2.

922 86 19
                                    

             -Jak to bierzesz ślub? - popatrzył na mnie z takim niedowierzaniem,  że w pewnej chwili sama nie wiedziałam co mam zrobić.

-A co w tym dziwnego? - zapytałam po chwili milczenia,  nie wiedziałam w jaki sposób mam z nim rozmawiać.

-Mówiłaś, że zawsze tylko ja... - spojrzał mi w oczy.

-Ale zostawiłeś mnie pięć lat temu, pamiętasz? - warknęłam, a on tylko złapał głośno powietrze, patrzyłam na niego i docierało do mnie, że nadal kocham tego mężczyznę najbardziej na świecie i, że mimo, że mnie zostawił jest dla mnie wszystkim.

-Spędź dzisiaj ze mną wieczór, proszę. - popatrzył na mnie pełen nadziei, widziałam jak bardzo tego pragnął, tak bardzo tego chciałam, chciałam, żeby wyjaśnił mi wszystko, dlaczego przez tyle lat go nie było.

-Nie mogę. Dziś jest mój panieński, wszystko na mnie czeka... - mówiłam to choć najbardziej pragnęłam jechać z nim na koniec świata i być we dwoje.

-Proszę Cię. - powiedział takim głosem, że zmiękły mi kolana, a w oczach pojawiły się łzy.

-Jutro. Obiecuję. Jutro spędzę z Tobą czas. Spotkamy się. - wyjaśniłam mu, tak bardzo tego chciałam.

Dał mi bukiet kwiatów, obrócił się i po chwili odjeżdżał już spod mojej bramy. Stałam jeszcze chwilę i dochodziłam do siebie. Największa miłość mojego życia właśnie do mnie wróciła. Nigdy nie przestałam go kochać, ale za dwa cholerne tygodnie miałam poślubić innego. Kogoś, kto był przy mnie, kiedy Marcina nie było, kogoś kto mnie wspierał i kochał.

Miałam do wyboru wziąć ślub z mężczyzną, który mnie kochał, ale zastępował tylko Marcina, bądź dać szansę mi i największej miłości mojego życia. Co powinnam zrobić? 

Musiałam się dzisiaj upić i miałam do tego doskonałą okazję. Wiedziałam, że dziewczyny zaplanowały na pewno wyjście do klubu i dużo alkoholu, więc wykorzystam to.

Ogarnęłam się do końca, poprawiłam makijaż i po godzinie byłyśmy już w klubie i polewałyśmy alkohol. Zabrałam moją przyjaciółkę i zarazem druhnę do łazienki i musiałam z nią porozmawiać.

-Olka, nie uwierzysz. - odezwałam się wcześniej przeglądając kabiny czy nikogo nie ma - Wiesz kto stanął dzisiaj w moich drzwiach? - jęknęłam.

-Duch? - roześmiała się, była już po kilku kieliszkach i sytuacja ją wyraźnie bawiła.

-Ogarnij się, debilko! - uderzyłam ją w ramię, znałyśmy się od gimnazjum i traktowałyśmy jak siostry.

-No dobra! - strząchnęła twarzą - Jestem poważna! Jestem poważna! - powtarzała.

-Marcin... - wypaliłam od razu.

-Kto kurwa?! - krzyknęła głośno.

-Zamknij się. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby - Był u mnie Marcin.

-To on żyje do cholery? Gdzie był tyle lat? Pieprzony dupek! Myśli, że przyjdzie i co? Polecisz do niego? - mówiła jak nakręcona.

-Umówiłam się z nim na jutro. - zagryzłam usta.

-I bardzo dobrze zrobiłaś! - zmieniła swoje podejście - Kamila w sumie nigdy nie lubiłam i nie pozwolę Ci spieprzyć sobie życia, więc masz iść jutro i podjąć jakąś decyzję. - mówiła szybko i bez logiki.

-Jaką decyzję do cholery? - powiedziałam zmęczona tym wszystkim, nie wiedziałam co mam zrobić właściwie.

-Kochasz go kretynko! Wiem doskonale,  że nigdy nie przestałaś go kochać, więc chyba nie pozwolisz na to, żeby spędzić resztę życia z kimś innym? - mówiła.

-Ale on przy mnie był, wspierał, w jakimś stopniu musiałam go pokochać, skoro mamy wziąć ślub. - wyjaśniałam.

-Pokochałaś? On zastąpił pustkę po Marcinie! - postukała mnie w głowę i wyszła.

Miała rację. Nic i nikt  nie był dla mnie w życiu ważniejszy od Marcina. Nigdy!

Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam na salę, moja przyjaciółka wróciła po mnie, a przecież wyszła przede mną. Usiadła na przeciwko, ale uśmiech nawet na chwilę nie schodził jej z ryjka. Miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak, albo, że ona coś kombinuje, nie wiedziałam tylko co.

-Tańczmy moje panie! - krzyknęła radośnie.

Wypiłyśmy po shocie i poszłyśmy na parkiet. Wywijałyśmy tyłkami, bawiłyśmy się świetnie. Uwielbiałam tańczyć, a w klubie było dzisiaj sporo osób, więc było z kim tańczyć. Poczułam, że ktoś zachodzi mnie z tyłu i obejmuje w pasie i w rytm muzyki rusza się ze mną, chciałam obrócić się do niego, ale nie pozwalał mi na to. Olka za to uśmiechała się tak, że gdyby nie uszy jej uśmiech byłby dookoła głowy.

Nieznane dłonie pociągnęły mnie od dziewczyn w tłum osób, które tańczyły, w końcu przekręcił mnie przodem do siebie i pocałował. Miękkie usta mojego Marcina całowały mnie tak, jak kiedyś. Całował mnie delikatnie, ale mokro. Kochałam, gdy całował.

-Co tu robisz do cholery, mieliśmy spotkać się dopiero jutro! - powiedziałam zdenerwowana.

-Ale nie mogłem się doczekać, jedziemy do mnie? - zacisnął dłoń na moich pośladkach.

-Nie mogę, mój panieński. - wskazałam palcem na stolik, przy którym się bawiłyśmy.

-Ola była tak uprzejma i mówiła, że załatwi to. - uśmiechnął się tak uroczo, jak kiedyś, cholerny cwaniak, dlatego gdzieś zniknęła. Marcin zawsze miał głowę na karku i miał to czego chciał.

Co miałam zrobić? Pozwoliłam mu się porwać. Pozwoliłabym mu na wszystko na co tylko by chciał. Mieszkał w centrum, w wieżowcu, pod który wjechał. Byłam lekko podpita i choć starałam się jak mogłam alkohol wcale nie chciał dać za wygraną.

Wsiedliśmy do windy, oparłam się plecami, miałam na sobie białą krótką sukienkę i złote sandałki. Starałam się nie być pociągająca, ale chyba nie potrafiłam. Zagryzłam usta, a on rzucił się na mnie jak wariat. 

Przywarł mnie mocno do ściany i całował. Jego dłoń powędrowała między moje nogi i zaczęła mnie mocno i intensywnie masować. Oddychaliśmy coraz szybciej. Wiedziałam, że mnie pragnął, tak samo jak ja jego. Podwinął mi sukienkę i przejechał palcami po majtkach, a wtedy winda oznajmiła nam, że dojechaliśmy.

-Dziś znowu, jak kiedyś będziesz jęczała moje imię. - szepnął mi do ucha i ugryzł je, gdy wchodziłam do jego apartamentu.

___________

Moi kochani!
Bardzo cieszę się, że opowiadanie spotkało się z tyloma pozytywnymi słowami.

Dla autora jest to coś cudownego czytać te wszystkie ciepłe słowa!

Jeden  komentarz dodaje mnóstwo weny! Dziękuję Wam! 

Wróć do mnie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz