2009

41 5 1
                                    

Tego dnia Nyssa nie mogła się na niczym skupić. Wszystkie jej myśli krążyły tylko wokół jej brata, który udał się na misję w samą paszczę lwa. Usiłowała wmówić sobie, że wszystko będzie dobrze - w końcu nie z takich tarapatów Beckendorf wychodził cało. Przeżył porwanie do gniazda Myrmeków. Ujarzmił wielkiego, spiżowego automatona w kształcie smoka. Jeśli ktoś ma wysadzić wielki jacht pełen potworów i wrócić cało to tylko on.

Ogólnie w Dziewiątce, a w zasadzie w całym obozie, panowało poruszenie. Herosi chodzili nerwowo z miejsca na miejsce. Trwały przygotowania do wojny. Dzieci Hefajstosa dniami siedziały w kuźni, tworząc dziesiątki mieczy, sztyletów, tarcz i zbroi - co w obliczu nadchodzącej armii Kronosa, nadal wydawało się śmieszną ilością. Domek Ateny i Aresa przesiadywały w świetlicy nad mapami Nowego i Long Island, starając się wymyślić jak najlepszą strategię rozstawienia wojsk. Czwórka i Dwunastka pracowały na polach truskawek, przyśpieszając dojrzewanie owoców. Tego lata obóz musiał potroić swoje przychody, żeby opłacić wszystkie koszty spowodowane przez nadciągającą wojnę.

Nyssa krzyknęła głośno, gdy po raz kolejny trafiła w swój kciuk, zamiast w kawałek metalu. Rzuciła wściekła narzędzie na ziemię, wyrzucając z siebie serię hiszpańskich przekleństw. Oparła się zrezygnowana o blat stołu roboczego. Poczuła na plecach dotyk i odwróciła się. Jake Mason, pełniący obowiązki grupowego, stał z zatroskaną miną.

- Jesteś roztargniona. Może odpuścisz sobie dzisiaj pracę? Idź na spacer, odpocznij.

- Nie, jest w porządku. Najlepiej odpoczywam przy pracy.

- Nyssa..

- Bogowie, nie potrzebuję twojej litości! Daj mi spokój.

Twarz Jake'a stężała.

- Wyjdź z kuźni. To nie jest sugestia.

- Świetnie - warknęła dziewczyna. Wyszła z budynku, potrącając Masona i trzaskając za sobą drzwiami.

Pozostałe rodzeństwo wymieniło spojrzenia.

- Nie za ostro? - zapytał ktoś.

- Może - westchnął Jake, pocierając skronie brudnymi od smaru dłońmi, - ale wolę, żeby się na mnie obraziła, niż zamiast spiżu wsadziła do ognia własną rękę.

***

Nyssa pruła naprzód przez teren obozu, rzucając błyskawice spojrzeniem każdemu, kto próbował się do niej odezwać. Stres, gniew i strach wymieszały się ze sobą, grożąc w każdej chwili wybuchem niczym nitrogliceryna.

„To nie jest sugestia" co za tupet! Komuś władza zdecydowanie namieszała w głowie. Tak wczuł się w rolę grupowego, a przecież zastępował Beckendorfa tylko kilka dni. Prawda..?

Jednak z każdym kolejnym krokiem, wściekłość na Jake'a jakby ulatywała. Dziewczyna w głębi duszy czuła, że Mason ma rację. Miała problem ze skupieniem, bo wszystkie jej myśli zaprzątała troska o Charlesa. Cieszyła się, że brat zwolnił ją z obowiązki pracy w kuźni, bo zupełnie nie miała na nią siły. Z drugiej strony nie chciała wyjść na słabą - w końcu wszyscy jakoś sobie radzili, więc dlaczego ona nie mogła?

Nagle zobaczyła jakieś zbiegowisko przy Wzgórzu Herosów. Zmarszczyła brwi. Stał tam Chejron, czarny pegaz, jakiś wysoki chłopak o ciemnych włosach oraz szczupła blondynka..

opuszczona || nyssa barreraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz