🖤diez🖤

222 12 15
                                    


* Dzień napadu *

- Jesteś gotowa ?- zapytał się mnie Denver podchodząc bliżej i obejmując mnie w talii od tyłu. Wzrok Sztokholm był pełen nienawiści.

- Tak - głos mi zadrżał, ale odwróciłam się do chłopaka i przytuliłam się do niego.

- Nie wydaję mi się byś była gotowa, możesz się jeszcze wycofać - szepnął mi do ucha Denver po czym odsunął się. Jedynie złożyłam mokry pocałunek na jego ustach i z uśmiechem powiedziałam.

- Jestem gotowa - powiedziałam z uśmiechem i założyłam rudowłosą perukę.

Wraz z Bogotą mamy udawać męża i żonę, śmiesznie. Gdy zabierałam ubrania ze stołu na którym leżały nasze bronie, ktoś wymierzył we mnie bronią.

- Odczep się od Denvera !- krzyknęła w moją stronę Sztokholm, ja jedynie powoli się odwróciłam i uniosłem lekko prawą rękę w górę.

- Sztokholm, co ty robisz ?- zapytała przerażona Czarnobyl, spoglądając wraz z Tokio i Nairobi na naszą dwójkę , byłyśmy tylko my.

- Niech się odczepi od mojego Denvera - krzyknęła w ich stronę.

- Denver nie jest twój, nie ułożysz mu życia z kimś kogo nie kocha! Sztokholm opanuj się, on ciebie nie kocha - powiedziała Tokio.

- Tokio ma rację, Denver cię nie kocha Sztokholm, on kocha Sofię. Nie rób tego bo będziesz żałować - przemówiła Czarnobyl , blondwłosa z lokami na głowie spojrzała się na nią z pogardą.

Nagle pociągnęła za spust.

Wcześniej wspomniana dwójka dziewczyn podbiegła do mnie, a Tokio pobiegła po apteczkę. Na szczęście kula przeszła na wylot. Nagle dołączyli się do nas Denver , Rio wraz z Palermo i oczywiście Bogota.

- Co się stało - Denver wraz z Rio podbiegli do nas zmartwieni jak diabli.

- Sztokholm włączył się nagły atak zazdrości i postanowiła strzelić do Sofii - powiedziała zdenerwowana Nairobi , nagle przybiegła Tokio z apteczką i zaczęła odkażać ranę, potem zszywać i zakleiła wielkim plastrem oczyszczoną ranę, trwało to kilka minut.

- Do wesela się zagoi - uśmiechnęła się do mnie czule .

- Dzięki Tokio - posłałam jej czuły uśmiech.

Denver w tym momencie prowadził rozmowę niedaleko nas wraz z Sztokholm.

- Nigdy nie będziemy znów razem , zrozum to. Nie kocham cię nie rozumiesz ?- podniósł głos, a zaraz po tym podszedł do mnie lekko zmartwiony.

- Na pewno chcesz iść z nami do banku ?- jedynie przytaknęłam twierdząco głową i posłałam mu uśmiech. - Tokio, ile przetrwają szwy ?- zapytał cały czas patrząc na mnie.

-  Siedem, osiem godzin - uśmiechnęła się , a ja odwazejmniłam po raz kolejny w tym dniu uśmiech.

- Okej - powiedział Denver po czym dopowiedział - A ty nie zbliżaj się do Sofii, rozumiesz? - pokazał palcem na Sztokholm, dla niego nie znaczyła już nic.

Wzięłam zerówki, i czarną sukienkę , po czym poszłam się w to ubrać , do tego zwykłe czarne trampki , poprawiłam rudą perukę.

- Chodź Bogota, mężu - wszyscy zaśmiało się wraz z nami.

- Jestem twoim mężem tylko przez chwilę, potem babo wracasz do Denverusia - zaśmiał się gorzko.

- Jasne , mi to pasuje - prychnęłam.

* Napad *

- Wraz z żoną chcemy przelać pieniądze do banku - powiedział z pokerową twarzą.

- Ile dokładniej ?- zapytała miła starsza kobieta.

- Milion euro - uśmiechnął się sztucznie.

A ja w tym czasie porozglądałam się po banku , aż w końcu natknęłam się na pewnego faceta.

- Dzień dobry, czego pani szuka?- zapytał , a jego twarz wyglądała jakbym zabiła mu dziecko.

- Łazienki, był by pan tak miły i pokazał mi gdzie jest łazienka?- zapytałam posyłając mu ciepły uśmiech.

- Za mną.

Tak też zrobiłam, udałam się za nim. Weszłam do łazienki ,a będąc na miejscu, powiedziałam przez słuchawkę do Rio.

- Jestem w łazience, możesz hakować

Tak też robił w tym momencie. Ja po "skorzystaniu" z łazienki wróciłam do Bogoty. A wtedy Palermo toczył swoją przemowę.

- Mam dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka że Bank w Hiszpanii został napadnięty- wszyscy trzymali ręce w górze oprócz mnie i Bogoty.

- Przez was może nam się coś stać - wyszeptała jedna kobieta.

- O to chodzi - odpowiedziałam uśmiechając się.

- A dobra to taka , że to my go napadamy- spod ubrania wojskowego ujawnił się czerwony kombinezon.

- Coś pani mówiła ?- wyciągnęłam pistolet i ściągnęłam rudą perukę, również z nosa zrzuciłam zerówki i poszłam wraz z Bogotą w stronę Palermo by odebrać kombinezony i przebrać się.

Krzyki przerażonych ludzi, tylko kilku mogło uciec, tak mi przykro....

Że aż wcale :))

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Dzisiaj rozdział krótki troszkę

666 słów

You & I//ZAWIESZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz