rozdział 4

4.6K 379 712
                                    

Dzień 3

Tego dnia Harry był w całkiem dobrym humorze. Wczorajszego wieczoru Draco szczególnie mu nie dokuczał, a mimo, że sam stracił przytomność nie odczuwał tego skutków i jakoś się o to nie złościł. „dzieciaki to jednak fajna sprawa"- uśmiechnął się do siebie patrząc na trójkę urwisów skaczących właśnie po kanapie. Malfoy stał obok nich oburzony z twarzą wykrzywioną w grymasie wściekłości.

- To moje miejsce!! – denerwował się – Mój ojciec się o tym dowie! – tupnął nogą w złości i odwrócił się niby obrażony siedmiolatek.

- Ale z ciebie dzieciak, Malfoy – zaśmiał się złośliwie Harry. Dracon spojrzał na niego podejrzliwym wzrokiem. „wczoraj sobie odpuścił. Czy dziś się zabawimy...?" – pomyślał z nadzieją.

- Zauważ, że mówi to GRYFON. A słowo gryfon oznacza mniej, więcej tyle samo co głupi, dziecinny, żałosny, naiwny i głupi – odciął się z radością.

- Chyba ty! – krzyknął rozjuszony brunet.

- Nie stać na coś bardziej elokwentnego? – spytał z uśmiechem wyższy.

- masz na myśli ślizgońskiego, dupku?! – wstał z krzesła i rzucił się z groźnym błyskiem w oczach na rozbawionego szarookiego.

- To nie ma sensu, Potter. Właśnie pochwaliłeś mój dom – zauważył złośliwie, a chwilę potem został popchnięty na ścianę przez rywala.

- IDIOTA! – krzyczał bez opamiętania Harry.

Dracona niezwykle śmieszyła ta sytuacja. „rozwścieczenia Pottera to był jednak idealny plan" – pomyślał zadowolony.

- Jednak twój ryj jest ładniejszy, kiedy się tak nie wykrzywia. – uznał Malfoy. Zielonooki przestał się drzeć i gapił się na niego przez chwilę w zupełnym milczeniu. – Cholera, powiedziałem to na głos?

- Co ty pieprzysz, Mafoy? – spytał zbity z tropu chłopak. Próbował odczytać coś z twarzy nastolatka, ale zatrzymał się na ciemnoszarych oczach ślizgona i nie mógł się już od nich oderwać.

- Co ty odstawiasz, Potter?! – odepchnął go Draco – Nie zbliżaj do mnie swojej parszywej mordy. – rozkazał i oddalił się na bezpieczną odległość.

Ciemnowłosy otrząsnął się po chwili. „właśnie, co ja odstawiam?" – zastanowił się, ale szybko zapomniał o całym zdarzeniu, jak to gryfon, nie szukając w nim większego sensu.

Dzieciaki bawiły się dziś wyjątkowo grzecznie i ich opiekuni zaczęli nawet coś podejrzewać. Zero widelców w oczach, zero wyrzucania rodzeństwa przez okno, nawet zero skakania po meblach.

- Podejrzane – zmrużył oczy ślizgon. Kiedy maluchy przestały okupować jego kanapę niezwłocznie ją zajął i od tej pory czytał swoją książkę nieraz tylko spoglądając na dzieciaki. Teraz zatrzymał na nich wzrok przez dłuższą chwilę, bo coś mu się nie zgadzało. Nagle dotarł do niego oczywisty fakt.

- Potter – powiedział zaalarmowany Dracon – już wiem co jest nie tak. – zaczął się rozglądać i w końcu zobaczył chłopaka opartego o ścianę gdzieś dalej. Ciemnowłosy patrzył na niego pytająco.

- hm? – zachęcił go.

- Gdzie jest Evan?

- Evan? Evan. – zrozumiał w końcu zielonooki. Faktycznie brakowało mu w pokoju najstarszego i najgłośniejszego z rodzeństwa.

- Jak mogliśmy nie zauważyć? – spytał retorycznie Malfoy zapominając o całej swojej nienawiści do Pottera. Nie przyznałby się do tego, ale martwił się trochę nieobecnością młodego. Nie to, że go lubił. Właściwie to ten dzieciak wywoływał w nim ledwo powstrzymywane chęci mordu. Jednak mieli za zadanie go pilnować. Co by powiedział na to Dumbledore? Co by powiedzieli rodzice Evana?

Babysitters | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz