Rozdział 3

105 7 5
                                    

Równo o 6:30 zadzwonił mój budzik, zerwałam się z łóżka w ułamku sekundy i wyłączyłam go równie szybko, byłam cholernie zestresowana, a zarazem podekscytowana dzisiejszym dniem, starałam się o tym nie myśleć, więc po prostu zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie i ogólnie się przygotować, umówiłam się z Oktawią o 7:50 przed naszymi domami.

To był początek roku i dzisiaj jedynie mieliśmy przyjść w eleganckich strojach na apel, który potrwa może z godzine. Zebranie się nie zajęło mi długo, założyłam białą, pofalowaną na końcach sukienkę, która kończyła się przed kolanami, Oktawia wręcz błagała żebym ją założyła, a nie przepadam za sukienkami. Do tego buty na obcasie oraz delikatny makijaż, który świetnie podkreślał moje błękitne oczy.

Gdy byłam już gotowa wzięłam do ręki małą, popielatą torebkę, pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu, oczywiście brunetka już tam na mnie czekała, przywitałam się z nią, a chwilę później ruszyłyśmy na przystanek, który na szczęście był naprawdę blisko.


XXX

Zanim przekroczyłam próg drzwi wejścia do szkoły rzuciłam jedynie przerażone spojrzenie w strone Oktawi przy czym głośno wzdychając.

- No chodź już, będzie fajnie. - mówiła ciągnąć mnie za rękę w strone środka budynku. Swoją drogą musiało wyglądać to naprawdę komicznie i czułam się jak 4 latka, która nie chce wejść do przedszkola, bo się po prostu boi.

Wiedzialam, że i tak kiedyś będę musiała tam wejść, więc jedynie wyrwałam swój nadgarstek z dłoni brunetki i sama ruszyłam do środka.

Starałam się nadążyć za Oktawią, ale chyba na marne, dziewczyna praktycznie biegła przez zatłoczony korytarz. Mieliśmy spotkać się z naszą całą ekipą i w końcu część z nas będzie mogła poznać się z Monty'm.

- Błagam cię mogłabyś trochę zwolnić? - nadal starałam się iść na równi z przyjaciółką.

- Nie zamulaj tak Griffin, zaraz będziemy. - mówiła cicho chichocząc na co przewracałam oczami. Starałam się rownież zapamiętać drogę, albo coś co pozwoli mi odnaleźć się w nowej szkole, ale ewidentnie szłyśmy za szybko, żeby zapamiętać cokolwiek co mogłoby się wyróżniać.

Chwilę później dziewczyna gwałtownie się zatrzymała i rzuciła mi radosne spojrzenie, następnie otworzyła drzwi znajdujące się po lewej stronie korytarza i wtargnęła do środka. Poszłam za nią a chwilę później moim oczom ukazała się grupka moich wspaniałych znajomych na co mimowolnie się uśmiechnąłem.

- A więc poznajcie Monty'ego! - powiedział Jasper, gdy już wszyscy przytuliliśmy się na powitanie.

I tak minęło dobre 15 minut spędzone na miłej rozmowie, co chwilę ktoś wybuchał głośnym śmiechem, a atmosfera tam była naprawdę cudowna. Około 8:30 razem ruszyliśmy w kierunku wielkiej sali, żeby wysłuchać apelu dyrektora po czym po prostu rozejść się do domu.

Zajęła miejsce na ostatnim krześle w tym rzędzie, Oktawia siedziała z mojej prawej strony. Na sale wszedł wysoki mężczyzna na oko miał może 40 lat, można było domyślić się, że jest naszym dyrektorem. Jednak moją uwage przykuł przystojny brunet, który siedział w rzędzie na przeciwko, miał troszkę dłuższe włosy i ciągle się do mnie uśmiechał na co odpowiedziałam mu tym samym. (Tak mowa tu o Finnie, nie Bellamy'm, przepraszamXD, ale NIE TAK SZYBKO, na bellarke przyjdzie czas.)

Przyznam, że apel nie należał do najciekawszych, dyrektor mówił jedynie o tym, że szkoła ma paru nowych uczni, o wyborach na przewodniczącego, które za niedługo się odbędą oraz o paru innych pierdołach. Gdy zebranie dobiegło końca od razu zerwaliśmy się z miejsc i wyszliśmy z budynku.

Jasper, Monty i Harper wracali do domu jednym samochodem, właściwie Monty prowadził i miał odwieść Jaspera do domu, bo i tak miał po drodze, a Harper chciała pojechać z Monty'm do jego domu tłumacząc nam, że kiedyś mu coś tam pożyczyła i właśnie jedzie to odebrać. Oczywiście kłamała i wymyśliła chyba najgorszą wymówkę jaką się dało, każdy już wiedział, że kręcą ze sobą na boku.

Ja miałam wrócić z Oktawią autobusem i po prostu w spokoju pogadać sobie na moment, ale najwyraźniej nie było nam to dane, ponieważ chwilę  później na przystanek podjechało auto, a w nim siedział ten sam chłopak, którego widziałam w jednym z okien domu Blake'ów. Dopiero teraz z bliska mogłam się przyjrzeć jego twarzy, miał oliwkową karnacje i śliczne, czekoladowe oczy, lekko podkreślone rysy twarzy i cudowne, brązowe włosy w takim samym nieładzie jakim widziałam  je ostatnio.

- Bell co ty tu robisz? - pierwsza odezwała się Oktawia.

- Po co masz jechać autobusem skoro możesz jechać ze mną?

- Miałam jechać z Clarke.

- Włazisz czy nie. - powiedział stanowczo, ale dość spokojnie.

Dziewczyna jedynie wróciła oczami i chwyciła za klamkę.

- Na co czekasz? Wsiadaj. - powiedziała zajmując miejsce. Nie wiedziałam zbytnio jak mam zareagować, więc nic nie odpowiedziałam.

- Ona też jedzie? - oburzył się. Mhm miło z jego strony, chyba jednak się nie polubimy.

- Żartujesz!? - brunetka spiorunowała go wzrokiem, na co ten jedynie głośno westchnął, obrócił się i otworzył tylne drzwi.

- Dzięki. - powiedziałam cicho pod nosem, kiedy zapinałam pasy na jednym z tylnich siedzeń samochodu. Jechaliśmy w ciszy, ale niestety nie na długo.

- A więc, poznajcie się! Clarke to jest Bellamy, Bellamy to jest Clarke. - powiedziała klaskając i szczerząc się jednocześnie. Chłopak nic nie odpowiedział na co uniosłam obie brwi do góry, a z grymasu, który widniał na mojej twarzy można było wyczytać jedynie negatywne emocje, myślałam, że przynajmniej Bellamy będzie miły, albo pokaże choć szczypte zainteresowania moją osobą, ale oczywiście było ma odwrót.

- Już chyba zdążyliśmy się poznać. - powiedział po dłuższej chwili. - Gapiła się na mnie i praktycznie się śliniła, nie martw się nie mam ostro napiętego grafiku, możemy się kiedyś umówić. - za to na jego twarzy widniał jedynie zadziorny uśmiech.

Wychyliłam się do przodu i zwróciłam się z strone bruneta. - Nie martw się nie skończę jak te wszystkie dziewczyny, które co noc wymykają ci się z pokoju przez okno. Najwyraźniej zapomniałeś, że masz sąsiadkę, która lubi siedzieć sobie wieczorami na parapecie. - wyszeptałam mu do ucha, na co chłopak najwyraźniej się spiął. Poklepałam go po ramieniu i spowrotem usiadłam na swoim miejscu.

- Co tu się właśnie stało? - Oktawia przerwała ciszę, bo Bellamy na moje słowa po prostu nie odpowiedział.

Chwilę później byliśmy na szczęście już na miejscu, przytuliłam Oktawię na pożegnanie, a brunetowi rzuciłam jedynie złośliwy uśmiech, chwilę później stałam już przed drzwiami do mojego domu.

XXXXX

Hejkaa, wiem, że długo mnie tu nie było, ale byłam troszkę zajęta, postaram się pisać przynajmniej 2 rozdziały w tygodniu. Napiszcie jak sie wam podobał rozdział i bądźcie cierpliwi, bo będzie ciekawie! Buźka.

 Home || Bellarke ModernauOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz