Rozdział 3

5 0 0
                                    

Wciąż oszołomiona opuszczam szkołę udając się w kierunku parkingu, gdzie powinien stać miętowy sedan należący do Carol. Zapewne stoi i czeka już na mnie tam od dawna, wykonując kolejne telefony z przeprosinami kierowanymi do mojego nauczyciela muzyki. Wiem, że się troszczy - próbuję w myślach usprawiedliwiać swoją matkę, sama coraz mniej w to wierząc. Doskonale wiem, że sama siebie okłamuje, ale droga pieszo spod szkoły zajęła by mi trochę czasu, a ja naprawdę chcę dzisiaj zdążyć na czas. Chciałabym wykorzystać ten dzień w stu procentach, ponieważ wiem, że nie doświadczę tego znowu w najbliższym czasie.

Wkładam słuchawki i wybieram jedną z piosenek the Neighbourhood, która od paru dni stale chodzi mi po głowie odprężając moje myśli. Przed opuszczeniem szkoły wstępuję jeszcze do szafki, aby zebrać najpotrzebniejsze zeszyty, z których będę się uczyć podczas wolnych dni. Szkoła już dawno opustoszała, ponieważ większość klas skończyła swoje zajęcia ponad godzinę temu i tłumy nastolatków szybko opuściły teren szkoły, aby móc w pełni cieszyć się ostatnim wolnym dniem przed wigilią i spotkaniami w gronie najbliższych.

Wyjmując książki i parę zeszytów z szafki spoglądam przez okno i kątem oka dostrzegam Olivier'a stojącego na parkingu w gronie kilku innych chłopców. Wszyscy oprócz niego są odwróceni do mnie tyłem, a spowija ich drobna chmura dymu tytoniowego, zlewająca się z chłodnym otoczeniem. Olivier staje bokiem i upuszcza na ziemię deskorolkę, prezentując tym samym swojej małej publiczności parę sztuczek kiedy balansuje na krawędzi stojaka na rowery. Reszta jego znajomych obserwuje z entuzjazmem drobny pokaz.

Pogoda jest jak to w grudniu, dosyć chłodna. Promyki słońca próbują wydostać się zza gęstych chmur, które tworzą ponurą atmosferę, a nastrój dzisiejszego dnia jest raczej przygnębiający. Próbuje doszukać się samochodu, który każdego popołudnia zgarnia mnie spod szkolnego budynku, jednak tym razem nie spostrzegam go w miejscu, które zazwyczaj zajmuje. Dziwne. Jednak nie zamartwiam się zbytnio, bo wiem że każdemu może coś czasem wypaść. Nie wiem co ze sobą zrobić, bo wciąż stoję niczym ta kretynka wypatrując nagłej zmiany mojego położenia. W takiej chwili postanawiam przycupnąć chociaż na chwilę na betonowym krawężniku i z dalekiej odległości przyglądać się grupie rozbawionych chłopców, którzy jeszcze przed chwilą emanując pozytywną energią wykonywali liczne sztuczki na swoich deskorolkach. To ci sportowcy. Ciągle trzymają się razem, jeżdżąc razem popołudniami po całym mieście na swoich deskach.

Przez chwilę zadaję sobie pytanie: co jest w nich jest takiego wyjątkowego? Jednak mój mózg od razu nasuwa odpowiedź, gdyż ta pozytywna energia, która bije od tej grupki sprawia, że uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.

Zamyślona wcale nie zdaję sobie sprawy, że ktoś pojawia się tuż obok mnie. Z zamyślenia wyrywa mnie męski basowy głos, który należy do tego chłopca, który rano posłał tajemniczy uśmiech w kierunku Natalie. Dopiero teraz spostrzegam, jak bardzo przystojny jest kiedy mówi rozszerzając swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu. Podaje mi rękę, witając się ze mną. Automatycznie się stresuję.

- Hejka. Jestem Dastin i chyba z tego co zapamiętałem kolegujesz się z Natalie, co nie? - pyta z pewnością siebie chłopak drapiąc swój kark.

Kiwam głową na potwierdzenie, a tym samym staram się posłać delikatny uśmiech, co chyba zbyt dobrze mi nie wychodzi. Sama jestem winna swojej nieśmiałości. Mało rozmawiam z nieznajomymi, ale zdając sobie sprawę że rozmawiamy sam na sam odprężam się i odpowiadam:

- Tak. Przyjaźnimy się od paru lat.

- Chciałem tylko przekazać, że u Axel'a w ten weekend kręcimy niezłą imprezkę i może byście wpadły? Oczywiście chodzi mi o Natalie i ciebie, bo zależy mi na jej obecności, a nie mogłem jej już złapać dzisiaj na korytarzu. Cały dzień łaziła i rozwieszała jakieś plakaty - odparł z odrobiną zdenerwowania w głosie.

Kim ja tak naprawdę jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz