8.

724 56 12
                                    

              Podjechaliśmy podmój dom, rodzice byli w salonie, ale na szczęście łazienka byłateż na górze i miałam duże szanse, że nie dowiedzą się o tym,że robię test. Weszliśmy do pokoju, ścisnęłam za rękęMarcina.

-O, jesteście. -odezwała się mama – Zjecie coś? - zatrzymała się w drodze zsalonu do kuchni.

-Nie, Magda jadłakebaba. - Marcin zaśmiał się pod nosem – My tylko na chwilę,Madzia chce się przebrać. - mówił za mnie, bo ja miałam nietylko nogi jak z waty, ale zaschło mi tak w buzi, że nie byłam wstanie wydobyć z siebie słowa.

Puściłam jego rękęi poszłam od razu do kuchni, nalałam sobie wody i wypiłam duszkiemszklankę. Mama weszła za mną, a słyszałam jak Marcin rozgadałsię z ojcem.

-A gdzie jedziecie?- zaczęła przesłuchanie – Co będziecie robić? Jadłaś kebaba?Nie możliwe. - zaśmiała się pod nosem – Aż narobiliście mismaka. Chyba namowie ojca na jakiegoś fastfooda. - mówiłarozbawiona.

-Nie wiem cobędziemy robić. - odpowiedziałam krótko.

-A co wypokłóciliście się czy co? Jakaś blada jesteś. - podeszła domnie – Nic Ci nie jest? Dobrze się czujesz? - wypytywała,chciałam jej powiedzieć, że jeszcze nie wiem czy coś mi jest,ale zaraz się dowiem.

-Wszystko okej,mamo. - powiedziałam zmęczona jej pytaniami, kochałam ją, byłamoją najlepszą przyjaciółką, ale nie lubiłam gdy zadawała tylepytań – Idę się przebrać. - wyszłam z kuchni – Chodź zemną. - spojrzałam na Marcina.

-Będzie Ci pomagałzmienić ubrania? - zapytał z zaciekawieniem tata.

-Tak. - urwałamkrótko, a Marcin coś szepnął do niego i obaj zaczęli się śmiać.

Normalnie pewnieśmiałabym się z nimi, ale nie teraz. Teraz ważyły się mojelosy, nie chciałam być w ciąży, nie mogłam w niej być docholery. Weszliśmy na górę. Wyjęłam test z torebki iprzeczytałam jak mam go wykonać. Nie odzywałam się do Marcina,było mi na zmianę zimno i gorąco, czasem robiło mi się nawetsłabo.

-Idę. - popatrzyłamna niego, to co wtedy czułam było nie do opisania, nie byłamgotowa na dziecko, a poza tym bałam się, że to może nie byćpotomek Marcina.

-Trzymam kciuki. -odezwał się, odrywając znad ulotki – Piszą, że pokażetygodnie, od jednego do dwóch, od dwóch do trzech lub więcej niżtrzy. - zastanowił się – W takim razie jeśli wskaże toostatnie... - chciał mówić dalej, ale mu przerwałam.

-Nie! Nie mów tegodo cholery! - popłynęły mi łzy, nie chciałam nawet dopuszczaćdo siebie tej myśli, to nie mogło być jego dziecko. Nie mogłamnosić pod sercem dziecka, które jest nie Marcina. To jego kochałamna zabój i z nim chciałam tworzyć pełną rodzinę. Chciałamurodzić jego dziecko. Przytulił mnie mocno, ale trochę czasuminęło zanim doszłam do siebie. Wzięłam głęboki oddech iskierowałam się do toalety.

Wykonałam go,umyłam ręce i wyszłam do niego.

-3 minuty... -szepnęłam podając mu test.

Nie odzywał się,spojrzał na niego i na mnie. Nie możliwe, że minęły już trzyminuty. Wziął znowu ulotkę, nie wiem co na niej sprawdzał, aleten czas jak czytał ją ciągnął mi się jak godziny. Chciałam,żeby to on zobaczył, bo ja mogłabym stracić przytomność zwrażenia.

-Pozytywny, 1-2 –powiedział to spokojnie, nie wiedziałam co zrobić, co będziedalej. Cieszyłam się, że to dziecko Marcina, tego byłam pewna, boz nim robiłam to w tym czasie, ale nie chciałam teraz miećdziecka, nie byłam na to gotowa, no gdzie do cholery, ledwo co domnie wrócił, chciałam cieszyć się życiem, a nie za chwilę praćpieluchy. Wiem, że wiele osób, nie może mieć dzieci i wielezlinczowałoby mnie za te słowa, ale ja po prostu nie czułam sięgotowa na rolę matki. Nie potrafiłabym odnaleźć się w tym,opiekować się tym maleństwem, bałam się.

Wzięłam od niegoten test, spojrzałam na niego, nie był pozytywny.

-Idiota. - warknęłamna niego zła, rzuciłam w nim testem i wyszłam z pokoju,skierowałam się na dół.

-Nie przebrałaśsię? - mama popatrzyła na mnie zdziwiona, cholera jasna.

-Zaraz sięprzebiorę. - wróciłam na górę, złapał mnie na wejściu ipocałował namiętnie.

-Nawet jeśli, niechciałabyś mieć ze mną dziecka? - patrzył na mnie tym swoimspokojnym spojrzeniem.

-Chciałabym się dotego przygotować mentalnie. - powiedziałam cicho.

-Ciesz się znegatywnego, bo jak dziś w Tobie dojdę to na bank zostanieszmamusią. - roześmiał się głośno, aż go uderzyłam w ramię.

____________

Myszki moje, 

bardzo Was przepraszam, że tak się obijam, ale mam tyle na głowie, że sama nie potrafię ogarnąć się z życiem!

Buziaki!

Wróć do mnie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz