- Harry! Harry wstawaj! - usłyszałem podekscytowany krzyk Rona. - Stary, patrz ile dostałeś prezentów! - Gdy to usłyszałem moje serce przyśpieszyło, a na usta wszedł szeroki uśmiech. Tak, to już dzisiaj. Moje siedemnaste urodziny! W końcu jestem pełnoletni! Mogę używać magii bez pozwolenia i żyć, tak jak chcę!
Zadowolony zszedłem z łóżka i zobaczyłem niewielką stertę prezentów, leżącą tuż obok niego. Moją uwagę przykuł siedzący obok nich jastrząb z listem przywiązanym do nogi.
- Ron, co tutaj robi ten ptak? - zapytałem podchodząc do niego i odwiązując karteczkę. Obejrzałem ją ze wszystkich stron, ale nie znalazłem żadnego podpisu.
- Nie wiem Harry, ale jest fantastyczny. Oczywiście nie tak bardzo, jak Świstoświnka, ale robi wrażenie. - Nie zgadzałem się z tym, ale nie chciałem wszczynać kłótni. O wiele ciekawsze wydawało mi się przeczytanie tajemniczego listu. Otwarłem go i zabrałem się za czytanie:
Drogi Harry,
życzę ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję, że spodoba ci się mój prezent, i że będziesz go rozsądnie używał. Pamiętaj, że czarna magia wcale nie musi być taka zła...
P.S. Będę się z tobą w ten sposób komunikował. Możesz nadać mu jakieś imię. Ja nie mam żadnego pomysłu.
Zmarszczyłem brwi czytając. Kto mógł napisać do mnie coś takiego? „ czarna magia nie musi być wcale taka zła...”. Jedno zdanie, a wprowadziło mnie w taki niepokój jakiego sam Neville nie zaznał w życiu na eliksirach. Rozejrzałem się uważnie i zobaczyłem paczkę owiniętą w czarny papier. Była na niej karteczka z napisem „To tutaj”. Postanowiłem, że otworzę ją dopiero po wyjściu Rona, a póki co zabiorę się za resztę prezentów, wcześniej oczywiście wypędzając bezimiennego jastrzębia.
- Wiesz już co to za ptak? Co pisze w tym liście? - zapytał nagle zaciekawiony Ron zerkając mi przez ramię.
Szybko zgniotłem kartkę i podpaliłem ją zaklęciem. Zawsze nosiłem w rękawie różdżkę na wszelki wypadek. W tych czasach było to bardziej, niż wskazane.
- To nic takiego - odparłem z uśmiechem. - Pora zabrać się za rozpakowywanie - oznajmiłem, biorąc do ręki pierwszą lepszą paczkę i otwierając ją.
- To od moich rodziców - oznajmił Ron. - Serio ci zazdroszczę, bo sam nigdy czegoś takiego nie dostałem - na jego twarzy pojawił się lekki grymas zazdrości.
Nie wiedziałem za bardzo o co mu chodzi, dopóki nie zobaczyłem ciemno-brązowej szaty czarodzieja. Była zrobiona z delikatnego i miękkiego w dotyku materiału. Moje oczy rozszerzyły się i z radością narzuciłem ją na siebie. Pasowała idealnie. Nagle, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu kolor zmienił się na blado żółty.
- Co się dzieje? - zapytałem zaskoczony obracając się we wszystkie strony.
- O ja cię - otworzył usta ze zdumienia. - Harry, ta szata zmienia kolor, wraz emocjami. Co teraz czujesz? - zapytał obserwując mnie z podziwem w oczach.
- Sam nie wiem...jestem wesoły...chyba... - nadal nie mogłem się temu nadziwić. Ściągnąłem ją i odłożyłem na oparcie łóżka. Po chwili zabrałem się za dalsze otwieranie. Kolejnym prezentem był podręcznik dla początkujących aurorów od Hermiony. Gdy byliśmy w księgarni musiała zauważyć moje tęskne spojrzenia posyłane w kierunku tej księgi. Niestety, ale nigdy nie zdobyłem się na to, aby go kupić, co było niezwykłą hańbą dla Gryffinforu. W sumie to od jakiegoś czasu sam zastanawiałem się, czy nie byłoby mi lepiej w Slytherinie. Gdyby nie to, że Draco zaczął obrażać Rona prawdopodobnie bym do niego dołączył. Przyznam szczerze, że wzbudził we mnie ciekawość i był dość uroczy mimo swoich ulizanych włosów.
CZYTASZ
Czarna magia nie musi być wcale taka zła... |Tomarry| ZAWIESZONE
FanfictionPołączenie między Harrym, a Voldemortem zaczyna się wyostrzać. Mogą czytać sobie w myślach, rozmawiać między sobą, a nawet wchodzić w głąb umysłu niezauważeni. Pewnego dnia, gdy Harry próbuje przerwać to połączenie, zostaje zaatakowany przez grupę ś...