ʟᴀᴄᴜɴᴀ

264 41 4
                                    

lacuna - (n.) a missing part

_______________

Szczerbatek zawsze wspierał Czkawkę.

A Czkawka zawsze to wiedział.

Właściwie zaczęło się od samego początku, tak niewinnie, jak to tylko było możliwe; po prostu siedzieli w ciszy otoczeni ciszą Kruczego Urwiska i nastoletni chłopiec relacjonował smokowi równie nastoletnie problemy, a ten zaledwie odmrukiwał coś po swojemu, ewentualnie powiercił się trochę, by uzyskać odrobinę pieszczot.

Ale to mu w zupełności wystarczało. Sama obecność gada powodowała, że Czkawka, chociaż siedział na zimnej ziemi, a wiatr smagał go po twarzy, nigdy nie czuł się bardziej w domu jak właśnie w takich momentach. Po co było mu ciepło chaty, skoro miał smocze łuski? Jaki sens miało wgapianie się bezcelowo w sufit, jeśli tuż nad nimi błyszczało rozgwieżdżone niebo?

Dopiero kilka lat później dostrzeże, że wtedy wszystko było jakieś takie... prostsze. I ówcześniejsze problemy nie były aż tak straszne jak wtedy myślał, a wręcz miło wspominał czas, gdy tylko takie zaprzątały mu głowę. Takie banalne, takie infantylne, takie...

Po śmierci Stoicka cała beztroska i szaleńcza chęć wolności osłabły, wręcz chorobliwie wyblakły, radość z najprostszych rzeczy zastąpił ciężar żałoby i natłok obowiązków, które spadły nagle na barki młodego wodza niczym worek kamieni. I Czkawka, chociaż starał się jak mógł, żeby wyglądać wiarygodnie gdy przywdziewał na twarz swój półuśmiech, szedł z podniesioną głową albo sumiennie uczestniczył w naradach, tak tylko Szczerbatek i Astrid byli jedynymi i w pełni świadomymi świadkami tego, jakim kłamstwem żyła wioska.

Jednak, gdy Astrid wracała do swojego domu, tylko czarne jak noc skrzydła smoka mogły utulić drżące w szlochu ciało chłopaka, który był po prostu inny od całej reszty. Stracił za wiele w zbyt krótkim czasie, aby po prostu bez zająknięcia wrócić na właściwy tor tak szybko, jak starał się wmówić to ludności Berk, podczas kiedy stąpający cicho przyjaciel u jego boku kątem zielonych ślepii obserwował pękającą powoli powłokę.

I Szczerbatek wówczas postanowił nie dopuścić do momentu, w którym cienki lód dzielący rozpacz od smutku pęknie, odbierając mu tego radosnego chłopca z wiecznie rozwichrzonymi włosami. Fakt, że rzeczywiście mu się udało nawet dla niego samego był niesamowicie zadziwiający.

Bo smok nie mówił, a słuchał. Chyba właśnie to stanowiło klucz do sukcesu, klucz do utrzymania przy sobie tamtego Czkawki, z którym podbijał nieba i eksplorował oceany; tamtego Czkawki, który tworzył setki map, by pomieścić wszystkie wyspy, smoki i trasy, jakie zwiedzili przez pięć lat.

Słuchanie wystarczało, leczyło krwawiące rany. Przez całe noce smocze łuski przyjmowały na siebie potoki łez, setki „co by było gdyby", pretensji, żalów i całej masy emocji, których Czkawka zwyczajnie nie miał siły w sobie dusić. I nie mógł być bardziej wdzięczny stworzeniu podobno nie posiadającemu uczuć.

Za te wszystkie wymruczane, smocze kołysanki, za ciepłe skrzydła, za... za samą obecność w tym trudnym czasie, jaki pozwolił mu odnaleźć siebie. Swoje najmocniejsze i najsłabsze strony, cechy, o których nawet nie wiedział, a tak bardzo potrzebował. Zrozumiał, że brakującym kawałkiem w jego niespójnej całości była cząstka smoczej duszy, którą przyjaciel mu podarował. Inny widok na świat, inny pogląd, inne życie i rozumowanie pozwoliło mu poskładać na pozór niepasujące do siebie elementy w finalną całość.

Szczerbatek zawsze był. Niezależnie od sytuacji, emocji, dnia, godziny czy pogody. Zawsze był i zawsze wiernie podążał za Czkawką, ślepo idąc krok w krok za tym kiedyś chudym, zwariowanym chłopcem, bo ufał mu tak mocno, że choćby mieli iść prosto w nicość, tak nigdy nie odważyłby zejść ze szlaku utartego przez przyjaciela. Albo po prostu by nie chciał.

Był obok, gdy Czkawka po nocach sporządzał raporty; dotrzymywał towarzystwa, kiedy stres zjadał go tak bardzo, że sen jak nie przychodził tak go nie było; dusza cieszyła się razem z nim, patrząc na oświadczyny przyjaciela z Astrid. Niezależnie od tego, co Czkawka zrobił, robił, czy miał zamiar zrobić, Szczerbatek był gotów trwać w tym razem z nim.

Czkawka mimo wszystko, mimo tej teoretycznej pewności, że tak będzie, chyba odczuwał przemijający czas bardziej niż przyjaciel.

I, chociaż nie chciał, zaczął się z tym godzić.

_______________

cdn.

ɪɴꜰɪɴɪᴛʏ. ʰⁱᶜᶜᵘᵖ & ᵗᵒᵒᵗʰˡᵉˢˢ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz