rozdział szósty

428 59 16
                                    

     Xiao Zhan nie widział się z Yibo już przez trzy dni. Raptem wymienił z nim tylko kilka smsów, ponieważ ciągle był w pracy, nawet jak wracał z firmy to wszystkie dokumenty musiał dokończyć w mieszkaniu. Cud, że w ogóle miał czas na to, aby się przebrać, wziąć prysznic, czy dać jedzenie swojej ślicznotce.

     Godzina 23:11, a on dopiero teraz  wydrukował ostatnią stronę do piętnastego pliku dokumentów. Mężczyzna zapytał sam siebie w myślach dlaczego robił za menadżera, szofera oraz sekretarkę jednocześnie.

     — Skończyłem — Xiao wreszcie usiadł spokojnie na swoim fotelu, rozpiął dwa guziki od koszuli i przymknął swoje zaspane oczy, za którymi zobaczył ponownie krainę jak ze snów.

     Xiao Zhan biegł w białej szacie przez niezbyt gęsty las. Ścieżka była mu nieznana, ale doskonale wiedział gdzie iść, ponieważ dostał wskazówki jak dostać się do tego miejsca. Po paru minutach znalazł się naprzeciw niewielkiego źródła z lodowatą wodą, a w niej ujrzał tego samego mężczyznę co zawsze, lecz tym razem był dużo młodszy. Był już bez swoich pięknych szat, które leżały na jednej ze skał.

     — Lan Zhan! — krzyknął Xiao, który nagle obudził się i zaczął nerwowo przełykać swoją ślinę.

     Nut wskoczyła na kolana swojego właściciela i zaczęła się tulić do Xiao Zhana, który czuł coraz większy ucisk w klatce piersiowej. Następnie poczuł łaskotanie w okolicy noska, a po chwili wilgotną stróżkę krwi, którą otarł dłonią.

     Mężczyzna nie miał pojęcia dlaczego tak jego organizm reagował. Jego praca wyglądała tak odkąd pamiętał, więc to na pewno nie przemęczenie było powodem. Czyżby to sny i halucynacje miały na niego taki wpływ?

     Xiao Zhan wziął Nut na ręce i nagle usłyszał coś dziwnego. Z jego korytarza usłyszał dźwięk czyichś stóp. Ktoś zmierzał w jego kierunku, przez co Xiao mocniej przycisnął swoją kotkę do siebie. Jego oddech przyspieszył i przerażony spojrzał na osobę, która weszła do jego salonu.

     Nie mógł uwierzyć własnym oczom, ponieważ tego kogo zobaczył był...

     On sam.

     Lecz wyglądał inaczej. Miał długie włosy, czarną szatę z czerwonymi akcentami. Xiao Zhan przypomniał sobie, że widział już siebie w takiej wersji. Kilkakrotnie w lustrze, ale nigdy nie było to aż tak realistyczne.

     Mężczyzna wyglądający tak samo jak Xiao Zhan zaczął machać swoim fletem w jednej ręce, a po chwili mocno go pochwycił i wskazał nim na 30-latka.

     — Gdzie jest Lan Zhan? — zapytał, a następnie rozpłynął się w powietrzu.

     Czarnowłosy zamarł, a krew z nosa znów popłynęła, tym razem o wiele bardziej. Mężczyzna poszedł do kuchni i zerwał z rolki kilka ręczników papierowych, które przyłożył do twarzy. Kotkę położył na blacie wyspy, a sam wziął do wolnej ręki nóż kuchenny, który skierował w miejsce w jakim wcześniej znajdował się... Mężczyzna wyglądający dokładnie tak samo jak on.

     Tej nocy Xiao Zhan w ogóle nie zasnął.

***

     Yibo spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu i ostatnią wiadomość jaką otrzymał od Xiao był wpis:

Nie mam teraz czasu. Odezwę się później albo jutro

It's only been a lifetimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz