Strona Siódma

88 12 15
                                    

   Gideon poprawił się na skórzanym fotelu. Obserwował Amarę, jak coś niebezpiecznego i rzadkiego. Całkowicie zignorował potok słów, wydobywający się z ust jego córki.

- Amara Pines - przedstawiła się dziewczyna, kurcząc się pod tym spojrzeniem.

Po charakterze Katie sądziła, że jej ojciec to wyluzowany człowiek. Może i kiedyś taki był. Ale teraz... Był przystojny, chociaż w jego wyglądzie było coś niezdrowego. Po poznaniu nazwiska Amary jego spojrzenie się zmieniło, a rysy twarzy drastycznie się wyostrzyły. Znał jej ojca? Byli przyjaciółmi czy wrogami? I gdzie, do cholery, nagle był Bill? Tak to nie mogła się go pozbyć, a teraz, gdy nawet trochę go potrzebowała - zniknął. Sama jego obecność przy tym człowieku poprawiłaby jej samopoczucie.

- Wynocha z mojego domu - odpowiedział wreszcie mężczyzna. W jego głosie słychać było groźbę, aż dziewczynę przeszły dreszcze. - Katherine odprowadź koleżankę i nigdy jej tu nie przyprowadzaj.

- Chwileczkę! Pan znał mojego ojca, tak? Gdzie on jest?! - Doskoczyła do biurka Gideona. - Chcę go odnaleźć!

- Jeśli do tej pory nie wrócił, to już bym na to nie liczył.

- Ale pan go znał, prawda? - W jej oczach błysnęły łzy, ale i determinacja, która Gideonowi wydała się bardzo znajoma. O tak, z pewnością była jego córką. - Wiem, że cztery lata przebywał w Wodogrzmotach, rozmawiał z panem, co się stało, że nigdy nie wrócił...? Pan wie. Pan musi wiedzieć!

Gideon uderzył płasko dłońmi w blat biurka, zrywając się na równe nogi. Katie skuliła się w sobie, rzadko widząc wybuchy złości ojca. Słyszała od babci, że w młodości zdarzało mu się to znacznie częściej i był to doprawdy paskudny widok. Tym bardziej współczuła nowej koleżance, w którą gniew ojca był wycelowany. Białowłosy okrążył biurko, stając przed dziewczyną, która nawet nie drgnęła.

- Szukasz Dippera, ale tu go nie znajdziesz - odparł, krzyżując ręce na piersi. - Katie... idź do siebie.

Dziewczyna zamrugała zaskoczona prośbą ojca, ale nie dyskutowała, tylko niechętnie spełniła jego prośbę. Gideon wskazał gościowi wolny fotel, który od razu zajęła. Poczuła dziwny ucisk w żołądku na myśl, co może usłyszeć. Obawiała się tylko jednej prawdy - że jej ojciec nigdy nie wróci, bo od lat był martwy, a jej cel daremny. Nic w postawie mężczyzny nie zdradzało, jakimi informacjami zamierza się z nią podzielić. Ale z pewnością nie było to nic dobrego, skoro nie pozwolił swojej własnej córce tego słuchać.

Gideon stanął do niej plecami, wpatrując się w widok za wielkim oknem. Nikt nie mógł wiedzieć, z jak silnymi wewnętrznymi demonami walczył. 

- Dipper zjawił się tu cztery lata - przyznał. - Szukał sposobu zwalczenia anomalii, która wdarła się do życia jego i Pacifici. - Brązowowłosa podskoczyła na dźwięk imienia swojej matki. - Ziemia drżała, nadchodziły silne niezapowiedziane burze. Każdy, kto stanął w tamtym przeklętym kręgu został w pewien sposób naznaczony.  Albo my albo nasi potomkowie.

- Pan wydaje się być całkiem zdrowy, więc...

- Katherine. - Przytaknął, spoglądając na dziewczynę. - Jej wahania nastrojów. I nie tylko to. Sam czasem odczuwam bolesne skutki tego. Nie wiem, jak pozostali. Dipper chciał chronić rodzinę - kontynuował, po czym odchrząknął dwukrotnie. - Słyszałaś o Dziwnogedonie? - Amara skinęła głową. - Walczyliśmy wtedy ze złym i potężnym bytem, który udało nam się pokonać...

Amara odruchowo pociągnęła rękaw bluzy w dół, by zakryć widoczne znamię wspomnianego ,,bytu''. Wolała nie zdenerwować mężczyzny skoro już zaczął opowiadać o jej ojcu, którego szansa na odnalezienie wzrastała, zupełnie jak nadzieje dziewczyny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Jego Kroki | Bill CipherWhere stories live. Discover now