-5-

23 2 0
                                    


- Pokaż proszę Panu Marcelowi jak się obsługuje piec.

- Po co? przecież ja to zawsze robię.

-Pana czas się już powoli kończy.-Wtrąca się Megan z perfidnym uśmiechem.

-Dziewczyno ty nawet nie wiesz na co mnie stać, błagała byś bym przestał.- Nie mogę pohamować śmiechu na to stwierdzenie Pana Rysia, Megan patrzy na niego lodowatym wzrokiem ciekawe co jest w stanie ją ruszyć żeby jakkolwiek zareagowała.

- Dobra przejdźmy już do rzeczy. – Pośpiesz nas Marcel tym swoim seksownym głosem.

- Aktualnie to wszystkie piece są zajęte, dopiero za 40 minut będzie wolny.

- To idealnie akurat zdąż przywieźć ciała.- Mówi Megan.

-Jakie ciała? przecież dwie godziny temu była dostawa nowych z kostnicy.-Pyta zdezorientowany Pan Ryszard.

- My mamy swoje których musimy się pozbyć.- Odpowiada mu Megan.

-Co ci dziecino zrobili że ich zlikwidowałaś?

-Żyli tyle wystarczy.

-To faktycznie wystarczający powód.

- Dobra jedzcie po nich a ja wszystko przygotuje.- Mówi Pan Ryszard.

- Bolo pilnuj Pana Rysia, a ty  Marcel zostań z Julcią. – Megan wydaje polecenia, zabiera ze sobą trzy swoje pieski. Zaraz słychać jak odjeżdżają samochody.

Dwójka mężczyzn odchodzi wy stronę krematorium, a ja zostaje sama z Marcelem.

- To może się czegoś napijemy?- Pyta Marcel z tym swoim zniewalającym uśmiechem, ta teraz najchętniej to kwasu siarkowego.

-Kawę zrobię.

- Czarną bez cukru poproszę.

-Dobrze zaraz przyniosę. – Przyniosłam kawę, wolny czas spędziliśmy na rozmowie która była bardzo miła. Co mnie w sumie zaskoczyło facet jest w jakimś gangu motocyklowym i zabija ludzi, jak nie ma jego szefowej i jej goryli jest kompletnie inny miły, szarmancki i roześmiany taki chłopak z sąsiedztwa. To chyba jednak błąd oceniać ludzi po tym jak wyglądają.

~40 minut później~

Tylnym wejściem dwaj ochroniarze Megan wnieśli worki z denatami. Jak je otworzyli to przeżyłam szok wydłubane oczy, rany na ustach po piłowanych zębach, połamane kosić czaszki jakby po uderzeniach pewnie młotkiem, wybite barki, wypadające wnętrzności brzucha, wykręcone kolana i ran całe ciała ranami po chłostaniu biczem. Ciała po wypadkach drogowych już wyglądają lepiej.

- Następnym razem mniej zabawy, a więcej korzyści zamiast ich tak szarpać to moglibyście wyciąć ich organy i sprzedać, za jednego z nic dostalibyście z pół miliona.- Upomina ich Pan Ryszard, czym wywołuje szok na twarzach wszystkich.

- Do tego potrzebni byli ludzie którzy znają się na tym, bo z źle wyciętego i przechowanego nie będzie pożytku.

- To żaden problem mam kogoś takiego. Były wojskowy lekarz.

- Nie no super jeszcze mi tu żołnierza sprowadźcie, może jeszcze od razu CBA i CBŚ.- Mamroczę zirytowana.

- Spokojnie kicia nic się przecież nie stanie jak będziemy uważać.- Pociesza mnie Marcel pocierając dłońmi moje ramiona. Czuje się zawstydzona tą sytuacją i już jestem czerwona na twarzy jak dojrzały pomidor. Na szczęście resztę nie wiele obeszło nasze zachowanie i dalej rozwiali z Panem Ryszardem o jego koledze z wojska.

- Dobra młody koniec miziania, chodzić pokaże wam jak to działa tylko musicie nałożyć wszyscy maski bo tam śmierdzi spalenizną. – Zwraca naszą uwagę Pan Ryszard.

- Tutaj naciskasz blokady się zwalniają, przekręcasz sobie to w prawo i otwierasz drzwiczki, wysuwasz stół  tyko w rękawicach bo jest gorący. Tu jest kanał to do tego przesuwasz popiół w niego tym sobie odsuwasz zasłonkę w tym miejscu i tak zsypujesz wszystko do urny. No to teraz kładźcie następnego i wsuwamy zamykamy drzwiczki zatrzaskujesz przekręcasz teraz w lewo i już są zablokowane no i teraz tyko dwie godziny czekania.- Kończy Pan Ryszard swoje nauki. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 27, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz