Pierwsze próby zaufania

271 7 0
                                    

🤓Harry Potter
Woda. Dużo wody. Słyszałaś stłumione wiwaty. Z trudem walczyłaś, o każdy oddech. Zorientowałaś się, że Harry prowadzi cię w stronę brzegu. Jeszcze kilka metrów. Jesteś na lądzie. Zbiegł się tłum ludzi. Podawali ci ręczniki, pomogli wstać. Właśnie doszło do ciebie co się stało. Ten przeklęty turniej. Kolejna konkurencja. Harry ci o niej wspominał. Zobaczyłaś go stojącego obok. Trząsł się z zimna. Mimo wszystko uśmiechał się do ciebie.
Czyli mnie uratował? - zapytałaś w myślach.
Przypomniałaś sobie sens tego zmagania. Na końcu drogi na zawodników miał czekać największy dla nich skarb. Czy to oznacza, że byłaś aż tak ważna dla Pottera?
Dziękuję - odezwałaś się półszeptem.
Cudem wyłapał twoje słowa spośród krzyków na widowni.
- Ja powinienem przeprosić. To przeze mnie znalazłaś się w niebezpieczeństwie.
- Jeśli, za każdym razem, gdy będę przez ciebie w niebezpieczeństwie pomożesz mi, jestem w stanie to zaakceptować. - posłałaś mu delikatny uśmiech, a on go odwzajemnił.

😋Ron Weasley
Biegłaś spanikowana w stronę skrzydła szpitalnego. Mimo, że ostatnio nie dogadywałaś się z Ronem, nie mogłaś go teraz zostwić.
Wpadłaś do pomieszczenia i zauważyłaś go leżącego na jednym z łóżek. Przy nim stał już Harry i ta wariatka Lavender. Podeszłaś do niego.
- Pielęgniarka powiedziała, że mogą go odwiedzić tylko najbliższe mu osoby. - odezwała się odtrącając cię.
- Dlatego przyszłam - posłałaś jej nienawistne spojrzenie.
Ron wyglądał na bardzo osłabionego. Jego oczy były przymknięte, ale wiedziałaś, że wszystko słyszy. Łzy napłynęły ci do oczu, gdy widziałaś go w takim stanie. Nagle chłopak podjął próbę odezwania się.
- Tak kochanie, jestem. - powiedziała Lavender.
Jednak, gdy Ronowi udało się wysłowić, dziewczyna zalała się rumieńcem i łkając opuściła pomieszczenie.
Wypowiedział twoje imię.
Harry się uśmiechną i wyszedł, a ty szczęśliwa zostałaś przy swoim rudym przyjacielu.

😐Draco Malfoy
Jadłaś śniadanie przy stole Hufflepuffu, gdy nadleciała poranna poczta. Niektórzy dostali wyjce, a twoja sowa przyniosła ze sobą starannie zwiniętą błękintą kartkę.
Rozwinęłaś papier i w kilka sekund przeczytałaś jej krótką treść:

"Spotkajmy się po lekcjach na Wieży Astronomicznej.

Draco Malfoy"

Doskonale wiedziałaś, że chodziło mu o pewność, że jego "mała" tajemnica nagle nie wypłynie.
Po całym dniu zajęć ruszyłaś ze ściśniętym żołądkiem w stronę wieży. Sama nie wiedziałaś, co właściwie mu powiesz i co zrobisz. Być może powinnaś poinformować kogoś, że Malfoy jest śmierciożercą, z drugiej strony Harry też to odkrył, a on będzie lepiej wiedział, co z tym zrobić.
Białowłosy chłopak stał dokładnie tam, gdzie wtedy, gdy po raz pierwszy z nim rozmawiałaś.
- Trzeba przyznać, że jest stąd naprawdę piękny widok.
Odskoczył od barierki usłyszawszy twój głos.
- Yyy...tak...racja.
- No, to przyszłam. O czym będziemy rozmawiać? - starałaś się brzmieć odważnie, by nie zorientował się, jak bardzo stresuje cię ta sytuacja.
Podeszłaś do niego bliżej, imitując poczucie śmiałości.
- Myślę, że doskonale wiesz.
- Dobrze Malfoy. Nikomu nie powiem, co zobaczyłam. Szczerze mówiąc nie miałam takiego zamiaru. Wybrałeś. A skoro o to ci chodziło myślę, że możemy zakończyć to spotkanie. - powiedziałaś i już chciałaś odchodzić, gdy złapał cię za rękę
- O to też. Chciałem ci...znaczy muszę...nie, chciałem ci podziękować. I przepraszam, że celowałem w ciebie różdżką.
Stałaś wpatrzone w niego nie mogąc pojąć co właśnie powiedział.
- Nie wiedziałam, że używasz takich słów.
- Ja też nie. - zaśmiał się.
W jednej chwili, z twarzy zszedł uśmiech, a pojawił bolesny grymas.
Chłopak puścił twoją rękę, a swoją przyłożył do klatki piersiowej.
- Powinieneś odpoczywać. - stwierdziłaś zmartwiona - Nieźle oberwałeś.
- Wtedy, gdy do łazienki wlazł Potter, pomyślałem, że to ty się wróciłaś. Nie byłem przygotowany na walkę. - wydusił z siebie.
- Spokojnie, na szczęście udało ci się przetrwać ten pojedynek. - powiedziałaś pragnąc go pocieszyć.
- Naprawdę uważasz, że to dobrze? Myślałem, że przyjaciółka Golden Trio będzie chciała co najmniej mojego trwałego kalectwa. - znów się uśmiechnął.
Oblałaś się rumieńcem. Sama nie wiesz dlaczego tak powiedziałaś.
- Za co mi dziękujesz? - zapytałaś chcąc zmienić temat.
- Za to, co dla mnie wtedy zrobiłaś. - wydukał.
- Nazwałam cię śmieciem. - zaśmiałaś się.
- Miałem na myśli to co stało się później. - spojrzał ci głęboko w oczy, lecz gdy ty odwzajemniłaś spojrzenie speszony odwrócił głowę.

😂Fred Weasley
Siedziałaś na łóżku gniotąc w ręku chusteczkę. Łzy nadal powoli spływały ci po policzkach. Nie potrafiłaś nad nimi zapanować. Straciłaś go. Już nigdy nie będziecie razem rozmawiali, śmiali się. Jedyne co ci zostało to wspomnienia. Powinnaś się cieszyć, że je masz. Ale jedno z nich sprawiało, że ból się nasilał. Pokłóciłaś się z nim. Chwilę przed jego śmiercią. Nie mogłaś sobie tego wybaczyć. Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk pukania do drzwi.
- Proszę. - powiedziałaś próbując przełknąć gorzki smak tęsknoty i słony smak łez.
Do pomieszczenia wszedł Fred.
- Hej - przywitał się nieśmiało.
Nic nie odpowiedziałaś.
Usiadł obok ciebie na łóżku.
- Jak się trzymasz?
- Fred, proszę. - nie miałaś najmnieszej ochoty na odpowiadanie na to pytanie.
- Przepraszam - spóścił smutno głowę.
Nie chciałaś i go ranić. Bardzo ci pomagał po stracie najlepszego przyjaciela.
- Wiem, że się obwiniasz, ale Cedrik by tego nie chciał.
- Skąd wiesz czego by chciał, a czego nie?!
- Jedna kłótnia nie robi z ciebie złej przyjaciółki. Cedrik miał szczęście, że cię miał.
Wiedziałaś, że chłopak ma rację, mimo, że Cho próbowała podważyć twoją relecję z Diggorym, twierdząc, że była jedyną bliską mu osobą. To bolało.
Gwałtownie przytuliłaś Freda, a on odwzajemnił twój uścisk. Potrzebowałaś tego teraz. Wiedziałaś, że możesz mu w stu procentach zaufać.

😅George Weasley
- Zdaje sobię sprawę, że to nie eliksiry z profesorem Snapem, czy obrona przed czarną magią, chociaż przypuszczam, że panna wolałaby ją chyba bardziej praktykować, ale to również jest ważny przedmiot. - kontynuowała jazgotliwym głosem.
Pani profesor Septima Vector była jedną z twoich najmniej lubianych nauczycieli. Nie dlatego, że nie rozumiałaś numerologii, ale ta kobieta była najbardziej uprzedzoną do dzieci Slytherinu osobą, z jaką kiedykolwiek przyszło ci rozmawiać. To smutne, że Gryffindor klepało się po pleckach i mówiło "Dobra robota", podczas, gdy Slytherin ciągle spychano na margines. To, że ktoś jest sprytny i ambitny nie oznacza, że jest zły!
- Nie rozumiem pani profesor. Przecież odpowiedziałam na pytanie.
- I co mi po tym? Nie interesują mnie monosylabiczne odpowiedzi. - jej głos rozniósł się echem po korytarzu, na którym stałyście. Kobieta spojrzała za ciebie i uśmiechnęła się. Zdziwiona odwróciłaś głowę. W waszym kierunku podążał George Weasley.
- Dzień dobry pani profesor Vector.
Świetnie. Jeszczy Gryffona mi tu brakowało. - pomyślałaś.
- Wszędzie cię szukałem. Byliśmy umówieni. - skierował się do ciebie, na co profesor się skrzywiła.
- Kolegujecie się? - zapytała zaskoczona.
- Kolegujecie to mało powiedziane. Jest moją najlepszą przyjaciółką.
Zarówno na twojej jak i na twarzy kobiety malowała się chęć wypowiedzenia donośnego "Co?".
George puścił ci porozumiewawcze oczko, a ty pojęłaś, o co mu chodzi. Postanowiłaś zagrać w jego grę.
- Naprawdę? - odezwała się.
- Oczywiście. Dlaczego to tak panią dziwi?
- Mam nadzieję, że zarwana noc przydała się na dzisiejszej lekcji. - oznajmił.
- Słucham?
- Oh, pani profesor, dziewczyna spędziła całą noc na naukę o numerologii. Przez co dziś prawie zasnęłaby na lekcji u profesora Snapa. - odpowiedział przejętym głosem.
- Doprawdy? - zapytała zmieszana.
- Ależ tak. - odezwałaś się.
- Cóż, a jeśli to nie problem oddalimy się teraz. Musi odpocząć.
- Yyy...naturalnie. Tylko nie rób więcej takich rzeczy dziecko. Noc to czas na regenerację. - zakłopotana weszła do klasy.
- Dziękuję
- Nie ma za co. To straszna hipokrytka. - uśmiechnął się do ciebie.

😎Cedrik Diggory
Usłyszałaś pukanie do drzwi. Byłaś sama w dormitorium, więc pomyślałaś, że to twoja koleżanka z Ravenclaw.
Otworzyłaś drzwi i z zaskoczeniem spojrzałaś na bukiet białych róż, który leżał na podłodze. Schyliłaś się po niego, a gdy stałaś wyprostowana z kwiatami w rękach zobaczyłaś stojącego obok ciebie uśmiechniętego Cedrika.
- Piękne kwiaty. - stwierdził.
- To prawda, ale to nie twoja sprawa.
- Trochę moja.
- Jak mam to rozumieć?
- Są ode mnie. - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Co? - zapytałaś zaskoczona.
- W podzięce za pomoc w turnieju. Co prawda nie wygrałem, ale przeżyłem.
- Nadmieńmy, że cudem.
- Fakt. - zaśmiał się.
- Nie martw się. Nikt nie wygrał, przez ten atak...
Na chwilę atmosfera z lekkiej i przyjemnej, zaczęła ciążyć.
- Nic takiego nie zrobiłam, ale miło, że przynosisz kwiaty. - rozładowałaś przykry nastrój.
- No co ty? Bez ciebie nie dałbym rady.
- Może wejdziesz?
- Jasne. - odpowiedział delikatnie zaskoczony twoją propozycją.
Rozsiadł się na twoim łóżku, a ty usiadłaś obok.
- Jesteś sama?
- Tak.
Po chwili ciszy odezwałaś się smutnym tonem i spóściłaś głowę.
- Myślałam, że nie żyjesz.
Obarł swoją dłoń na twojej brodzie, czym zachęcił cię do spojrzenia mu w oczy.
- Ale tu jestem.
................


Twoja historia z... - Preferencje//Harry Potter//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz