Nagły, piszczący krzyk rozdarł spokojną atmosferę. Woda wokół jednego z koszyków zawibrowała, chcąc się dostosować do drżenia rozchodzącego się wrzasku. Magmowe żyły na Rękach zapulsowały i dłonie ruszyły w kierunku feralnego mieszkańca. Naga kobieta nagle ucichła z kamiennym palcem przyciśniętym do ust. Widziała ona w końcu świat w pełnej okazałości. Przed chwilą gwałtownie uderzona wymiarem rzeczywistości o którym nie miała pojęcia. Została teraz gwałtownie oderwana od swojego domu. Różnorodność kolorów uderzyła jej oczy i wyobraźnię razem z pędem z jakim unosiła ją Ręka. Widziała wściekle niebieską taflę wody i kontrastującą z nią pianę. Straciła ją jednak szybko z oczu na rzecz pożółkłej już nieco jesiennej trawy i różnokolorowych, jakby zaczarowanych, drzew. Zobaczyła w końcu uderzające o brzeg resztki drewna i pontonów. Zaczynające budzić się w niej wspomnienia szybko jednak ustąpiły strachowi. Góra bowiem złożyła swe dłonie tworząc kordon osłaniający kobietę przed światem zewnętrznym. Mimo, że teraz mogła krzyczeć przerażenie odebrało jej mowę.
Kamienna klatka wypełniona strachem. Tak inna od bezpiecznego, przytulnego koszyka, wysłanego wełnianą pierzyną. Teraz twarde, chłodne skały dotykały jej ciała. Próbowała uciec, odepchnąć kamienne palce, lecz osłabione mięśnie nie mogły nijak konkurować z otaczającym ją więzieniem. Nie mogąc nic zrobić leżała więc skulona i czując swoją bezsilność wobec wszechpotężnej góry starała się zwalczyć strach. Ciemność była czymś co doskonale znała i wobec czego nie odczuwała żadnego lęku. Uspokoiła się w końcu i przestała się trząść i krzyczeć, godząc się ze swoim losem, na który przecież i tak nie miała wpływu.
Wykorzystał to za to najmniej spodziewany przeciwnik – jej własny mózg, zarzucając ją gradem myśli. Widziała tonących bliskich, płonące ciała, krzyki przeszłości przeszyły jej umysł. Ludzie, z którymi spędziła całe życie, rodzili się i ginęli na nowo w jej pamięci. Metalowe poszycie statku rozdarło się niegdyś, ze zgrzytem, zalewając kolejne pokłady łodzi tak jak teraz rozdarła się pieczęć skrywająca jej wspomnienia, które pochłaniały bezlitośnie jej myśli. Jedyną ucieczką przed wszechobecną śmiercią była ciemna szalupa ratunkowa, co wyjaśniało czemu mrok uścisku dłoni pozwalał jej się uspokoić.
Ręce niosły kobietę spokojnie w kierunku lasu. Mimo roztrzęsienia Koszykarki one zachowywały się spokojnie i stanowo, jak przystało na nieśmiertelną skałę nie dawały po sobie poznać absolutnie żadnego żalu lub współczucia do śmiertelnej istoty. Jednak było to tylko pozorne. Górskie strumienie nabrzmiały od wody i spływając, rozpaczliwie ciskała się ona o koryto. Prawie zagojona już rana buchnęła na nowo żarem, a liście drzew i trawa jakby posiwiały. Nawet owce wyczuły niepokój i poderwały się na nogi i zaczęły żałośnie beczeć. Leśny zapach, który dotrzymywał towarzystwa kobiecie ustąpiła miejsca bagiennej woni, która dodatkowo zaczęła ją uspakajać. Gdy znaleźli się na miejscu podopieczna Góry nie miała już nawet siły ani ochoty krzyczeć, bezwiednie niesiona losem, którego sługą były Ręce. Wraz z każdym wdechem, wypełniającym jej płuca bagiennym powietrzem jej wspomnienia wydawały się rozmywać. Wracały one, zaszczute chemicznymi środkami wytwarzanymi przez zioła, do miejsca, w którym pierwotnie umieściła je Góra. Zapieczętowane na nowo miały tam tkwić latami aż do chwili śmieci kobiety, kiedy to mózg umierając roztrzaska wszelkie drzwi, ukazując człowiekowi pełny obraz jego życia.
Magdalena – bo tak miała na imię uczestniczka tej podróży wkrótce razem z resztą Koszykarzy uczestniczyła na powrót w rutynie, układając się do snu. Góra wróciła do spokoju, jej strumienie znów spokojnie ocierały się o kamienne koryta, komponując kolejny koncert wraz ze śpiewem ostatnich ptaków. Opiekunka miała jeszcze jeden nocny nawyk, najbardziej zauważalny. Jedna z Rąk wędrowała co nocy ku niebu i zaciskała kamienną pięść rozjarzając magmowe tętnice, czyniąc ją doskonale widoczną już z daleka. W czasie, gdy inne z członków Góry zajmowały się kończeniem przygotowań do zimy, ona trwała nieustannie w tej jednej pozycji, niczym lampka nocna, rozświetlając delikatnie niebo. Po kobiecym krzyku nie było już w powietrzu śladu. Nawet obserwujący wszystko księżyc nie wydawał się wstrząśnięty tym niecodziennym wydarzeniem.
CZYTASZ
Szczur
Historia CortaPośród morza z wody wychyla się, mogłoby się wydawać, rajska wyspa. Jej mieszkańcy są wiecznie najedzeni, szczęśliwi i nie mają problemów. Ich los zależy jednak od wielkiej skalnej istoty, która jest także ich domem. Jak potoczą się ich losy?