rozdział 5

4.7K 370 861
                                    

Dzień 4

- Czy oni nigdy nie przestaną? – biadolił Harry – Nie boli ich już gardło, czy coś? – próbował przekrzyczeć obecny hałas, ale było to trudne zadanie. Draco jedynie wzruszył ramionami i wpatrzył się w dywan.

Dzieciaki postanowiły urządzić bitwę na głosy. W skrócie: kto głośniej krzyknie, ten wygrywa. Zawody jednak trwały już dobry kwadrans i nie wyglądało na to jakby miały się skończyć. Nawet zwykle spokojna Aria wciągnęła się w zabawę i brunet musiał przyznać, że potrafi się wydrzeć.

Potter i Malfoy już po pięciu minutach stchórzyli i zamknęli się w którejś z sypialni. Tutaj było odrobinę ciszej i ich uszy miały szansę odpocząć.

- Wszyscy mugole tak mają? – rzucił jasnowłosy z przekąsem.

- Raczej wszystkie dzieci – poprawił go nie zwracając uwagi na złośliwy ton towarzysza.

- Ja nie zdzierałem gardła dla zabawy.

- Ja też nie.

Po tych słowach nastąpiła niezręczna cisza. Cisza pomiędzy chłopcami, bo wciąż słyszeli dziki jazgot dochodzący z salonu.

Ślizgon nie mógł nic poradzić na potrzebę ciągłego zerkania na Harry'ego. Tłumaczył sobie, że musi nieustannie sprawdzać, czy chłopak czegoś nie knuje. „Jakby gryfon był do tego zdolny" – pomyślał i prychnął cicho.

- Co cię tak bawi, Malfoy? – zwrócił się do niego wrogim głosem.

- Ty – odparł.

- Ja? – zmarszczył brwi w złości. – Zaraz zobaczymy, czy jestem taki zabawny – warknął i popchnął blondyna z całej siły. Siedzieli teraz na łóżku, więc nastolatek jedynie miękko upadł na materac, nieco jednak zdziwiony nagłą agresją Pottera.

- Tak się bawisz...? – można było dostrzec błysk w jego oczach. Natychmiast rzucił się na bruneta, niczym wąż sięgający swojej ofiary.

Napadnięty nie potrafił ukryć szoku i wydał z siebie nawet krótki pisk. Oboje leżeli teraz na łóżku szarpiąc się i turlając. Niewątpliwie ślizgon miał zwinniejsze ruchy i był silniejszy. Harry mógł jedynie nieporadnie usiłować się uwolnić, co i tak mu się nie udało.

W pewnym momencie Draco w końcu zdołał przygwoździć gryfona do materaca. Uśmiechnął się zwycięsko wisząc nad nim.

I wtedy poczuł nieodpartą potrzebę zbliżenia się do ciemnowłosego. Prawdopodobnie poddałby się pokusie gdyby do sypialni nagle nie wparował Victor.

Gdy drzwi się otworzyły Malfoy jak oparzony odskoczył od Pottera. Zauważył, że zielonooki lekko się rumienił. Oczywiście to zrozumiałe. W końcu takie chuchro musiało się zmęczyć tą całą przepychanką.

Jasnowłosy w końcu odwrócił od niego wzrok i się wyprostował. Otrzepał ubrania z niewidzialnych pyłków i opuścił pomieszczenie z głową uniesioną wysoko w górze.

Harry gapił się za nim zagubiony trochę w sytuacji. Po chwili przypomniał sobie o Victorze, który nie wiedzieć czemu nadal stał bez słowa.

- Tak? – zwrócił się do niego unosząc brwi.

- Czy pan morderca chciał cię zabić? – zmartwił się młody.

Potter zamyślił się na moment. Owszem siłowali się i szarpali, ale czy w ruchach ślizgona była agresja i wrogość? Zdecydowanie nie. Brunet miał nawet wrażenie, że chłopak był delikatny, a wszystkie gesty niemal przyjacielskie. Otrząsnął się z tej myśli. „Przecież mnie nie cierpi" – przypomniał sobie ponuro.

Babysitters | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz