Strona Pierwsza

484 49 8
                                    

Gravity Falls to najdziwniejsze miejsce na świecie - tyle zapamiętała z opowieści ojca. Wszystkie jego bajki, jakie opowiadał na dobranoc kręciły się wokół tego miejsca. Bajki te były tak nietypowe i abstrakcyjne, że aż dla niej intrygujące. Nie zastanawiała się, co czyniło to miasteczko wyjątkowym czy dziwnym. 

Popatrzyła na zdjęcie w kolorowej ramce stojące na półce nocnej i uśmiechnęła się smutno. Zdjęcie przedstawiało ją jako roześmianą ośmiolatkę z rodzicami. Tęskniła za tymi czasami, choć wiedziała, że te nie powrócą już nigdy, a jej pozostało pogodzić się z szarą rzeczywistością. Spakowała kolejną bluzkę do plecaka, coraz bardziej zastanawiając się, czy to była słuszna droga.

Minęły cztery lata od zaginięcia jej ojca, który zniknął nagle i bez słowa, co zmartwiło całą rodzinę. Po roku samotności matka Amary popadła w depresję i w jej stanie bezpiecznym wyjściem było oddanie ją pod opiekę odpowiednich lekarzy, a sama Amara zamieszkała z ciotką, jej mężem i dwa lata młodszym kuzynem. 

Założyła czapkę, a potem poprawiła kasztanowe włosy, które odziedziczyła po ojcu. Szczerze zastanawiała się, co powinna mu powiedzieć, gdy w końcu by się spotkali, ale nie liczyła na to zbyt prędko. Musiała za wszelką cenę odkryć powód zaginięcia ojca, z którym miała doskonały kontakt. Analizowała różne powody i sytuacje, ale żadna nie wydawała się mieć sensu. Ostatnim tropem, który mógł rzucić światło na całą sprawę - okazało się małe miasteczko dziwactw.

- A jednak wyjeżdżasz... - westchnęła smutno Mabel, opierając się o otwarte drzwi. Amara parsknęła śmiechem na widok wełnianego swetra z kotkiem, jednak ni ze wszystkiego dało się wyrosnąć. - Nie możesz zostać?

- Nie - odparła bez zastanowienia. Była gotowa wyruszyć w świat i odszukać ojca. - Dość długo się tutaj zasiedziałam. W zeszłym tygodniu skończyłam osiemnaście lat, mogę spokojnie wyjechać i zająć się poszukiwaniami. - Wrzuciła swoją ulubioną poduszkę z jednorożcem do plecaka, której Mabel nie lubiła, i założyła go na plecy. 

Podeszła do smutnej ciotki, dotykając dłonią jej policzka, by ta na nią spojrzała.

- Wiem, że najbardziej z nas wszystkich ty cierpisz, ciociu. On był twoim bratem bliźniakiem, ta więź... jest niezniszczalna, prawda? Bliźniaki-tajniaki - parsknęła śmiechem, przez co na okrągłą twarz Mabel wkradł się słaby uśmiech. - Wrócę, obiecuję i odnajdę ojca. Wrócimy razem.

Uściskała z całych sił ciotkę, z trudem powstrzymując łzy, porzucała jeden rozdział z życia, by w końcu zakończyć historię nieszczęśliwego życia, okropnego dzieciństwa. Nie mogła naprawić przeszłości, ale mogła sprawić, że przyszłość nie zraniłaby jej więcej.

Odsunęła się od niej, by jeszcze raz spojrzeć w oczy swojej opiekunki, te same oczy, które miał jej ojciec, bo ona sama miała oczy matki, chłodne, niebieskie. Zeszła po schodach, by wejść do salonu i pożegnać się  z wujkiem i Jacobem, swoim kuzynem. Obaj siedzieli na kanapie, grając na konsoli. Stanęła obok nich, ale nie zwrócili na niej większej uwagi, więc odchrząknęła.

- Ama! - zawołał Jacob, patrząc z wyrzutem na kuzynkę. - Wyjeżdżasz! To nie fair! 

- Rozumiem, że postanowiłaś już i nie dasz się namówić - powiedział wuj, stopując grę. - Amaro, tu zawsze będzie twój dom. - Wstał, poprawiając swoją kremową koszulę w kratę. - Jeżeli nie znajdziesz niczego... nie zrażaj się, możesz do nas wrócić bez niego. Spokojnie, dobra? Hej, Stokrotko, spójrz na mnie - poprosił łagodnie, dłonią podnosząc jej podbródek. - Uważaj na siebie, okej?

Skinęła głową i szybko utonęła w ramionach wuja - to była jej rodzina. Obrażony Jacob nadął policzki.

- Jake, no weź się nie obrażaj - fuknęła zirytowana Amara.

- Wiem, że to dla ciebie ważne. Też bym szukał i był uparty jak ty, gdyby chodziło o mojego tatę, ale nie chcę byś wyjeżdżała... Nie jesteś tylko starszą kuzynką, ale i siostrą!

- Też będę tęskniła - przyznała i przytuliła go mocno.

Patrzyła na nich, a potem podeszła do leżącego na kanapie świaniaka. Przykucnęła przy nim i podrapała go po brzuchu. Naboki poruszał zadowolony nogą. Pożegnała ich raz jeszcze, gotowa na to, co ją czekało za drzwiami domu, po wejściu do autobusu, w Gravity Falls. Wyszła na korytarz, by założyć czarne trampki, ale przy niej znów znalazła się Mabel, trzymająca coś na plecami.

- Gravity Falls to najdziwniejsze miejsce na świecie. Pełne dziwactw, tego, co dzieciaki uwielbiają, no wiesz istoty baśniowe, mityczne, duchy, magia i inne śmieszne i nieprawdziwe rzeczy. Skupisko anomalii, jak mówił wujek Stanek. Puszczam cię, byś wróciła tam. Do miejsca, gdzie wraz z Dipperem przeżyłam mnóstwo przygód. Nie chcę byś jednak trafiła tam bez odpowiedniego przygotowania. - Wyciągnęła przed siebie ręce z dwiema książkami.

Jeden gruby opasły tom wyglądał jak siedem nieszczęść. Czerwona książka naprawdę wiele przeszła, miała podniszczoną okładkę, z lekko zdartą złotą sześciopalczastą dłonią i napisaną trójką. Druga książka przypominała zwykły notatnik w zielonej okładce. Amara otworzyła zeszyt, by przygryźć nerwowo wargę na widok pochyłego, ale dobrze znajomego pisma Dippera.

- To jeden z dzienników wujka Stanka o tajemnicach Gravity Falls. Pozostałe dwa znajdziesz w Chacie Tajemnic. Udaj się najpierw tam i spotkaj z Soosem. Ten notatnik to własne myśli Dippera. Kazał nigdy mi tego nie dawać tobie, ale nie mogę pozwolić byś błąkała się po tym wariatkowie - mruknęła, krzywiąc się. - I jeszcze kilka rad! - Zaczepiła ją, gdy ta złapała za klamkę.

- Serio?

- Tak! Nie umawiaj się z wampirami ani zombie, bo mogą być to karły. Nie udawaj fascynacji kukiełkami, na basenie uważaj na syreny, nie jedz oranżadki w proszku, bo będziesz ssała paluszki niewidzialnego psa.

- Co ty ćpałaś? - Amara przechyliła na bok głowę, marszcząc brwi. 

Zachodziła w głowę, czy jej ciotka na pewno dobrze się czuła. Mówiła takie dziwne rzeczy, a jednak nie wyglądała, jakby żartowała. Brzmiało to jak kolejna historyjka jej ojca, ale czuła, że Mabel upominała ją jak najbardziej poważnie. Chciała ją chronić i była jej za to wdzięczna.

- Amara... - Otworzyła usta, by coś jeszcze powiedzieć, ale zawahała się na dłuższą chwilę. - Jesteś jak Dipper. Potrafisz myśleć, nie jesteś głupia, więc wiem, że sobie poradzisz ze wszystkim, co cię tam czeka, ale... - Puknęła się w czoło palcem. - Nie daj się, zgoda?

Nie była do końca pewna, o czym i przed czym ostrzegała ją ciotka, ale nie zawiedzie. Ucałowała ciotkę i wyszła z domu, kierując się na pobliski przystanek. Wrócę, powtarzała sobie w myślach, zaciskając dłonie na ramiączkach plecaka, wrócę z ojcem. Uśmiechnęła się tryumfalnie, gdy stanęła na przystanku i w oddali dostrzegła zbliżający się autobus.

- Najwyższa pora.

Jego Kroki | Bill CipherWhere stories live. Discover now