Rozdział 2

4.6K 125 0
                                    

Alessandro

Wreszcie wylądowaliśmy. Już nie mogłem dłużej znieść tego lotu. Jeszcze gdy obok mnie siedział mój natrętny przyjaciel jak i moja prawa ręka.

- Ach! Londyn piękne miasto, co nie Alessandro?
- Taa, fascynujące.
- No już, rozchmurz się trochę, jest sobota rano więc wieczorem pójdziemy zabawić się do klubu.
- Nie zapędzaj się tak Carlo. To ode mnie zależy czy pójdziemy.
- Dobra, okej. Jeju jaki ty się marudny zrobiłeś.

Spojrzałem się na niego a on od razu odwrócił się w inną stronę. Nic nie poradzę że wszyscy się mnie boją.

- Już nic nie mówię. – powiedział zaniepokojony.
- To lepiej bądź cicho. Ale przecież ty wiesz ze i tak bym ci nic nie zrobił. W końcu jesteś moją prawą ręką, Carlo. – zażartowałem.
- Taa, jasne. Ale i też jesteśmy przyjaciółmi.
- No tak, oczywiście. Chodź pojedziemy do apartamentu, załatwimy sprawy a wieczorem pójdziemy się zabawić.
-  Aha! Wiedziałem że dasz się przekonać, Alessandro.

W drodze do apartamentu myślałem ciągle o kontrakcie z Siergiejem. Myślę że dobrze zrobiłem, godząc się na to.

- Ej, Alessandro, co ty taki zamyślony?
- Zastanawiam się czy dobrze zrobiłem.
- Ale co?
- Godząc się na układ z Siergiejem.
- No wiesz, w razie czego, jak by coś się stało, zawsze będziemy mieli wsparcie od rosyjskiej mafii.
- Tak, masz rację. Nie ma się o co martwić.
- No jasne.

Gdy dotarliśmy pod apartament, Carlo poszedł od razu coś załatwić na mieście, a ja szykowałem się na spotkanie szefów mafii. Zwarty i gotowy wyszedłem z apartamentu na podziemny parking i odpaliłem swojego najnowszego Mustanga.

Na miejsce spotkania dotarłem przed czasem. Gdy wszedłem do budynku, wszystkie twarze były skierowane w moją stronę. Dobrze nie tu znają i wszyscy bardzo dobrze wiedzą że trzeba się mnie bać. Gdy dotarłem do sali spotkań po drodze zaczepił mnie Alex wraz ze swoimi kumplami.

- No proszę, proszę, kogo my tu mamy. Alessandro Rossi, szef największej włoskiej mafii. Nie spodziewałem się tutaj akurat ciebie.
- Odpuść sobie, Alex. Wiem że od dawna chcesz mnie zniszczyć ale ro ci się nie uda.
- Jesteś tego taki pewien? Zobaczymy gdy będziesz mieć kogoś kogo będziesz chronił.
- Nie wtrącaj się w moje życie! – wysyczałem zły.
- Alessandro, nie bulwersuj się tak. Każdy dobrze wie że nigdy nie będziesz miał żony ani rodziny. Kobiety traktujesz jak zabawki. Nigdy żadna cię nie pokocha.
- Wal się – wysyczałem.
- Groźne słowa. Ale ja na twoim miejscu mam rodzinę o którą się troszczę.

I odszedł. Nie powiem, zdenerwował mnie i to bardzo.

Spotkanie było tak nudne że zasypiałem zamiast słuchać.
Gdy się zakończyło, od razu pojechałem do apartamentu żeby zacząć się szykować na imprezę. O 19:30 byliśmy gotowi. Pojechaliśmy do największego klubu. Od razu wszystkich wzrok był skupiony na nas, a zwłaszcza na mnie. Byłem znany w całej Anglii. Razem z Carlo zamówiliśmy lożę VIP. Rozsiedliśmy się wygodnie, kosztując drinki. Zapowiada się fajny wieczór.

Aurora


O 19:30 byłam  juz gotowa na wyjście do klubu. Zostało mi tylko czekać na Mię. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi i poszłam otworzyć. W progu zauważyłam Mię która weszła dumnym krokiem i zaczęła mi się przyglądać. Mia wyglądała olśniewająco w czarnej miniówce i me a wysokich szpilkach. Nie mogłam teog samego powiedzieć o sobie.

- Aurora, wyglądasz przepięknie!
- Dzięki Mia, ty też niczego sobie - powiedziałam zawstydzona.
- Chodź ruszamy. Reszta będzie już czekała w klubie.

*Pół godziny później *

- Wow! Ten klub jest niesamowity.
- To największy i najlepszy ub w mieście. Takiego samego nigdzie nie znajdziesz. Chodź, reszta już czeka.
- Idę już, już.

Gdy weszłyśmy do klubu od razu zauważyłśmy resztę przy jednym ze stolików. Mia przywitała się z Natashą i Nickiem, a ja z Maxem. Mia głupio się do mnie uśmiechała, a ja już wiedziałam bardzo dobrze o co jej chodzi.

- Aurora, zatańczysz ze mną? Proszę. - powiedzial Max w moim kierunku a mnie zatkało.
- Oczywiście, jeśli chcesz.
- Wspaniale! Chodź.

Max wystawił przede mną rękę a ja ją ujęłam. Nie chciałam mu odmówić żeby nie zrobiło mu się przykro.

Tańczyliśmy już chyba z trzy piosenki. Później zauważyłam coś a raczej kogoś wpatrywującego się we mnie intensywnie.
Odwróciłam się w tamtą stronę, gdzie zobaczyłam jego. Przystojnego zielonookiego bruneta. Zauważyłam że coś mówi do tego drugiego. Natychmiast wycofałam się z parkietu i pobiegłam gdzie mieliśmy stolik. Po chwili Max był juz obok mnie.

- Aurora, wszystko dobrze? Coś dziwnie się zachowujesz. - spytał Max który był bardzo przejęty.
- Tak, po prostu źle się czuję. Chcę juz wrócić do domu.
- Spokojnie, odwiozę cię. Tylko powiem reszcie. Czekaj tu na mnie.
- Dobrze.

Po kilku minutach wrócił Max. Powiedział że możemy jechać. Wyszliśmy z klubu i ruszyliśmy w kierunku jego samochódu. Jechaliśmy w ciszy. Gdy juz byliśmy pod moim domem chciałam wysiąść ale powstrzymała mnie ręka Maxa. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Po chwili przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy się oderwał ode mnie spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.

- To narazie, mała.
- Pa - ledwo co wypowiedziałm to słowo.

On tylko zaśmiał się pod nosem i odjechał. Weszłam do mieszkania. Przebrałam się i od razu wskoczyłam pod kołdrę.

Alessandro

Zobaczyłem że ta mała się na mnie spojrzała. W jej spojrzeniu można było zauważyć strach. Odwróciłem się w stronę Carlo ic szturchnąłem go lekko w ramię. On też się spojrzał w jej strone. Od razu pognała z parkietu zdezorientowana.

- Carlo, chodź zbieraj się.
- Okej, idę.

Gdy dotarliśmy pod apartament od razu ruszyłem do łazienki pod prysznic. Po 10 minutach z wyszłem z łazienki i kieruje się w stronę szafy. Ubieram dresy u luźny T-shirt. Potem kieruje się w stronę łóżka gdzie od razu zasypiam, śniąc o tej dziewczynie.

Porwana by być jegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz