Głośny stukot kroków odbijał się echem po ciemnych korytarzach, by zniknąć po chwili w wielkiej pustce. Młody mężczyzna szedł dumnym, wyprostowanym krokiem z zaplecionymi za plecami dłońmi. Na twarzy niebieskookiego jak zwykle malował się przebiegły uśmiech, a w tęczówkach szalały tajemnicze iskierki. Armitage doszedł już do siebie po wydarzeniach z dnia poprzedniego i czuł się w miarę dobrze, czego nie można było powiedzieć o Kylo. Ten natomiast był wściekły i to do tego stopnia, że zdemolował kilka pomieszczeń na imperialnym niszczycielu. Nie mógł pojąć gdzie popełnił błąd. Rozgoryczenie wykroczyło już dawno poza skalę i to nie tylko z powodu przegranej bitwy. Rey, ona i jej niezrównoważenie emocjonalne. Po co w ogóle wchodzić w kimś w głębszą relacje skoro później ma zamiar się go odtrącić?
— Generale — zaczął jeden ze szturmowców, gdy Hux wkroczył do głównego hangaru — To jeńcy z Ryloth, pojmani na rozkaz Najwyższego Wodza — zakomunikował żołnierz, a na twarz rudowłosego wpłynął kpiący uśmieszek. Głównodowodzący nienawidził mistrza Ren, uważał go za dzieciaka, który wierzy w jakąś mistyczną siłę, a każda wzmianka o nim w obecności Armitage'a przyprawiała go o mdłości. Po chwili jednak westchnął delikatnie, a jego usta wróciły do naturalnej pozycji.
— Tą piątkę odprowadźcie na piętro więzienne, a ona niech idzie na przesłuchanie. I zawiadomcie o tym Ren'a — odpowiedział, niemalże wypluwając ostatnie słowo, a następnie odwrócił się o 180 stopni i ruszył w stronę mostka.
...
W tym samym czasie, członkowie Ruchu Oporu wylądowali na planecie o nazwie Ajan Kloss. Było ich niewiele, coś okołu 30 osób, jednak im to wystarczyło. Po raz kolejny wygrali bitwę i uciekli. Iskra nadziei przetrwała. Iskra, która ma spopielić Najwyższy Porządek raz na zawsze. Taki bynajmniej był zamiar.
Wszyscy po kolei opuścili pokład Sokoła Millenium i udali się bezpośrednio do bazy. No dobra, prawie wszyscy. Rey nadal siedziała w sterowni i trzymając w ręku przerwany na pół miecz świetlny rozmyślała czy aby na pewno podjęła słuszną decyzje. Ben zaproponował jej wspólny rząd, nową galaktykę, lecz ona odmówiła. Zostawiła go w imię tego w co wierzyła. Tak bardzo chciała nawrócić Kylo na jasną stronę, ponieważ nadal widziała w nim światło. Co jednak, jeżeli tym czynem jeszcze bardziej podsyciła w nim konflikt, a co za tym idzie – pchnęła w kierunku ciemności? Ta myśl nie dawała jej spokoju. Zrozpaczona, gdyż mimo wszystko czuła coś do tego tajemniczego osobnika, zagubiona, ponieważ pojawiło się pytanie ,,co dalej?", na które nie znała odpowiedzi oraz poniekąd szczęśliwa, bo znów była ze swoimi przyjaciółmi, swoją rodziną, wydała z siebie jęk pełen frustracji.
Młoda Jedi niechętnie wstała i udała się w stronę wyjścia ze statku, chowając uprzednio obie części miecza w tylko jej znanym miejscu. Będąc już w głównym hangarze natrafiła na Finn'a, swojego przyjaciela, nadal czuwającego nad nieprzytomną Rose. Dziewczyna poświęciła się dla byłego szturmowca. Darzyli się mocnym, chociaż im jeszcze nie znanym uczuciem. Czarnoskóry patrzył na skośnooką z czułością i współczuciem, ale również w taki tajemniczy sposób. Rey bardzo chciała, by ktoś w przyszłości popatrzył tak na nią. Wypuściła powoli powietrze z płuc i podeszła do, siedzącego do niej tyłem, chłopaka.
— Finn — zaczęła, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. Były szturmowiec obrócił się szybko, lekko zdezorientowany, a w jego tęczówkach można było ujrzeć uciekające myśli — Zaraz przyślemy po nią sanitariusza, chodź — powiedziała, siląc się na delikatny uśmiech. Czarnoskóry kiwnął lekko głową, na znak potwierdzenia. Ostatni raz spojrzał na przyjaciółkę i wraz z Rey opuścił pokład statku.
...
— Po co kazałeś ich pojmać ? — zapytał z wyraźną niechęcią mężczyzna, o rudym odcieniu włosów. Przeniósł swoje spojrzenie z trzymanego w rękach datapada na stojącego przy szybie i wpatrującego się w dal Kylo.
— Skoro to zrobiłem, miałem jakiś powód — odpowiedział mu zmodulowany przez maskę głos. Hux przewrócił tylko oczami i przeklął w myślach — A tobie nic do tego — dokończył ostro, obracając się w stronę generała. Niebieskooki odłożył urządzenie na znajdujący się obok stół, zawalony różnymi papierami.
— Panuj nad sobą, Ren. To, że niby przejąłeś stanowisko Najwyższego Wodza, nie czyni cie nikim ważniejszym niż byłeś — ton Armitage'a był lekceważący i lekko wkurzony. Mistrz zakonu chciał go w tamtym momencie rozszarpać, lecz wiedział, że głównodowodzący może mu się jeszcze przydać. Nie odpowiedziawszy nic opuścił pomieszczenie.
Kylo skierował swe kroki w stronę sali przesłuchań. Ciśnienie w jego żyłach nieco się podniosło czego bezpośrednim powodem było zachowanie Hux'a. Mężczyźni nigdy nie pałali do siebie jakąś wielką sympatią. Trudno tu nawet było mówić o jakiekolwiek tolerancji. Mimo wszystko Ren, nie zapomniał o najważniejszej obecnie rzeczy.
Najwyższy Wódz dotarł na miejsce w dość krótkim czasie. Pilnujący wejścia szturmowcy, gdy tylko go zobaczyli od razu otworzyli wejście. Wszyscy wiedzieli w jakim obecnie stanie psychicznym znajdował się brunet i nikt nie chciał skończyć jako przecięta na pół marionetka. Wykonywali więc jego rozkazy bez jakiegokolwiek wyrazu sprzeciwu oraz usuwali się z drogi jak tylko mogli. Kylo wkroczył do sali, a drzwi niemal od razu zostały za nim zatrzaśnięte. Osoba przykuta do ,,krzesła" podskoczyła lekko. Dziewczyna znajdowała się tyłem do niego, więc powolnym krokiem okrążył urządzenie. Następnie usiadł na normalnym krześle, ustawionym naprzeciwko więźnia. Ren dostrzegł w oczach dziewczyny kotłujące się łzy, lecz również zaciśniętą mocno szczękę. Widać było, że nie jest osobą o słabym charakterze, co również odczuwał z otaczającej jej energii.
— Kim wy do cholery jesteście? — zapytała niebieskooka lekko drżącym jak i stanowczym tonem. Kylo pochylił się do przodu, opierając łokcie na swoich kolanach. Spojrzał na osobę siedzącą przed nim i westchnął sam do siebie.
— Ostateczny Porządek — blondynka przełknęła ciężko ślinę, lecz nie pokazała, że ją tą ruszyło. Bynajmniej nie chciała tego pokazać.
— Po co mnie porwaliście ?
— To ja tu jestem od zadawania pytań — powiedział niemal od razu Ren, znowu tym zmodulowanym głosem — Jak się nazywasz? — zapytał, na co dziewczyna prychnęła tylko i odwróciła wzrok od maski. Kylo westchnął, na tyle głośno by jego towarzyszka to usłyszała. Następnie wystawił w jej stronę dłoń — No dobrze, Saira — na swoje imię blondynka wróciła spojrzeniem do mężczyzny, a jej tęczówki rozszerzyły się gwałtownie. Dziewczyna zmieszała się bardzo, lecz również wystraszyła. Nie rozumiała co się dzieje — Co wiesz na temat Ruchu Oporu?
— Na temat czego? — dopytała, pochylając się delikatnie do przodu. Kylo opadł ciężko na oparcie krzesła i nacisnął przycisk, znajdujący się na jego podparciu. Po chwili do pomieszczenia wszedł szturmowiec.
— Zabierzcie ją do kwatery na drugim piętrze — żołnierz nic nie odpowiedział. Podszedł do niebieskookiej i uwolnił ją z urządzenia. Saira popatrzyła na Ren'a, a z jej tęczówek można było wyczytać nutkę przestrachu oraz zdezorientowania, ale również dużo wrogości. Po chwili zniknęła za drzwiami, a on został sam ze swoimi myślami. Wreszcie wszystko zaczyna wracać do normy.
CZYTASZ
The Final Order
Science FictionSnoke i Skywalker nie żyją. Ostatni członkowie Ruchu Oporu uciekli. Kylo Ren w rozsypce. Nadchodzi Ostateczny Porządek, który ma przywrócić równowagę w galaktyce. Co jednak, gdy na drodze Wielkiego Wodza stanie coś lub ktoś, kto zakłóci jego cały pl...