Cisza. Głucha i nieodparta cisza, trwająca tylko w umyśle młodego mężczyzny. Dookoła niego rozbrzmiewały głośne huki, krzyki i wybuchy – pozostałości po bitwie, która miała miejsce chwilę temu. On jednak zdawał się odizolować od tego wszystkiego, jakby założył na siebie niewidzialną tarczę przysłaniającą go pustką. Gniew i złość rozpierały go od środka i chciały wydostać się za wszelką cenę, a gorycz pomieszana z niedowierzaniem przytłaczały i tak już wyczerpanego rycerza Ren. W głowie miał dwa pytania : Jak? I co teraz?. Chciał znać odpowiedź na nie, lecz na chwilę obecną była tylko jedna, wielka nicość. Snoke zabity, z jego ręki. Ona uciekła, mimo że wystawił jej dłoń, a do tego zasiała w nim wielkie ziarno niepewności. Skywalker nie żyje, zjednoczony z mocą. Rebelia, prawie zniszczona, lecz wciąż tliła się ta nieszczęsna nadzieja. Najwyższy porządek, w kropce, teraz to on musiał przejąć ostateczne dowództwo.
Młody mężczyzna, po dość długiej chwili, podniósł się w końcu z białej od soli ziemi i ciągle ciężko dysząc wrócił do jaskini. Nie wierzył. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko się tak potoczyło. Znowu zaufał, znowu okazał słabość. Utwierdziło go to jednak w przekonaniu, że nie warto poddawać się jasnej stronie, przyćmiewa ona wiele. Zbyt wiele. Przechodząc przez ciemne korytarze, oświetlane tylko przez pojedyncze wybuchy iskier z porozrywanych kabli, ciągnął za sobą dziwną, tajemniczą energię. On wiedział co to jest, lecz żołnierze w białych strojach nie do końca. Ci nawet bali się podnieść wzroku na przechodzącego mężczyznę. Wiedzieli, że był nieobliczalny i zdolny rozwalić wszystko co stanie mu na drodze. Ta energia nareszcie przerodziła się siłę, w jego broń. Była zbyt silna dla zwykłej istoty, dla słabego umysłu jakimi dysponowali szturmowcy. Może i byli bardzo dobrze wyszkoleni, lecz umysły mieli próżne, podatne na manipulacje.
W końcu szarooki dotarł do wyjścia z jaskini, Jego lekko przydługawe, hiobowe loki opadły na czoło, przyklejając się do mokrej od nadmiaru emocji skóry. On jednak zdawał się tym nie przejmować. Nadal kroczył twardo i dumnie przed siebie, a z oczu buchała mu czysta złość, żądza zemsty oraz pewnego rodzaju ciężki do opisania żal.
— Najwyższy Wodzu — zaczął jeden z generałów znajdujących się na pokładzie statku, do którego właśnie wkroczył. W odróżnieniu od żołnierzy miał on czarną zbroję — Jakie rozkazy? — zapytał, jednak nieco ostrożniejszym tonem, bowiem widząc czerwone iskierki szalejące w tęczówkach mężczyzny oraz nadal leżącego na ziemi nieprzytomnego Huxa, zląkł się delikatnie.
— Wszystkie jednostki na pokład. Wracamy na niszczyciela. Mamy jeszcze jedną broń, która raz na zawsze zakończy istnienie tej żałosnej organizacji — odpowiedział mu lodowatym tonem Kylo, ściskając przy tym mocniej rękojeść swojego miecza. Z głosu mistrza Ren wyczytać można było prawdziwa agresję, który tylko dodawała mu siły i umacniała w potędze ciemnej strony.
Generał szybko wykonał rozkaz zwołania wszystkich ludzi, a po chwili kilkanaście statków leciało już w stronę ogromnego niszczyciela. Ren nadal stał przy jednej z szyb, tempo wpatrując się przed siebie. Szczęka mężczyzny była silnie zaciśnięta, uwydatniając przy tym jego mocno zarysowane linie, a niemalże wszystkie mięśnie napięły się. Teraz to dopiero rozpoczęła się prawdziwa wojna. Wojna Ruchu Oporu i .... Ostatecznego porządku.
CZYTASZ
The Final Order
Science FictionSnoke i Skywalker nie żyją. Ostatni członkowie Ruchu Oporu uciekli. Kylo Ren w rozsypce. Nadchodzi Ostateczny Porządek, który ma przywrócić równowagę w galaktyce. Co jednak, gdy na drodze Wielkiego Wodza stanie coś lub ktoś, kto zakłóci jego cały pl...