Rozdział 4

37 5 4
                                    

Minęły dwa miesiące, a Sombra nawet nie pamiętała o tym co mówiła wtedy pod wpływem alkoholu. Mimo iż ustalili, że ich relacja się nie zmieni, zaczęła ona iść w trochę dziwnym kierunku. Sombra nie do końca wiedziała jak powinna określać ich relację. Z jednej strony traktowali się trochę jak rodzeństwo, dokuczając sobie nawzajem. Z drugiej strony, rozmawiali ze sobą o wszystkim jak prawdziwi najlepsi przyjaciele. Jednak coraz częściej zdarzały im się pożądliwe spojrzenia oraz rumieńce na twarzy gdy byli zbyt blisko siebie. Sombra lubiła to wykorzystywać. Nie raz siadała mu na kolana, przytulała czy łapała za rękę. Zwykle nie wiedział jak powinien się w tych sytuacjach zachować, więc starał się to ignorować. Zazwyczaj z marnym skutkiem. Tak było i teraz. Siedziała u niego na kolanach opowiadając o tym jak to była w gangu Los Muertos.

- Sombra, próbuję pracować. - Powiedział zrezygnowany opierając się o fotel, jednak jego policzki pokrywał rumieniec.

- Jesteś wygodny, nic na to nie poradzę. - Uśmiechnęła się łobuzersko. - Przekonaj mnie, że powinnam usiąść gdzieś indziej.

Przełożyła nogi tak, że teraz znajdowały się po obu stronach jego bioder, a rękoma oplotła jego szyję. Patrzyła mu prosto w oczy, a ich twarze oddzielało około dziesięć centymetrów. Sigma uśmiechnął się zadziornie nie odwracając wzroku.

- Chyba nie dajesz mi innego wyjścia. Muszę użyć broni ostatecznej. ŁASKOTKI!

- Czekaj! Nie! - Krzyknęła jednak było już za późno.

Zaczął ją łaskotać, a ona śmiała się i próbowała uciec niemalże płacząc.

- Proszę przestań! - Krzyczała śmiejąc się. - Już nie będę! Obiecuję!

- Za późno! Mogłaś wcześniej zrezygnować, teraz już nie ma odwrotu. - Łaskotał ją bezlitośnie także się przy tym śmiejąc.

Ostatecznie udało jej się wyrwać i usiadła na podłogę nieopodal fotela.

- Jesteś okropny. - Rzuciła rozbawiona.

- To ty mnie tego nauczyłaś. - Uśmiechnął się do niej.

- Szlag, jestem w tym za dobra.

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł sam Doomfist. Zmierzył ich wzrokiem i oboje zastygli w bezruchu.

- Sigma. - Zwrócił się do mężczyzny. - Jesteś nam potrzebny. Nagłe wezwanie. Potrzebujemy więcej jednostek do tej misji niż początkowo nam się wydawało. Ubieraj się. Masz pięć minut.

- A co ze mną? - Zapytała Sombra.

- Ty zostajesz. Bardziej przydasz się tutaj, na miejscu. - Odparł i nie czekając na kolejne pytania wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

- Chyba nie mam innego wyjścia. - Powiedział Sigma wstając z fotela, po czym podszedł do szafy.

- Dumbfist... - Skomentowała wkurzona Sombra.

- Nie przejmuj się. Poradzę sobie.

- A co jeśli znowu stracisz kontrolę? Kto cię wtedy będzie ratował? - Skrzyżowała ręce niezadowolona.

- Chyba ratowanie mnie przypadło ci do gustu. - Zaśmiał się.

- Oczywiście. Tylko marzę o tym by znowu wyciągnąć cię w jakieś ustronne miejsce i ponownie móc pocałować. - Zrobiła dramatyczną pozę tak jakby miała grać w jakiejś sztuce teatralnej.

Właściwie Sombra nie do końca żartowała. Było coś w tym mężczyźnie, co strasznie ją do niego ciągnęło. Nie była tylko w stanie zrozumieć czemu tak było i czy powinna się do tego przyznać przed nim i przed samą sobą.

Lost in feelings [Gravityhacker]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz