l e v e l o f c o n c e r n

139 18 8
                                    

Kiedy Jungwoo dotarł na miejsce spotkania i spojrzał się na godzinę w telefonie uniósł brwi ze zdziwienia. Było zdecydowanie za wcześnie, co on będzie robił przez te dobre dwadzieścia minut... Na pewno nie czekał na Yukheia przed pizzerią, jest zdecydowanie za zimno, a poza tym przecież ma to kompletnie gdzieś i robi to tylko dla Dahyun, prawda?

Otworzył drzwi od lokalu i od razu poczuł na sobie ciepło oraz przyjemną woń pizzy. Całe wnętrze nie było jakieś wielkie i wymyślne. Utrzymywało się w barwie kremowej połączonej z klasyczną, czerwoną cegłą czyli czymś, co naprawdę sprawiało, że Jungwoo był w stanie poczuć się tam jak w domu. Restauracja pomieściłaby maksymalnie piętnaście osób, może odrobinę więcej ze względu na mało stolików, pomiędzy którymi było naprawdę sporo wolnego miejsca.

Usiadł przy jednym z nich i powiesił swoją ciepłą kurtkę na krześle. Jeszcze raz obejrzał się wokół i wyjął z kieszeni telefon, aby zacząć przeglądać social media i grać w jakieś losowe gry. Nawet nie zorientował się kiedy nagle zobaczył przed swoimi oczami Yukheia, wydającego się być dość zadowolony tym spotkaniem, co trochę zdziwiło Jungwoo.

– Cześć! – powiedział młodszy wystawiając dłoń w kierunku towarzystwa, na co ten zareagował cichym westchnięciem, lecz finalnie przybił z nim tą szybką piątkę. – Wybacz, ale byłeś tak maksymalnie skupiony, że nawet nie chciałem Ci przeszkadzać...

– Czyli mówisz, że byłbyś w stanie czekać tutaj godzinę aż coś powiem, kiedy ja po prostu patrzyłbym się bez celu w telefon? – uniósł brew. – Dość ciekawe, nie powiem. Osobiście bym tak nie umiał.

– W sumie, gdybym się postarał... Ale nie wykorzystuj tego zbyt mocno!

– Dobra... – rzucił pod nosem, lecz chwilę po tym zauważył obok siebie kruczowłosą kelnerkę, która zostawiła na stoliku dwa spisy dań. Posyłała w stronę mężczyzn dość szczere uśmiechy i odeszła, cały czas uważnie ich obserwując, aby idealnie wyczuć moment, kiedy oboje odłożą kartę. Jungwoo nadal zastanawiał się, co on właściwie tu robił...

Właśnie wtedy Yukhei dał mu wyraźny znak, że chce powiedzieć mu coś na ucho.

– Pamiętaj... – zaczął dość poważnym tonem. – Jeśli weźmiesz mi tutaj hawajską to myślę, że nie możemy tego dalej ciągnąć.

Na te słowa starszy pokiwał głową z delikatnym, wymuszonym uśmiechem. Przecież to było oczywiste, iż właśnie przez te słowa od razu nakierował go na wybór pizzy, lecz aby nie snuć podejrzeń zaczął udawać, że uważnie przegląda menu...

– Ja już chyba wybrałem. – powiedział po dłuższej chwili zerkając w stronę Yukheia błagającym wzrokiem. – Bierzemy jedną, co nie? Chyba całej małej nie dam w siebie wepchnąć, byłem taki głodny, że musiałem zjeść w domu przynajmniej jedną kanapkę.. Już nawet ja ją wybiorę.

– Dobra, zaufam Ci pierwszy i może ostatni raz. – uśmiechnął się pod nosem.

Właśnie w tym momencie podeszła do nich ponownie ta sama kobieta, recytując to pospolite wśród nich zdanie: ,,Czy mogę przyjąć zamówienie?''

– W takim razie poprosimy średnią hawajską, a do tego może dwie szklanki coli. Jak szaleć to szaleć. – właśnie na to zdanie Yukhei nie wiedział co powiedzieć, co to za wredota i dlaczego chce się z nim tak droczyć... Mimo wszystko był na tyle zdziwiony, że nawet nie zaprotestował, więc kelnerka dawno zdążyła odejść.

Między chłopakami na moment wywiązała się cisza, ale to tylko dlatego, że Jungwoo naprawdę wyczekiwał tej reakcji. Może to co zrobił było głupie, ale kusiło zbyt mocno...

– Nienawidzę Cię już. – powiedział sugerując towarzyszowi gestem, aby puknął się w głowę. – Znaczy wiesz, jakkolwiek szanuję, ale to było słabe.

– Wiem. – wybuchnął śmiechem w odpowiedzi.

– W każdym razie, jak minął Ci dzień w pracy? Jak tam z Dahyun? – po co przejmować się jakąś głupią pizzą, przecież celem tego spotkania było w miarę możliwości zawiązanie trochę szczerszego porozumienia. Poza tym tego drugiego pytania chyba wcale nie chciał zadawać...

– Spóźniłem się dzisiaj, więc prawie zostałem wyrzucony, ale walić to.. – machnął ręką. – Co do Dahyun, jest w porządku. Jestem szczęśliwy. A co u Ciebie?

– W sumie miło, że pytasz. – uśmiechnął się pod nosem. – Znaczy, ogólnie to jestem bezrobotny i na razie czegoś szukam, ale jakoś leci. Pomogłem rodzicom w domu i byłem na siłowni, w sumie tyle.

– Interesujące. Znaczy... Jeśli chcesz, mogę podpytać szefa czy coś się dla Ciebie znajdzie, ale to jak ochłonie.

– Ty chcesz mi pomagać? – uniósł brwi w odpowiedzi z dręczącą go myślą, czemu tak właściwie Jungwoo to robi? W sensie, niby to normalne, ale jednak trochę dziwne po tym, co między nimi się wydarzyło.

– A czemu niby nie? – zaśmiał się. – Przecież i tak nie musimy rozmawiać, będziemy tylko zwykłymi znajomymi z pracy, nic więcej.

– W sumie masz rację. – posłał mu delikatny uśmiech i właśnie wtedy ich zamówienie, a właściwie nie ich, tylko Jungwoo właśnie zostało przyniesione do stołu.

Dość zabawny był widok Yukheia krzywiącego się na widok jedzenia, trzeba być twardym, a nie miękkim...

– Smacznego. – powiedział prawie niesłyszalnie Jungwoo, od razu biorąc się za degustację pizzy. Przecież ananas wcale nie był taki zły...

– Jezu, weź ty nic mi nie mów o tej głupiej pizzy, zjedz ją sobie sam. – wywrócił oczami. – Znaczy nie! Przepraszam, trochę to było chamskie, zrzucę ananasa i będzie w miarę okej.

Właściwie w tym momencie Jungwoo przyłapał się na myśli, że rozmowa z towarzyszem wcale nie jest taka tragiczna.

__________
ten rozdział miał być wcześniej, ale niestety wattpad mi go usunął:)

𝐬𝐨𝐲𝐞𝐨𝐧 ✧ luwooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz