Zaciśnięte dłonie chłopca, uderzyły z ogromnym impetem w gruby lód. Kropelki krwi ułożyły się teraz w ogromną plamę, która gwałtownie ulegała zamrożeniu, tworząc kolejną warstwę. Następny cios, spowodował głośne pęknięcie. Brego zastanawiał się przez moment czy to lód, czy też może jego własne kości. Przetarł usta, z których wściekle sączyła się ślina i spojrzał na swoje pięści. Krew wciąż z nich kapała, a on sam, przyglądał się jej z zafascynowaniem. Oparł swoje zmęczone ciało o drzewo i wytężył wzrok przed siebie. Śnieg, który opadł na koronę drzewa, spadł na niego, zakopując go po pas.
- Widzę cię i czuję... - wyszeptał głos.
Chłopak zmrużył mocno oczy, skupiając się na swoim ciężkim oddechu.
- Ból nie sprawi, że przede mną uciekniesz...
- Zostaw mnie! - krzyknął, łapiąc się za głowę. Czuł jak bicie serca, staje się teraz głośniejsze niż jego własne myśli.
- Jesteś mi przeznaczony...
Chłopak uniósł się gwałtownie, strzepując z siebie warstwy białego puchu. Okrążył wkoło drzewo, krzycząc i trzymając się za głowę. Pochylił się na moment, poczuł jak jego zmasakrowanie dłonie, zaczynają szczypać, sprawiając uciążliwy ból. Był przemoczony od własnego potu.
- Nie wytrzymam tego dłużej... - wymamrotał, prawie tracąc przytomność. W ostatniej chwili udało mu się podeprzeć o konar.
- Wytrzymasz o wiele więcej niż ci się wydaje! - krzyknął przeszywający głos. Czuł się jak potłuczone szkło, które rani dłonie za każdym razem, gdy chce się je pozbierać. Świdrowany dźwięk, rozbrzmiewał w jego uszach, a obraz powoli, stawał się coraz ciemniejszy. Własne myśli kuły jego ciało, a on sam nie potrafił nad tym zapanować. Dźwięk nie chciał ucichnąć, wręcz przeciwnie, teraz rozbrzmiewał tysiącem głosów, z których chłopak nie potrafił nic wywnioskować. Jego drżące i zakrwawione dłonie dotknęły rozgrzanego czoła. Brego tracąc wszystkie siły, upadł na kolana, a twarz chłopca zatopiła się w lodowatym śniegu.
- Podnieś się - powiedział sam do siebie. Zamknął ponownie oczy i skupił się na własnym oddechu. Wiedział, że tylko wyciszając swój umysł, jest w stanie opanować tajemniczy głos. Czuł jak każdy organ w jego ciele spowalnia swoją pracę, a krew w jego żyłach zastyga. Udało mu się wstać, choć jego ciało wciąż drżało jak galareta.
- Jesteś słaby...
- Nie jestem! - krzyknął.
Otworzył szeroko oczy, gdy ujrzał przed sobą małą postać, która z zdezorientowaną miną, tajemniczo się mu przyglądała.
- Wszystko w porządku? - zapytała Blair, nie ruszając się z miejsca.
- Śledzisz mnie?
- Nie... - rozejrzała się ostrożnie wokół. Rzeka, na której właśnie się znajdowała, zamieniła się w ogromne lodowisko. Twardy lód, mienił się w Słońcu niczym srebrne lustro, pokryte drobnymi kryształkami. Było to jedyne miejsce, tuż za zbrojownią, które straż nie była w stanie kontrolować. Choć uciekając tutaj samemu, skazywano się na wyrok z własnej woli. Blair nie była pewna, czy chciała iść za chłopcem. Przez długi moment zastanawiała się, obawiając się strasznych konsekwencji. Biła się z własnymi myślami. To przez nią Brego został zaatakowany przez Admagona, było jej wstyd. Chłopak od dłuższego czasu jej unikał, nie dając szans na wytłumaczenie, a teraz mając okazje odkupić swoje winy, postanowiła za nim wyruszyć. Nie spodziewała się jednak takiego widoku, a zachowanie chłopca, wywołało u niej ogromny niepokój. Teraz sama obwiniała siebie, że znalazła się w takim miejscu, z takim człowiekiem jak Brego.
CZYTASZ
Dwie Karty
FantasyCienka linia stworzona przez Matkę Nature, pęka. Dwa znienawidzone królestwa stają ze sobą do walki. Ścieżka, którą obrała Blair nie była wcale taka prosta, a jej drogowskazy zaprowadziły dziewczynę w miejsca, o których nawet nie śniła... - „Teraz...