Rozdział 4 - Ostatni posiłek Albina Blixta

173 25 58
                                    

Rozdział 4 — Ostatni posiłek Albina Blixta

1.

Kiedy  tego popołudnia Barr wrócił na komendę, Lars i Annika stali oparci o  automat z przekąskami. Pogrążeni w myślach, wpatrywali się w siebie aż  do chwili, kiedy Klaus wrzucił monetę do automatu. Zduszony brzęk  połkniętych dziesięciu koron miarowo cichł we wnętrzu maszyny. Tak  naprawdę Klaus nie miał na nic ochoty, ale wybrał puszkę sody i obrzucił  ich obojga spojrzeniem. Kłopoty z Klausem polegały na tym, że nie  potrafił usiedzieć spokojnie dłużej niż minutę i miał absolutnie  niewyparzoną gębę. Tu na posterunku policji Ängelsberg nie miał z tego  powodu większych problemów, ale komenda nie była Nibylandią, a on nie  będzie pianą wersją Lucky Luka do końca życia. Miał dosyć pobłażliwych  spojrzeń i utrzymywania posady tylko dlatego, że od dwóch lat mięli  potężne luki w kadrze.

Zastanawiał  się, ilu ludzi na świecie skrywa w sobie podobny zawód samym sobą.  Klaus Barr był przepełnionym tym uczuciem, ale bynajmniej nie starał się  tego ukrywać.

Uderzył  w coś stopą. Spuścił wzrok i zobaczył puszkę sody, kołyszącą się w  przód i w tył na podłodze. Podniósł ją zakłopotany. Prawdę mówiąc,  wyglądał tak, jakby ktoś włożył mu do ust sporą ilość prochu  strzelniczego i lada chwila miał przyłożyć doń zapałkę.

Klaus  wypuścił ze świstem powietrze i odwrócił się tyłem do automatu,  ignorując drobniaki, które zabrzęczały w szufladce na resztę. Normalnie  wpakowałby je do kieszeni i zabrał do domu dla młodszego syna, ale nie  chciał wyjść na roztargnionego przed tą dwójką.

Annika  usiadła na ławkę, pojadając prażone orzeszki z automatu, wzdychając,  przymrużając oczy, a niekiedy obrzucając Larsa tajemniczym spojrzeniem.  Zainstalowane pod sufitem jarzeniówki nadały jej skórze niezdrowej barwy  i nieco złowieszczego wyrazu, ale i bez tego przyprawiała Klausa o  dreszcze na całym ciele. Nie było to spowodowane strachem, ale czystym  podziwem, jakim darzył tą kobietę.

Pierwszy otrząsnął się Lars.

— Chodźmy — powiedział. — Klaus, ty też powinieneś.

Barr ścisnął mocniej w dłoni szarą kopertę ze zdjęciami i rzucił przelotne, tęskne spojrzenie na odznakę, przypiętą do paska.

— Chyba wiem, o co chodzi z tym całym zegarkiem. — Postukał paznokciem w klips.

— Co to znaczy? — Annika wskazała podbródkiem na zdjęcia.

Lars  marszcząc brwi, powtórzył jej pytanie, po czym pokręcił głową. W między  czasie Klaus zakopał puszkę sody w głębokiej kieszeni spodni.

— Nikt nie widział zegarka, bo ktoś zostawił go tam po śmierci chłopaka.

Klaus  otworzył kopertę, wybrał zdjęcie na chybił trafił  i skrzywił się  odruchowo. Nagle to wszystko zaczęło go niebezpiecznie przytłaczać, a  zjedzony kurczak z ryżem wykręcił mu fikołka w żołądku. Zdjęcie  przedstawiało nagiego mężczyznę, rozprutego od gardła do krocza. Schował  je, zadowolony, że może się tak łatwo go pozbyć i wyjął następną kopię.  Podał zdjęcie Annice (bo właśnie na jej przychylności najbardziej mu  zależało w tej chwili) i przepełniony dumą powiedział:

— Spójrz na godzinę.

Lars  nachylił się w jej stronę. Wyglądał, jakby ta bliskość nie wprawiała go  w dyskomfort, tak jak stałoby się to w przypadku innych mężczyzn.  Mężczyzn, takich jak Klaus.

— Widzisz to? — zapytał.

—Tak.  Dziewiąta dwanaście... — zamyśliła się na moment. — Chyba wiem, do czego zmierzasz.

Piekło ObiecaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz