* Dzień napadu *- Jesteś gotowa ?- zapytał się mnie Denver podchodząc bliżej i obejmując mnie w talii od tyłu. Wzrok Sztokholm był pełen nienawiści.
- Tak - głos mi zadrżał, ale odwróciłam się do chłopaka i przytuliłam się do niego.
- Nie wydaję mi się byś była gotowa, możesz się jeszcze wycofać - szepnął mi do ucha Denver po czym odsunął się. Jedynie złożyłam mokry pocałunek na jego ustach i z uśmiechem powiedziałam.
- Jestem gotowa - powiedziałam z uśmiechem i założyłam rudowłosą perukę.
Wraz z Bogotą mamy udawać męża i żonę, śmiesznie. Gdy zabierałam ubrania ze stołu na którym leżały nasze bronie, ktoś wymierzył we mnie bronią.
- Odczep się od Denvera !- krzyknęła w moją stronę Sztokholm, ja jedynie powoli się odwróciłam i uniosłem lekko prawą rękę w górę.
- Sztokholm, co ty robisz ?- zapytała przerażona Czarnobyl, spoglądając wraz z Tokio i Nairobi na naszą dwójkę , byłyśmy tylko my.
- Niech się odczepi od mojego Denvera - krzyknęła w ich stronę.
- Denver nie jest twój, nie ułożysz mu życia z kimś kogo nie kocha! Sztokholm opanuj się, on ciebie nie kocha - powiedziała Tokio.
- Tokio ma rację, Denver cię nie kocha Sztokholm, on kocha Sofię. Nie rób tego bo będziesz żałować - przemówiła Czarnobyl , blondwłosa z lokami na głowie spojrzała się na nią z pogardą.
Nagle pociągnęła za spust.
Wcześniej wspomniana dwójka dziewczyn podbiegła do mnie, a Tokio pobiegła po apteczkę. Na szczęście kula przeszła na wylot. Nagle dołączyli się do nas Denver , Rio wraz z Palermo i oczywiście Bogota.
- Co się stało - Denver wraz z Rio podbiegli do nas zmartwieni jak diabli.
- Sztokholm włączył się nagły atak zazdrości i postanowiła strzelić do Sofii - powiedziała zdenerwowana Nairobi , nagle przybiegła Tokio z apteczką i zaczęła odkażać ranę, potem zszywać i zakleiła wielkim plastrem oczyszczoną ranę, trwało to kilka minut.
- Do wesela się zagoi - uśmiechnęła się do mnie czule .
- Dzięki Tokio - posłałam jej czuły uśmiech.
Denver w tym momencie prowadził rozmowę niedaleko nas wraz z Sztokholm.
- Nigdy nie będziemy znów razem , zrozum to. Nie kocham cię nie rozumiesz ?- podniósł głos, a zaraz po tym podszedł do mnie lekko zmartwiony.
- Na pewno chcesz iść z nami do banku ?- jedynie przytaknęłam twierdząco głową i posłałam mu uśmiech. - Tokio, ile przetrwają szwy ?- zapytał cały czas patrząc na mnie.
- Siedem, osiem godzin - uśmiechnęła się , a ja odwazejmniłam po raz kolejny w tym dniu uśmiech.
- Okej - powiedział Denver po czym dopowiedział - A ty nie zbliżaj się do Sofii, rozumiesz? - pokazał palcem na Sztokholm, dla niego nie znaczyła już nic.
Wzięłam zerówki, i czarną sukienkę , po czym poszłam się w to ubrać , do tego zwykłe czarne trampki , poprawiłam rudą perukę.
- Chodź Bogota, mężu - wszyscy zaśmiało się wraz z nami.
- Jestem twoim mężem tylko przez chwilę, potem babo wracasz do Denverusia - zaśmiał się gorzko.
- Jasne , mi to pasuje - prychnęłam.
* Napad *
- Wraz z żoną chcemy przelać pieniądze do banku - powiedział z pokerową twarzą.
- Ile dokładniej ?- zapytała miła starsza kobieta.
- Milion euro - uśmiechnął się sztucznie.
A ja w tym czasie porozglądałam się po banku , aż w końcu natknęłam się na pewnego faceta.
- Dzień dobry, czego pani szuka?- zapytał , a jego twarz wyglądała jakbym zabiła mu dziecko.
- Łazienki, był by pan tak miły i pokazał mi gdzie jest łazienka?- zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.
- Za mną.
Tak też zrobiłam, udałam się za nim. Weszłam do łazienki ,a będąc na miejscu, powiedziałam przez słuchawkę do Rio.
- Jestem w łazience, możesz hakować
Tak też robił w tym momencie. Ja po "skorzystaniu" z łazienki wróciłam do Bogoty. A wtedy Palermo toczył swoją przemowę.
- Mam dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka że Bank w Hiszpanii został napadnięty- wszyscy trzymali ręce w górze oprócz mnie i Bogoty.
- Przez was może nam się coś stać - wyszeptała jedna kobieta.
- O to chodzi - odpowiedziałam uśmiechając się.
- A dobra to taka , że to my go napadamy- spod ubrania wojskowego ujawnił się czerwony kombinezon.
- Coś pani mówiła ?- wyciągnęłam pistolet i ściągnęłam rudą perukę, również z nosa zrzuciłam zerówki i poszłam wraz z Bogotą w stronę Palermo by odebrać kombinezony i przebrać się.
Krzyki przerażonych ludzi, tylko kilku mogło uciec, tak mi przykro....
Że aż wcale :))
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Dzisiaj rozdział krótki troszkę
666 słów
CZYTASZ
You & I//ZAWIESZONE//
Short Story-Musisz robić mi jakieś sceny zazdrości?!- krzyczałam do Denvera.- Kocham tylko ciebie i dobrze o tym wiesz! -No nie wiem właśnie!- odkrzyknął mi, wymachując rękoma na wszystkie strony świata.- Coś się psuje i nie wiem czyja to wina! -Jeśli coś jest...