31.

6.3K 245 11
                                    

Michael

Stukałem palcem nerwowo o blat biurka, czekając na pojawienie się mojego starego znajomego. Był kiedyś bliską mi osobą, jednak przez swoje nieodpowiednie zachowanie, został zmuszony do wyjechania z kraju, bo inaczej siedziałby teraz w więzieniu. Nie wiedziałem czego mógł chcieć, jednak czułem, że za jego wizytą będzie kryć się drugie dno.

– Michael! Przyjacielu! – wparował do mojego gabinetu bez pukania, jednak puściłem to kątem oka.
– Thomas, witaj. – wyciągnąłem dłoń do mężczyzny, który od razu ją złapał.
– Jak dobrze znów Cię widzieć. – uśmiecha się, zasiadając na przeciwko mnie.
– Ciebie również. – odpowiadam. – Powiedz co tu robisz? – pytam, patrząc na mężczyznę, który przez ostatnie lata zbytnio się nie zmienił.
– Przyjechałem w odwiedziny. – odpowiada.
Ja już znam te całe odwiedziny, na kilometr śmierdzi mi tu czymś jeszcze.
– I myślisz, że ja Ci w to uwierzę? – prycham. – Mów czego chcesz. – mówię to ostrzej niż zamierzałem.
– Potrzebuję pracy, a dowiedziałem się, że Twoje interesy zaczęły się rozwijać. – od razu wiedziałem, że coś jest na rzeczy.
– Myślisz, że dam Ci pracę w kancelarii? Jeżeli tak to muszę Cię rozczarować. – mówię zgodnie z prawdą, poprawiając się na siedzeniu.
– Bracie, ja mówię o tym drugim interesie. – porusza brwiami, uśmiechając się.
– Skąd o tym wiesz? – pytam, patrząc podejrzliwie na starego przyjaciela.
– Ma się swoje kontakty. – wzrusza ramionami.
– Nie mam czasu na szkolenie Cię, mam zapierdol na głowie. – kwituję.

Nie mam ochoty na wdawanie się z nim w dyskusje, nie teraz kiedy moje życie się wali i myśle tylko o tym, czy uda mi się odbić Olivię.
– Gdybym nie potrzebował Twojej pomocy, to by mnie tu nie było. – nie daje za wygraną.
– Zobaczę co da się zrobić, przyjedź jutro pod ten adres, punkt dziewiąta. – podaję mu kartkę z adrsem, wzdychając zrezygnowany.
– Dzięki stary! Na pewno nie pożałujesz. – wyciąga dłoń w moją stronę, którą chwytam.
– Mam nadzieję. Do jutra. – odprowadzam go do wyjścia.

Może i kolejna para rąk przyda mi się przy walce, która zbliża się wielkimi krokami. Dziękowałem Bogu za ojca, który w szybkim czasie zorganizował spotkanie, na którym doszło do kilku sojuszy, dzięki którym w dużej mierzę jestem na wygranej pozycji. Liczę, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, który wertowałem z swoimi ludźmi kilkakrotnie.
Przysięgam, że jak dorwę w swoje ręce ludzi, którzy nas rozdzieli, zabiję ich z zimną krwią.

Idę po Ciebie, jestem już coraz bliżej.


Olivia

Mówią, że nadzieja umiera ostatnia, czyli po tym jak człowiek ją straci nadchodzi koniec? Liczę na to, że jest inaczej, bo moja nadzieja umarła jakiś czas temu. Od koszmarnego dnia, minęło już dość sporo czasu, bym mogł dojść do siebie. Jednak mój stan psychiczny wcale się nie polepszył. Dni uciekają mi przez palce, zbliżając mnie tym samym do rozwiązania ciąży. Jeżeli nikt nie zdoła mnie uratować, tak odbiorą mi dziecko. Nie chcę nawet o tym rozmyślać, bo treść żołądka od razu podchodzi mi do gardła.

Nie wiem czym jest spowodowane zachowanie naszych oprawców, ale ani ja, ani Emily nie zostałyśmy dotknięte od dłuższego czasu. Cieszę się z tego ogromnie, bo widzę, że moja współlokatorka dopiero co nabiera sił i nie zniosłabym, gdyby kolejny raz zrobiono jej krzywdę.

Odwracam się w stronę kobiety, której sylwetkę ledwo zauważam przez panujący półmrok. Kolejny dzień minął, kolejna noc przede mną, która jest najgorszym momentem w całym dniu. Myśli wtedy krążą w mojej głowie z zdwojoną siłą, a upragniony sen nigdy nie przychodzi tak szybko jakbym tego chciała. Co noc duszę się własnym szlochem, każdej ciemnej nocy myślę o silnych ramionach Michaela, który otula mnie do swej klatki i zapewnia, że już będzie tylko lepiej. Jednak to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni, który choć na chwilę pozwala mi usnąć z spokojem na duszy.

Uciekając z ciemności Tom l - | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz