-2-

40 4 0
                                    


Za drzwiami stoi dwóch łysych gość z postawą goryli, ubranych w czarne skóry z naszywkami jakiegoś klubu motocyklowego.

-Ja pierdole pewnie chcą się pozbyć ciała.- Szeptam do siebie odsuwając się od drzwi.

- Spokojnie dzisiaj nikogo nie zabili.- Wystraszona głosem za mną podskakuje i obracam się do jego źródła.

- Ccco ty tu robisz?- Przede mną stoi oparta o jedną z trumien z wystawy moja przyjaciółka od czasów gimnazjum z którą straciłam Zaraz po skończeniu liceum. Zmieniła się kompletnie niegdyś przestraszona życiem niska trochę grubsza blondynka, a teraz kobieta w skórze klubu Mc czarnowłosa, szczupła z poprawioną twarzą i cyckami, jedynie wzrost został jej ten sam, jej postawa jest bardzo dominująca przyćmiłaby swoją pewnością siebie i dumą nie jednego mężczyznę który uważa się za pana i władcę.

- Przyszłam ci pogratulować własnego biznesu . – Podaje mi butelkę koniaku . -Kiedyś to było nasze wspólne marzenie. - Mówi jakby sama do siebie rozglądając się dookoła.

- To było zanim zniknęłaś wiesz jak się kurwa martwiłam. Myślałam że cię porwali, że cię torturują albo gwałcą, potem już straciłam wiarę że w ogóle jeszcze żyjesz. Możesz mi powiedzieć łaskawie gdzieś ty do cholery byłaś przez te pięć lat i co się z tobą działo.

- Nie ważne, było minęło.- No to jest kpina wszyscy się o nią martwili jej matka zawału dostała z tego nadmiernego zamartwiania się, a ona tylko było minęło.

- Po co przyszłaś bo wiem dobrze że nie po to by mi pogratulować.

- Nie wierzysz w moje dobre intencje nie spodziewałam się tego po tobie.- Podchodzi do mnie powolnym krokiem i łapie w palce kosmyk moich różowych włosów. – Niestety masz rację masz rację Julcia jestem tu w celach biznesowych. - Do pieszczenia weszła czwórka ogromnych kolesi i stanęli za Megan. Nigdy nie lubiła swojego prawdziwego imienia, zawsze się tak przedstawiała.

-Nie będę z Toba współpracować.- Zaczęła mnie przerażać ta sytuacja chciałabym z stąd zniknąć, wrócić jak zwykle do domu przywitać się z moją córą zjeść kolację, porozmawiać jak minął jej dziś dzień wykąpać się i iść spać.

- Obawiam się że nie będziesz miała wyboru, chyba że twoja córka nic dla ciebie nieznaczny. – Uśmiechała się do mnie perfidnie, a mnie przeszedł dreszcz zastanawiam się skąd ona wie o jej istnieniu przecież w ciążę zaszłam po jej zniknięciu.

-Ale skąd tyy...- Teraz to już jestem przerażona

-Proszę cię czy my wyglądamy na nastolatków co biegają z bronią i wszystkich straszą, jakbym nie była pewna że się zgodzisz nie było by mnie tutaj.- Mówi z kpiną i wyższością.

-Paulina na pewno się na to nie zgodzi- Mówię roztrzęsiona o mojej wspólniczce.

- Jeżeli nie jest głupia to nie będzie miała nic przeciwko, ona też ma wiele do stracenia.- Podeszła do mnie z uśmiechem bawiąc się nożem w ręce.

-Czego tak właściwie chcesz?- próbuję powiedzieć pewnym głosem, jednak nie za bardzo mi to wychodzi.

- Mhm... lewych papierów, transportu towaru, pozbycia się kilku sztywnych, co jeszcze to okaże się w czasie. – Wymienia krążąc w około mnie dalej bawiąc się nożem.

- No chyba sobie jaja robisz, nie będę dla ciebie robić szemranych interesów, jak nas złapią na tym to ja już nigdy z pierdla nie wyjdę.

-Shhh nie panikuj nikt cię nie złapie każdy ma swoją cenę.- Zaśmiała się krótko.-Panowie zbieramy się do jutra Julio.

I wyszli wszyscy razem posłusznie za nią dreptając jak rasowe pieski na smyczy swojej bogatej panci jak gdyby nic strasznego nie miało tu miejsca.

- Nie chcę jutra chcę żyć jak do tej pory spokojnie i legalnie. 

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz