-1-

47 4 2
                                    


~Miesiąc później~

Otwieram drzwi kluczem z breloczkiem prosiaczka. Wczoraj było otwarcie i zaczęło się pierwsi klienci, smutek, płacz i wybieranie trumien albo urn to cudowny początek wszystkiego.

- Już na miejscu szybka jesteś Jula.

- Zaraz przyjdą chłopki i odpalamy piec. To pojebane ale jaram się tym paleniem.

-Jak na ciebie to akurat normalne od zawsze byłaś ciut jebnięta.

-Dzięki Paula.- Śmieję się i idę na zaplecze zrobić kawę, z Pauliną znam się od liceum, zaczęło się od małego spięcia na korytarzu kiedy ktoś mnie popchał i przypadkiem oblałam ją sokiem wiśniowym, które zakończyłyśmy ja ze śliwą na oku, Paula złamanym nosem obie w tym starciu straciłyśmy trochę włosów. Potem było przymusowe pogodzenie się i siedzenie w jednej ławce jako „oczywiście nagroda za nasze wzorowe zachowanie", a teraz skończyło się na wspólnym zakładzie.

-Chłopaki już są, chodź wariatko będzie palenie. – Woła mnie Paula już ze swojego stanowiska pracy przyjmuje ona zamówienia na pogrzeby.

- Już biegnę – Krzyczę radośnie idąc w stronę krematorium.

- Aż tak cię cieszysz że z tego człowieka za dwie godziny będzie proszek? – Pyta z dziwną powagą Kamil, jeden z naszych grabarzy.

- Nie cieszę się że zostanie z niego proszek ale cieszy mnie to że wreszcie zobaczę jak się to robi.

-Nie martw się Julka napatrzysz się na to przez następne trzydzieści lat aż będziesz tym rzygać. -Drwi ze mnie Paula.

- Dobra koniec smętów, czy nasz interesant jest gotowy? – Przerywam tą bezsensowną dyskusję.

- Tak zwarty i gotowy na zmianę stanu skupienia – Żartuje pan Rysiu starszy facet zajmujący się właśnie obsługą krematorium.

-Pan Adam za dwie godzinki ze stałego zrobi się sypki.-Wszyscy się śmiejemy z uwagi Łukasza.

Wróciłam z Paulą do pracy papierkowej, a reszta przygotowywała petentów do ich uroczystość pożegnalnych. W szybkim tempie minął nam tydzień, oczywiście z drobnymi wpadkami, a to panowie się spóźnili delikatnie z dowozem, pomyli papiery przy odbiorze z prosektorium, któremuś się lina omsknęła i trumna za szybko spadła do katakumby, przy ubieraniu potargali ubranie zmarłego. Zabawy z nimi to wiele jest najlepsze moment to te po zamknięciu kiedy na koniec dnia siedzimy i obgadujemy co się dzisiaj działo co będzie jutro, kogo będzie trzeba odebrać z prosektorium, kto do pieca, a kto pospolicie do skrzynki.

- Podchodzi do nas ojciec tej dziewczyny i mówi że strasznie blada jest, no to mu odpowiedziałem żeby się nie martwił po prostu dzisiaj zimno jest.

-Jezu Łukasz tak do ojca zmarłej.

- A co mu miałem powiedzieć że odcienie podkładów pomyliłem.

-Że zmroziło ją za bardzo w prosektorium.- Drwi z niego pan Rysiu.

- Ja mam na dzisiaj was dość zbieram się do domu- Żegna się z nami Paula.

- Panowie wy też macie już wolne.

- Do jutra szefowo. – Mówią chórkiem i wychodzą z zakładu.

Sprawdzam jeszcze papiery, włączam alarm i szykuje sięjuż do wyjścia, kiedy rozlega się dźwięk płukania. Zaskoczona idę do sprawdzić kto to. 

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz