Rozdział 6

38 6 6
                                    

Dzień wydawał się być dość litościwy dla mieszkańców obozu. Ciemne chmury, w końcu ustąpiły miejsca promieniom Słońca, a lodowaty wiatr, zamienił się w przyjemną bryzę. Wszystko wydawałoby się wręcz idealne, ale nie dla Nectrii.
Stopy wiedźmy właśnie stąpały mocno po twardym lodzie. Kobieta przechadzała się z jednego punktu do drugiego, a jej wzrok uważnie badał każdy skrawek białej powierzchni. Pochyliła się na moment nad szczeliną, która wywołała pękniecie lodu i musnęła ostrożnie, opuszkami palców taflę wody. Przyglądała się kropelce, która powoli spłynęła po jej dłoni aż w końcu zmieniła kształt na zamarźniętą wydzielinę.

- I co o tym sądzisz wiedźmo? - zapytał jeden ze strażników.

- Jestem Nectria. - Kobieta natychmiast ukarała go wzrokiem.

- Wybacz... - chrząknął po cichu.

- Jesteśmy tu już prawie cały dzień, to na nic. Nie ma śladów Dagona, moi ludzie nie będą tu bezczynnie stać - odparł jeden z żołnierzy. Podszedł on w stronę Nectrii i z dumnym grymasem twarzy, stanął przed kobietą, oczekując natychmiastowej odpowiedzi.

- Słuchaj żołnierzyku, jak jesteś taki cwany, to sam zacznij badać cały teren - odparła z oburzeniem.

- Użyj tych swoich magicznych umiejętności i dowiedz się, co się tu stało, przecież to takie proste! - krzyknął poirytowany.

Nectria wytężyła wzrok w stronę rzeki, której koryto zmierzało w kierunku gór.
Oczy kobiety błysnęły zielonym światłem. W swojej głowie próbowała odtworzyć przebieg wydarzeń, mimo iż robiła to z wielkim wysiłkiem, efekty i tak były marne.

- To bardzo dziwna sytuacja. Nie wyczuwam tu żadnej magii, żadnych zaklęć - mruknęła, wlepiając wzrok w jeden punkt. - Nie wyczuwam również obecności wroga, znam swoje oczy, wiem, że to, co mi ukazują jest zawsze prawdą, ale w tym przypadku widzę ciemność...

- Więc, dlaczego zaklęcie Aleshira zostało złamane?! Sama dobrze wiesz, że rzeka ta, zamarznięta była od ponad tysiąca lat. Lód nie mógł od tak po prostu pęknąć - odparł żołnierz, zatapiając ze zmęczenia swoją twarz w dłoniach.

- Mam parę hipotez. Aleshir mógł osłabnąć, a co za tym idzie? Jego zaklęcia również słabną, dlatego lód pęknął. Król najwyraźniej traci moc...

- To niemożliwe - przerwał jej strażnik. - Zemsta króla nie zna początku ani końca, jest jak prosta linia, zmierzająca w nieskończoność. Jego magia spowiła nasz świat, zamieniając go w lód. Nigdy bym nie uwierzył w to, że sam Król, złamał swoje własne zaklęcie!

- Nie było tu żadnej magicznej istoty, inaczej bym to wyczuła! - Kobieta pociągnęła z całej siły za wystający kołnierz, żołnierza i spojrzała prosto w jego przerażone oczy. - Lód najwyraźniej sam pęknął, cieszmy się, że to nie wina Dagona, wtedy mielibyśmy poważne problemy! - dodała, puszczając bezwładnie mężczyznę, który chwiał się teraz na swoich niestabilnych nogach.

- Może idzie wiosna... - odparł po cichu, obawiając się, że wiedźmę znów poniesie nagły skok agresji.

- Tu nie ma pór roku, jest zima - westchnęła, zastygając przez moment w miejscu. - Chyba, że... a nie to głupie - machnęła obojętnie ręką, nie dokańczając swojej myśli, która na dobre utkwiła jej w głowie.

Nagle lód zatrząsł się niczym galareta. Czyjeś kroki połączone z głośnym sapaniem, dobiegały z daleka. Kobieta spojrzała przed siebie, a jej oczom ukazała się mała, gruba sylwetka.

- Gdzie Admagon? - Barin schował swój topór i wlepił wzrok w Nectrię.

- Znowu on... - powiedziała po cichu, przewracając oczami. - Wyruszył do Króla parę dni temu, ma zdać mu raport odnośnie ciebie i tej twojej małej armii krasnoludków. - Wzdrygnęła się z obrzydzeniem, wypowiadając ostatnie słowo.

Dwie KartyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz