6.

671 58 9
                                    

           Kiedy jakimś cudem po prostu ze mnie zszedł, pozwolił się ubrać i wyjść z mieszkania czułam się podle. Nie wiedziałam gdzie byłam. Wyjęłam telefon, żeby zerknąć na lokalizację. Byłam na drugim końcu miasta. Byłam bezradna, z rozmazanym makijażem i żalem, który rozrywał mnie od środka. Doszłam do pierwszej ławki i rozpłakałam się. Co jeśli w moim organizmie będzie rozwijało się jego dziecko? Na pewno będzie. Tyle razy to we mnie zrobił, że prawdopodobieństwo było niemal stu procentowe.

Na telefonie miałam kilka nieodebranych połączeń od Marcina. Nie wiedziałam co mam zrobić, co mu powiem, jak spojrzę w oczy.

-Wszystko w porządku? - usłyszałam głos starszej kobiety, która do mnie podeszła, spojrzałam na nią - Dziecko, co Ci się stało? Potrzebujesz pomocy? - musiałam wyglądać naprawdę źle, skoro się mną zainteresowała.

-Nie, dziękuję. - pociągnęłam nosem - Wszystko jest w porządku. - starałam się uśmiechnąć do niej.

-Przecież widzę. Ktoś Cię skrzywdził? - usiadła obok mnie, była elegancka, w dodatku bardzo miła.

-Może Pani wezwać mi taksówkę? - popatrzyłam na nią, dzwonienie do Marcina nie miało sensu, a nie znałam numeru.

Kobieta bez słowa wyjęła telefon i zaczekała ze mną do momentu nadjechania auta. Nie wiedziałam kim była, ale nie zadawała pytań, po prostu obca osoba ze mną została. To było naprawdę miłe i potrzebne w tej sytuacji. 

Jechałam do domu chyba dość długo, ale nie przestałam płakać nawet na chwilę. Czułam się tak okropnie, tak bardzo się bałam. Moje życie było zmarnowane. Przez jeden głupi moment. Na szczęście w domu nikogo nie było, więc od razu pobiegłam pod prysznic, musiałam zmyć z siebie ślady tego potwora.

Jakim cudem Marcin domyślił się, że jestem w domu nie mam pojęcia, ale kiedy zobaczyłam jego auto na podjeździe, wybiegłam i bez słowa rzuciłam się w jego ramiona. Płakałam jak dziecko, czułam się tak bardzo skrzywdzona, moje serce pękało.

-Co się z Tobą działo, do cholery? - popatrzył na mnie - Dlaczego płaczesz? Coś Ci powiedział? - zadawał pytania, a ja przez płacz nie mogłam nic powiedzieć, byłam naprawdę załamana.

-On... On... - jąkałam się, nie potrafiłam wymówić tego, co on mi zrobił.

-Co on?! - zdenerwował się - Coś Ci zrobił? - odsunął mnie na odległość swoich rąk, żeby spojrzeć mi w oczy.

-Dał mi jakąś tabletkę, straciłam przytomność i zgwałcił mnie! - rozpłakałam się jeszcze bardziej - Doszedł we mnie, powiedział... - zaniosłam się - Że będę nosiła w sobie jego dziecko. - wyłam, nie mogłam przestać.

-Zabiję skurwysyna. - powiedział raczej sam do siebie, ale słyszałam.

-Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. - wtuliłam się w niego mocno.

-Może mu się nie udało, skarbie. - wiem, że chciał mnie pocieszyć, ale słabo mu to wychodziło.

-Zrobił to kilkukrotnie, dla pewności. - pokazałam mu siniaki na nadgarstkach - Dla pewności... - powtórzyłam załamana.

-Jedziemy na policję. - powiedział pewnie - Czy pozwolisz mi zająć się nim sam? - spojrzał mi w oczy.

-Nie, proszę... nie... - mówiłam, a raczej bełkotałam, nie wiedziałam co mam zrobić, miałam poślubić potwora.

-Może powinniśmy postarać się o tabletkę dzień po? - zaproponował na szybko i to był moment, w którym dziękowałam, że go mam, to mogło uratować wszystko.

-Boże... - szepnęłam - Tak... - wtuliłam się w jego ramiona.

-Najpierw policja, później tabletka. Bez dyskusji. Musi za to odpowiedzieć. - mówił ostro, Marcin był osobą, z którą się nie dyskutowało w momentach, w których wiedział, że ma rację.

Nie mogłam zrobić za wiele. Po kilku godzinach spędzonych na komendzie i przesłuchaniach mogłam wreszcie ponownie wtulić się w ramiona mojego ukochanego. Chciałam,  żeby cała rodzina, wszyscy dowiedzieli się kim tak naprawdę jest Kamil i co mi zrobił. 

Weszliśmy do domu, rodzice pierwszy raz od lat widzieli Marcina, ale nie to teraz było najważniejsze dla nich. Usiadłam w salonie razem z nimi, a Marcin poszedł po wodę. Po chwili położył przede mną blister z jedną tabletką w środku.

-Jesteś pewna? - mama popatrzyła na mnie z troską.

-Niczego nigdy nie byłam bardziej. - wyjęłam ją i szybko popiłam.

-Dzwonili jego rodzice. Zatrzymali go już. Chcieli Cię za niego przeprosić. - mówiła spokojnie.

-Powinni się wstydzić dzwonić. - warknął ojciec - Sam bym go zajebał. - zrobił łyk drinka, czułam się tak podle.

-To nie jest ich wina. - szepnęłam, jego rodzice są naprawdę w porządku, zawsze byli,  nie mogłam im niczego zarzucić - Wpadł w szał. - płakałam - Mamo, nie mogłam zrobić inaczej. Kiedy Marcin wrócił... - wzięłam jego dłoń, tak bardzo go kochałam.

-Nie mów nic, skarbie. - przerwał ojciec - Idź się połóż. Marcin. - skierował pytanie do niego - Zostaniesz z nią? - mówił, jakby bał się, że coś sobie zrobię.

To byłoby najlepszym wyjściem, ale nie mogłam. Już teraz chyba nic mi nie zagrażało. Miałam swojego ukochanego obok siebie. Weszłam na górę i położyłam się, a kiedy ciało Marcina spoczęło obok mnie mocno się wtuliłam. Pocałował mnie we włosy. To było uczucie, którego tak bardzo pragnęłam. Pragnęłam tylko jego. 

Wróć do mnie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz