Rozdział 7

4.9K 166 34
                                    

Allesandro

Rano obudziły mnie promienie słońca. Od razu pożałowałem że nie zasłoniłem rolet. Spojrzałem na zegar który stał na szafce obok łóżka. Wskazywał godzinę 8:30. Odwróciłem głowę na w stronę drugiej połowy łóżka, gdzie spała Aurora. Nachyliłem się w jej kierunku i odgarnąłem włosy z jej twarzy. Gdy śpi, jest jeszcze piękniejsza. Ręką delikatnie przejechałem po jej policzku. Zobaczyłem że się budzi. Od razu cofnąłem rękę i wstałem z łóżka, aby się mnie nie przestraszyła. Ruszyłem do łazienki by wziąść szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny wytarłem się białym ręcznikiem, a nastepnie zawiązałem go na biodrach i tak wyszłem z łazienki. Zauważyłem że Aurora siedziała na łóżku skulona i przykryta kołdrą. Gdy mnie zauważyła w progu drzwi od łazienki, odwróciła swoją twarz w przeciwną stronę. Zaśmiałem się pod nosem i skierowałem się do swojej garderoby z której wyciągnąłem czarne spodnie dżinsowe i granatową koszulę. Gdy się ubrałem i wyszedłem z garderoby, kątem oka zobaczyłem że Aurora się we mnie wpatruje. Odwróciłem się w jej kierunku.

- Napatrzyłaś się już – ona w odpowiedzi odwróciła się. Zauważyłem rumieńce na jej twarzy.

- Idź do łazienki. Tam masz przygotowane rzeczy. Zejdziesz ze mną na śniadanie.

- Nie zamierzam z tobą nigdzie iść. – odpowiedziała dość pewna siebie. Zdziwiłem się, skąd u niej taka nagła odwaga.

- Nie dyskutuj ze mną Aurora. Gdy ja sobie życzę że masz ze mną zejść na śniadanie, to tak ma być. Więc idź do łazienki i załatw swoje sprawy. – ona w odpowiedzi wstała z łóżka i podeszła do mnie.

- Nie będę słuchać twoich rozkazów, dlatego że wielki pan sobie tego życzy. Myślisz że jesteś tylko wielkim mafiosą, przed którym każdy będzie się kulił ze strachu. Jesteś skończonym draniem, który ma wszystko pod nosem i może traktować innych jak przedmioty. Ja nie zamierzam się tak traktować, dlatego że ty tak chcesz. Ńie zamierzam być twoją zabawką która jest na każde twoje zawołanie. - wysyczała w moim kierunku. W tym momencie zdenerwowała mnie. Stanowczym krokiem podszedłem do niej chwyciłem za ramiona i przycisnąłem ją do ściany z całej siły. Wściekły, podniosłem na nią wzrok. Przybliżyłem swoją twarz do jej. Zauważyłem jej przerażenie.

- I co już nie jesteś taka wyszczekana. Gdzie twoja odwaga. Pytam się do cholery!!! – wykrzyczałem w jej kierunku.

- Przepraszam? – wyszeptała.

- Przepraszam?!!! Tylko tyle masz do powiedzenia!! – już nie panowałem nad sobą. Wymierzyłem jej cios w policzek. Puściłem jej ramiona i odsunąłem się od niej. Osunęła się po ścianie i zaniosła płaczem. Gdy uchyliłem się nad nią, ona tylko się skuliła. W tej chwili chciało mi się śmiać z jej bezradności, ale powstrzymałem się.

- Wczoraj byłeś inny – wyszeptała podczas płaczu.

- I co myślałaś, że będę taki wobec ciebie. Sądzisz że będę miły wobec ciebie, chciałabyś. W moim świecie jesteś nikim, kochanie. – wypowiadając to ująłem jej podbródek i uniosłem na wysokość mojej twarzy.

- A-ale...

Co ale, jesteś naprawdę naiwna i głupia. – puściłem jej podbródek. Ruszyłem w kierunku drzwi. Kątem oka spojrzałem na nią.

- Na śniadanie zejdziesz kiedy się uspokoisz. Nie chcę cię widzieć na oczy przez najbliższe kilka dni. Przesadziłaś ze słowami co do mnie, pamiętaj że na mnie się nie krzyczy.

- Nienawidzę Cię!! Wyjdź z stąd!!

- Nie tym tonem do mnie. Licz się ze słowami. – po kłótni z nią wyszedłem z pokoju, zatrzaskując z całej siły drzwi. Nie mam do niej siły. Wszedłem wściekły do jadalni gdzie był już Carlo i Lucas, czyli jeden z moich najbardziej zaufanych ludzi.

Porwana by być jegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz