Rozdział 2

374 39 55
                                    

Obudziłam się, gdy tylko usłyszałam dźwięk budzika. Rozejrzałam się po pokoju i z uśmiechem stwierdziłam, że nadal jestem w swoim domu, a nie w Nowym Jorku. Od razu wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i wykonałam pozostałe poranne czynności. Następnie poszłam do kuchni, gdzie zjadłam śniadanie i zorientowałam się, że za chwilę zaczynam zmianę w sklepie.

Zajęłam się układaniem towarów na półkach, a kiedy już uporałam się z tym zadaniem, usiadłam za ladą i czekałam na ewentualnych klientów. Było jeszcze bardzo wcześnie, więc nie spodziewałam się dużego ruchu. Po kilkunastu minutach do sklepu wszedł mój ojciec, więc się z nim przywitałam.

– Nadia, dlaczego nie założyłaś hidżabu? – zapytał, mierząc mnie wzrokiem.

– Mówiłeś, że nie muszę go nosić jeśli nie chcę, więc stwierdziłam, że nie chcę – odparłam, wzruszając lekko ramionami.

Mój ojciec delikatnie skinął głową, ale nie zdążył nic odpowiedzieć, bo w tym samym momencie do sklepu wszedł Guzmán. Na jego widok od razu się uśmiechnęłam. Chłopak przywitał się z moim ojcem.

– Przyszedłem tutaj, żeby... – chłopak poprawił ręka włosy, szukając odpowiednich słów.

– Żeby kupić szparagi? – dokończyłam za niego, po czym zaczęłam się śmiać.

– Nie tym razem – Guzmán również się roześmiał i mrugnął do mnie jednym okiem. – Przyszedłem tutaj, żeby zabrać pańską córkę na randkę – tym razem zwrócił się do mojego ojca.

Guzmán odkąd go poznałam był bardzo pewny siebie i w jakiś sposób imponował mi tym. Obydwoje wiedzieliśmy, że jego relacja z moimi rodzicami nie była najlepsza, a mimo to przyszedł tutaj i chciał zabrać mnie na randkę. Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Mój ojciec bardzo niechętnie zgodził się, żebym poszła z Guzmánem i powiedział, że może zastąpić mnie w pracy. Dlatego szybko udałam się do swojego pokoju, aby przygotować się na randkę. Byłam bardzo podekscytowana, ponieważ nigdy nigdzie nie wyszliśmy tak oficjalnie. Na dnie mojej szafy znalazłam czarną, rozkloszowaną sukienkę, która sięgała mi przed kolano. Zabrałam ją do łazienki, gdzie przebrałam się i wykonałam lekki makijaż.

Przez kilkanaście minut spacerowaliśmy po okolicy. Przez cały czas trzymałam Guzmána za dłoń i dzięki temu czułam się naprawdę dobrze. Nie miałam wątpliwości, że każdy kto nas mijał myślał, że jesteśmy parą. Dlatego trochę zaczęłam żałować, że nigdy oficjalnie sobie tego nie powiedzieliśmy. Jednak wolałam cieszyć się chwilą, nie chciałam się dziś niczym przejmować.

– Dokąd idziemy? – zapytałam nieco zniecierpliwiona, zerkając na Guzmána.

– Niespodzianka – odpowiedział wymijająco, delikatnie się uśmiechając.

Już więcej nie dopytywałam, ale musiałam wykorzystać do tego całą cierpliwość, jaką posiadałam. Po kilkunastu minutach Guzmán oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Moim oczom ukazało się małe jezioro, otoczone plażą, za którą rozciągał się las. To miejsce było idealne, nie wyobrażałam sobie, że nasza pierwsza randka mogłaby mieć piękniejszą scenerię. Guzmán ścisnął mnie mocniej za dłoń i zaprowadził w stronę drewnianego pomostu, na którym po chwili usiedliśmy. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka i podziwiałam widoki.

– Podoba Ci się? – zapytał Guzmán, delikatnie gładząc moją dłoń.

– Jest cudownie – odpowiedziałam cicho.

– A wiesz co mi się podoba? – zadał kolejne pytanie. Nieznacznie odsunęłam się od Guzmána i spojrzałam na niego, kręcąc przecząco głową. – Ty – dodał.

Na jego słowa od razu się uśmiechnęłam. Chłopak położył dłoń na moim policzku i delikatnie go pogładził. Po chwili przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i wpił się w moje usta. Oddawałam wszystkie jego pocałunki i jeszcze bardziej je pogłębiałam. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, cały czas się uśmiechałam.

– Powinienem był już dawno Cię o to zapytać – wyszeptał prosto w moje usta. – Zostaniesz moją dziewczyną?

– Oczywiście, że tak – odpowiedziałam bez wahania i znów musnęłam jego usta.

Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie. Siedzieliśmy przytuleni i obserwowaliśmy okolicę. Byłam bardzo szczęśliwa, kochałam Guzmána i chyba gdzieś w głębi duszy potrzebowałam tego, by móc w końcu nazywać go moim chłopakiem.

– Opowiedz mi coś o tym miejscu, jak je znalazłeś? – zapytałam zaciekawiona, bawiąc się palcami chłopaka.

Mieszkałam w Madrycie przez całe moje życie, a nigdy tutaj nie byłam. Ponadto nie było tutaj nikogo oprócz nas, więc wnioskowałam, że to miejsce nie było zbyt często odwiedzane.

– Pierwszy raz przyszedłem tutaj, gdy miałem dziesięć lat, gdy dowiedziałem się, że moi rodzice nie żyją, a ja miałem trafić do rodziny zastępczej. Chciałem być sam, chciałem uciec od tego wszystkiego, co się działo. Moi rodzice byli narkomanami, ale mimo tego kochałem ich i ich śmierć bardzo mną wstrząsnęła. Od tamtej pory przychodzę tutaj, gdy chcę pobyć sam, gdy chcę pomyśleć albo oderwać się od wszystkiego. Po śmierci Mariny byłem tutaj praktycznie codziennie, a teraz zmarł Polo i znów ciągle tutaj jestem, ale dziś pierwszy raz nie przyszedłem tutaj sam, jesteś pierwszą osobą, którą tutaj przyprowadziłem – Guzmán delikatnie się uśmiechnął.

– Nie mogę uwierzyć w to, że spotkało Cię tak wiele okropnych rzeczy – odparłam cicho, wpatrując się w nasze splecione dłonie.

– Kochanie nie smuć się, nie opowiedziałem Ci tego, żeby było Ci przykro – Guzmán delikatnie pogładziłam wierzch mojej dłoni. – Nie miałem łatwego życia, ale za to teraz czeka mnie już tylko szczęście, bo mam Ciebie – dodał, patrząc mi w oczy.

Czułam dokładnie to samo co Guzmán. Przeszliśmy naprawdę wiele, ale teraz mieliśmy siebie i wydawało mi się, że już nic złego nie mogło się wydarzyć.

– Decyzja o pozostaniu w Hiszpanii była zdecydowanie najlepszą, jaką podjęłam w życiu – powiedziałam rozmarzona. – W porządku może drugą najlepszą, pierwszą było to, że zdecydowałam się przyjąć stypendium i uczyć się w Las Encinas, bo dzięki temu poznałam Ciebie – dodałam, uśmiechając się lekko.

– Jesteś taka urocza kiedy się uśmiechasz – skomentował, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

– Nie mów tak, bo się wstydzę – zaśmiałam się cicho, łapiąc chłopaka za dłoń.

– W takim razie jeszcze częściej będę Ci mówił takie rzeczy, żebyś przestała się wstydzić – odparł, bawiąc się moimi palcami. – Jesteś piękna – wyszeptał prosto do mojego ucha.

Pokręciłam rozbawiona głową. Wiedziałam, że jak Guzmán sobie coś postanowił to raczej nie zmieniał swojego zdania. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka i wpatrywałam się w nasze splecione dłonie.

– Kocham Cię – powiedziałam cicho, nie patrząc na Guzmána.

Chłopak momentalnie się ode mnie odsunął i spojrzał prosto w moje oczy.

– Wow – powiedział tak cicho jak ja przed chwilą. – Mogłabyś powtórzyć?

– Kocham Cię bardzo, bardzo – odpowiedziałam pewnie, uśmiechając się lekko.

Guzmán zniwelował odległość, która nas dzieliła i od razu wpił się w moje usta. Bez zastanowienia pogłębiłam pocałunek i wplotłam palce w jego włosy.

– Ja też Cię kocham, najbardziej na świecie – wyszeptał prosto w moje usta, gdy się od siebie oderwaliśmy.

one step closerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz