Rozdział 1

39 5 1
                                    

Spojrzałam przed siebie, otwarty laptop cichym szumem informował o działaniu, westchnęłam głośniej zamykając teczkę z kolejnym podpisanym kontraktem. O tak, pomyślałam, następny do kolekcji. Uśmiechnęłam się do siebie, dobry zespół to jest to, czego nie da się niczym zastąpić.

Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili przystojną twarz jednego z moich pracowników.

- Mogę na chwilkę?

- Jasne, wejdź – Kuba był jednym z pracowników, którzy całkiem niedawno zasilili grono mojej, jak ja to nazywałam, brygady. Był wysokim, w miarę dobrze zbudowanym mężczyzną, przystojna twarz, zadbany, pewny siebie. Wiedziałam, że dobrze robię wybierając go spośród grupy ludzi, którzy zjawili się u nas na rozmowie kwalifikacyjnej.

- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona? – Zapytał i wymownie spojrzał na teczkę, która leżała na biurku. Zawierała podpisany kontrakt, na dość wysoką kwotę. Kontrakt był także i jego zasługą.

- Oczywiście, góra też.

- To doskonale – spojrzał na mnie – Słuchaj, a może byśmy poszli to uczcić do Euforii, dzisiaj po pracy? Zbieramy chętnych, co ty na to?

Nigdy nie miałam zapędów służbisty w stosunku do zwracania się do ciebie per Pan, Pani. Uważałam, że lepsza atmosfera będzie panować w biurze. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 18:00.

Ostatni tydzień dął nam wszystkim popalić, ślęczenie do późna, aby podomykać wszystkie kwestie kontraktu wyraźnie spowodowały spadek formy wśród niektórych pracowników.

- No nie wiem, jestem zmęczona, marzę o gorącej kąpieli, kieliszku dobrego wina i wygodnym łóżku.

- Ej, no daj spokój, jest piątek, musimy uczcić dzisiejszy dzień. Jutro odpoczniesz – uśmiechnął się do mnie. Miał śliczne oczy, szare, kryło się w nich coś zadziornego, coś, co niekiedy aż powodowało u mnie dziwne podniecenie jak w nie patrzyłam.

- Kto idzie? – Zapytałam do podtrzymania rozmowy, bo zdawałam sobie sprawę, że praktycznie cała brygada zjawi się dzisiaj w Euforii, aby świętować wspólny sukces.

- Wszyscy – podszedł do mojego biurka i przysiadł na nim.

Spojrzałam na niego zdziwiona, a zarazem speszona jego zuchwałością.

- Mamy tu jeszcze krzesła – zasugerowałam.

- Wiem, ale czy tak nie przyjemniej?

- Kuba, nie pozwalaj sobie – upomniałam go.

Uśmiechnął się, wstał, obszedł biurko i stanął przy drzwiach. – Widzimy się o 21: 00 w Euforii – złapał za klamkę – Szefowo – mrugnął okiem i wyszedł.



Złe decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz