+ Rozdział 14 +

651 70 26
                                    

Mephistopheles

Do rezydencji wróciłem po północy, była sobota, więc nie byłem jakoś zdziwionym tym, że nastolatek jeszcze nie spał i aktualnie siedział w salonie i oglądał telewizję – robi tak co sobotę, ogląda telewizję do późnych godzin, po czym idzie spać. Nigdy nie zwracałem mu uwagi i dziś też nie miałem zamiaru wysyłać go do łóżka. Dzięki temu będzie spać do południa, a ja będę miał więcej czasu na zastanowienie się, co mu powiem na temat mojego feralnego samopoczucia. Kłamanie, że mój obecny stan, to wynik jakiejś grypy, będzie niewłaściwie i po pewnym czasie zacznie coś podejrzewać. Moje ciało potrzebuje więcej czasu niż trwanie grypy. A Bastien nie może zacząć niczego podejrzewać.

   W swojej sypialni położyłem się od razu do łóżka. Czuje się okropnie, ale nie mogę przekładać swojego samopoczucia ponad swoją misję. W końcu to nie pierwszy raz kiedy byłem ranny. Biorąc pod uwagę inne moje rany, to dzisiejsza, to tylko zwykłe draśnięcie.

To mi nawet coś przypomniało...

(....)

Nie powinieneś teraz odpoczywać? – pyta mój ukochany, nie jest on już nastolatkiem, a dorosłym mężczyzną. Głową rodu. To, co nas łączyło, już dawno zostało zakończone. Wiedziałem, że tak musieliśmy. On nie mógł tak ryzykować, a ja nie mogłem przysporzyć mu żadnych problemów. Jednak, w takich chwilach jak te, czułem, że to uczucie wciąż w nas żyje.

Może – wzruszyłem, ramionami wstając z fotela. Jakoś nie potrafiłem przemóc się i zostawać z nim sam na sam. Po prostu bałem się, że te wszystkie dni tęsknoty za nim, w końcu znajdą ujście i zrobię coś, czego możemy później żałować. A raczej ja, bo przecież teraz mężczyzna nosi rodowy pierścień z fragmentem mojej duszy. Może dzięki temu zmusić mnie do zrobienia wszystkiego. Ale nie musiałby; spełniłbym każdą jego prośbę, bez sprzeciwu.

Byłeś poważnie ranny – mówi i zakłada dłonie na piersi. To mi odkrycie! Mam przypomnieć mu przez kogo zostałem ranny? Przeżyłem chyba dlatego, że kurczowo trzymałem się myśli, że będę mógł go zobaczyć, że przez chwilę zaszczyci mnie swoim spojrzeniem – tak samo ciepłym jak wtedy. Dlatego nie mogłem umrzeć przed nim.

W dodatku to była moja wina – mówi, w jego głosie słychać skruchę.

Zostałem zraniony, bo źle oceniłem sytuację – mówię.

Jednak gdybym cię nie wysłał... – zaczyna, zawsze taki był. Obwiniał się o wszystko, ale przecież nie potrafi przewidzieć przyszłości. Robi wszystko, by zapewnić sobie i swojej rodzinie bezpieczeństwo.

Wydałeś taki rozkaz, bo uważałeś to za słuszne posunięcie, to moja wina, że dałem się zaatakować – mówię, po czym się uśmiecham – Żyję, nie?

Masz szczęście, inaczej poszedłbym za tobą, by cię ochrzanić za to, że mnie zostawiłeś – mówi, a jego głos delikatnie drży.

Chodzenie sprawiało mi ból, ale musiałem odejść. Nie chciałem, by mnie widział. Jak on może mówić mi takie rzeczy? Nie jestem dla niego już ważny. Ma żonę, która jest w ciąży, będzie ojcem – powinien się na tym skupić. A ja będę robić, wszystko, co w mojej mocy, by ich ochraniać. By jego dziecko również mogło mieć spokojne życie, a przynajmniej na tyle spokojne, by osiągnąć wiek dorosły i zostać kolejną głową rodu.

Mephistopheles – głos mojego ukochanego jest karcący – Naprawdę powinieneś odpoczywać – kiwam głową na znak, że się zgadzam. Chociaż w rzeczywistości w ogóle się z nim nie zgadzam. Niby w czym?

Ledwo trzymasz się na nogach – zauważa. Tak jakby jestem jeszcze świadom mojego stanu. Mój ukochany podchodzi do mnie i otacza mnie ramieniem.

Kiedy mnie przerosłeś? – pytam, muszę czymś zająć myśli.

Czy twoja spostrzegawczość ucierpiała? Zawsze byłem wysoki.

Nieprawda! Kiedyś byłeś drobniejszy i mniejszy! Mogłem cię objąć jedną ręką, a teraz... – zamilkłem, zdając sobie sprawę, że chyba przesadziłem. No i nie powinienem tak krzyczeć. Jeszcze ktoś mógłby to usłyszeć i... Mój ukochany tylko zaśmiał się w odpowiedzi. Pomógł mi usiąść z powrotem na fotelu.

Odpoczywaj – polecił, po czym przeniósł wzrok na moją koszulę, która zdążyła już przesiąknąć krwią – Pójdę po kogoś, by zajął się twoją raną – dodaje po chwili.

(....)

Nie mogłem spać, chociaż w mojej sytuacji sen byłby najbardziej wskazany, to nie potrafiłem zmrużyć oka. Nie potrafiłem, bałem się, że kiedy ja będę spać, Bastienowi może stać się krzywda. To już nie były, żarty. Nie z Magnusem, teraz będzie robił wszystko, by mieć mnie po swojej stronie. Zgaduję, że przez jakiś czas będę dość często bliski śmierci, ale nie zabije mnie. Wciąż jestem cennym nabytkiem, nie? W końcu rodzina, której służy, byłaby niezwyciężona. Posiadać dwóch Pierwszych? Jeszcze nikomu się nie udało. Jednak ja nie miałem zamiaru służyć nikomu innemu! I w końcu do tego ograniczonego umysłu Magnusa dotrze, że to bez sensu i skoro nie wpłynie w żaden sposób na moją decyzję, to mnie zabije. Nawet bez pana jestem potencjalnym zagrożeniem, a gdybym znalazł sobie innego? To wszystkich stawia w dość nieciekawej sytuacji.

Jednak mam nadzieję, że Magnus mam zamiar męczyć mnie tak przez kilka lat – wiecie, żeby Bastien się usamodzielnił.

To zbyt odległe marzenie, Mepshistopheles, ale chociaż niech będzie dorosły, bym mógł go, z czystym sumieniem, zostawić. Do tego czasu muszę być ostrożny.

****

– Wyglądasz nieciekawie – komentuje Bastien kiedy przychodzi do kuchni na śniadanie. Nie mam ochoty nawet zaprzeczać, bo mówi prawdę. Najchętniej bym leżał i nic nie robił, ale wciąż martwię się o swój dom. Nie chcę spłonąć żywcem! Dobra nie spłonąłbym żywcem, ale no... Nie ma! Nie pozwolę mu panoszyć się po kuchni! Jeszcze zrobi coś głupiego!

Nim Bastien przyszed,ł zdążyłem opróżnić większość moich zapasów z krwią. To, co miałem starczyłoby mi na co najmniej rok. Jednak z racji, że jestem ranny, mój organizm potrzebuje więcej, zawartych w krwi, składników odżywczych, by pomóc mi w szybszej regeneracji.

– Mało spałem – kłamię – Miałem sporo pracy – wzdycham głośno.

– No tak, dzwoniłem wczoraj do ciebie, ale odebrała Ciciene i powiedziała, że nagle wezwano was do firmy i że macie jakieś kłopoty... Wszystko gra? – pyta nastolatek kiedy opieram się o szafki, by nie upaść. Rana dała o sobie znać i zaczęła promieniować tępym bólem. Powinienem, chociaż spędzić jeden dzień na nic nie robieniu, ale nie mogę pozwolić, by Bastien coś podejrzewał!

– Tak, tak... Zakręciło mi się w głowie – mówię, zbywając nastolatka, który stanął obok mnie. To nie był dobry pomysł; moje zmysły wariowały, a jego zapach jest zbyt kuszący.

– Miałem oddzwonić – zmieniam szybko temat – Ale wyleciało mi z głowy, wróciłem późno i nawet w domu pracowałem – posyłam mu delikatny uśmiech. No idź sobie! Bo jednak zawinę cię w folię bąbelkową i wrzucę do piwnicy!

– Aha – rzuca i odsuwa się ode mnie. Dziękuję ci! Bardzo ci dziękuję.

– Powinieneś odpocząć – radzi mi nastolatek, w innym przypadku zacząłbym się śmiać, ale to było bardzo znajome. To uczucie, troski.

– J-jasne – odpowiedziałem cicho.


Cóż, Silverthorn, nie ma nic wiele do powiedzenia, bo nie ma nic w ogóle do powiedzenia, więc... Co tam u was Flohe? 

The Divided Heart //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz