. Kiedy uświadomił sobie ten fakt, nie mógł już dłużej go nienawidzić. Szczególnie kiedy szarooki zaczął być... taki. Jego zachowanie w ostatnim czasie niezwykle dziwiło Harry'ego. Zdawało mu się, że Dracon faktycznie go lubi, w ten, czy inny sposób. Na początku był trochę podejrzliwy, ale jego naiwna gryfońska natura wygrała i postanowił uwierzyć w zachowanie chłopaka.

Ale odkładając na bok chłopca o platynowych włosach... Czego POTTER chciał? Wiedział, że to ich ostatni dzień tutaj i zrozumiał, że musi coś postanowić. Jego umysł kiepsko sobie radził z uporządkowaniem informacji, ale jego ostateczna myśl brzmiała:

„Warto spróbować"

Dlatego też teraz zagapiony w tył głowy Draco, myślał nad tym, kiedy powinien zapytać blondyna, czy on uważa tak samo jak on.

Dzień wcześniej ślizgon mówił coś o niedzieli, czego ciemnowłosy nie do końca rozumiał. Mieli tu być do soboty, czy nie? W takim razie, czy Malfoy sugerował spotkanie?

Harry głośno westchnął zwracając na siebie uwagę swego obiektu rozmyślań.

- Co tak do mnie wzdychasz, Potter? – uśmiechnął się zawadiacko. Powiedział to jako żart, ale brunet i tak spalił buraka i odwrócił wzrok.

Dracon zganił się w myślach za tę zaczepkę. „to nie było potrzebne"

Kontynuował grę w szachy, lecz nie mógł się skupić. Cały czas dręczyła go sprawa gryfona. Wiedział, że go lubi. To była niezwykle dziwna świadomość, ale przyznał się do tego przed sobą. Jednak Harry wydawał się raczej... zagubiony? Zmieszany?

„Chyba nie chcę nawet słyszeć, co ma do powiedzenia. Lepiej żebym się od niego odizolował, to by zadziałało" – przeszło mu przez myśl.

- Wygrałam – wypięła dumnie pierś dziewczynka.

- Och... - Draco wlepił wzrok w planszę do gry – faktycznie – przyznał jej. Przed chwilą trochę odleciał i nie zauważył kiedy Aria odniosła zwycięstwo.

- To było proste. Coś słabo dziś grasz – zauważyła.

- Ja? Słabo gram? Jeszcze zobaczymy – uśmiechnął się przebiegle i zaczął od nowa ustawiać pionki.

Tym razem odgonił wszystkie dręczące go myśli i skupił się na grze.

Harry za to, zmęczony już używaniem mózgu, postanowił przyłączyć się do Evana i Victora.

- Niezła ta twierdza – skomentował przysiadając się.

- To dom dla moich pająków – wyjaśnił starszy chłopiec.

- Myślałem, że je wypuściłeś – zmarszczył brwi w zastanowieniu.

- Złapię kolejne – wzruszył ramionami i wyrównał któryś z klocków.

- Mam! Mam!! – krzyknął nagle Victor.

Brunet spojrzał na niego z zaciekawieniem i ujrzał zgniecionego pajączka w ręce chłopczyka.

Babysitters | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz