Rozdział 19 ,,Obok siebie''

1.2K 76 41
                                    

Perspektywa Ani:
Minął już tydzień od mojej ostatniej rozmowy z Gilbertem. Ja byłam zaaprobowana przygotowaniami do ślubu Diany i pomaganiem jej w wybieraniu wystroju wnętrza dla pokoju dla ich dziecka. A on? Ja wciąż staram się go unikać na tyle ile jest to możliwe, a on chyba odpuścił sobie wszelkie kontakty ze mną. Niby nic w tym dziwnego, że byli partnerzy się do siebie nie odzywają, ale ja czuję ,że... brakuje mi go.

On nigdy łatwo nie odpuszcza jak mu na czymś zależy. Ale czy zależy mu na mnie? Czy jestem dla niego aż tak ważna?

Jak już nadmieniłam minął już tydzień. Dziś jest ten dzień. Dzień ślubu Diany Barry, która zaraz będzie Sloane. Do jej ślubu zostały już tylko i wyłącznie minuty. Dziewczyna wyglądała oszałamiająco w swojej sukience, która uwydatniała jej brzuch ciążowy w idealnym stopniu. Na twarzy miała delikatny makijaż, a usta miała pokreślone ciemną czerwoną szminką. Pokazywała ona kontrast. Piękne kruczoczarne włosy miała związane w wysokiego koka, w którego wplecione były rożne ozdoby, które tylko dodawał jej wdzięku i lekkości.

Co do mojego stroju nie był on jakiś powalający. Miałam na sobie sukienkę, którą ostatnio wybrałam z Colem i Dianą. Była ona moim istnym spełnieniem najśmielszych wyobrażeń. Nigdy więcej nie założę już białej sukni. Zostanę wesołą starszą panią, która będzie często odwiedzać swoją przyjaciółkę od serca. Czy Stara Dama z Zielonego Wzgórza nie brzmi poetycko? Moje włosy miałam rozpuszczone i falami spływały mi po plecach. Sama chciałam zostawić je w warkoczu lecz Cole i Diana uparli się na tą fryzurę. Choć zdanie Barbie bym podważała to wolę nie kłócić się z ciężarną panną młodą.

Perspektywa Cola:

,,Operacja Wznowienie Shirbert''

Diana: @Cole załatw żeby Ania i Gilbert siedzieli koło siebie!!!

Józia: O co chodzi z tym wyjazdem? @Diana

Diana: Wszyscy pojedziemy na wyjazd i tam się okaże też płeć dziecka<3

Tillie: To super!

Ja: Ania go zabije

Karol: @Cole bez przesady najwyżej go delikatnie szkodzi....

Moody: A Shirbert będzie mógł jechać na wyjazd? Przecież mają studia

Ja: Skończyli jakieś parę dni temu przez Internet bo coś się stało z ich uczelnią. Więc mogą jechać pani Doktorowa i Doktor Blythe[oni będą tak wspaniale razem wyglądać! Topię się ze szczęścia]

Diana: Zaraz się zaczyna! Barbie zajmij się tym

Shawn: Jaka Barbie?

Cole: Załatwione słoniu @Diana

Diana: Nie łatwiej od razu zaciągnąć ich pod ołtarz i zrobić ślub?

Karol: Zgadzam się @Diana

Operacja podmienienie krzeseł tak żeby Matka Diany mnie nie zabiła czas zacząć.

Perspektywa Ani:

Ceremonia zaczęła się. Muzyka w piękny sposób oddawała podniosły charakter tego momentu. Dianę do ołtarza prowadził jej ojciec. Szłam za nimi. Uśmiechnęłam się do Mateusza i Maryli, którzy patrzyli na mnie z szczęściem i dumą w oczach. Rzuciłam w ich stronę szczery uśmiechach i szłam dalej, Moje spojrzenie zatrzymało się na Gilbercie. Wyglądał bardzo przystojnie, a wręcz powalająco w garniturze. Stał koło Karola i przyglądał mi się z iskrami w oczach i swoim typowym uśmieszkiem. Ustawiłam się koło niego.

-Dasz radę , Marchewko. Zawsze dajesz-szepnął Blythe do mojego ucha nachylając się do mnie. Ciarki mnie przeszły. Po chwili wrócił on do poprzedniej pozycji i puścił mi oczko. Uniosłam mój podbródek delikatnie wyżej niż zawsze.

Przygoda dopiero się zaczyna-pomyślałam, a w tym czasie Karol i Diana składali sobie przysięgi małżeńskie.

***

,, Sądzą, że skoro nie

znali się wcześniej,

nic między nimi nigdy się nie działo.

A co na to ulice, schody, korytarze,

na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać,

czy nie pamiętają

może w drzwiach obrotowych

kiedyś twarzą w twarz?

jakieś ,,przepraszam'' w ścisku?

głos ,,pomyłka'' w słuchawce?

ale znam ich odpowiedź.

Nie, nie pamiętają.*''

***

*Kawałek wiersza Wisławy Szymborskiej pt. ,,Miłość od pierwszego wejrzenia' '.

Wspólny wyjazd i to co się w trakcie niego wydarzy to możliwy ogromny krok do przodu. Chyba, że coś znów się popsuje i trzeba będzie to naprawiać...

Rozdział nie jest chyba aż tak zły[pisałam go jakieś 1,5h].

Do następnego! jutro albo za tydzień!

Na zawsze,Marchewko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz