***
Minęło kilka miesięcy, które Harry spędził głównie na nauce i szukaniu informacji na temat tajemniczego dziennika oraz jak mógł by zapomnieć na kolejnych szlabanach u Umbrige. Bo tak różowa landryna wyjątkowo się na niego uwzięła. Natomiast jeśli chodzi o dziennik to nie dowiedział się na jego temat zbyt wiele, gdyż w bibliotece nie było wielu informacji na temat Dorey Lovegood. Jedyne co to kilka zapisków, z których najciekawszym był o tym że kiedyś nauczała wróżbiarstwa w Hogwarcie w latach 1890-1920. Prócz tego zapisane było, że odeszła z tego stanowiska zamieszkując w Hogsmeade. Ale nic poza tym. Jedyne wnioski jakie z tego wyniósł to wyjaśnienie treści tych zapisków, w końcu nauczała wróżbiarstwa.
Dziś Harry nie miał dobrego humoru, co było spowodowane tym że przypadała noc duchów. Nienawidził tego dnia, gdyż wiązały się z nim bolesne wspomnienia śmierci jego rodziców. Poza tym nie przywoływał zbyt miłych chwil. Bo Dursleyowie zawsze zamykali go w komórce na cały dzień, a w hogwarcie w te noc działo się coś okropnego. Na pierwszym roku ten troll, na drugim otwarto komnatę tajemnic, na trzecim do szkoły wdarł się Syriusz przez co noc spędzili w wielkiej sali, zaś na czwartym jego imię wypadło z Czary Ognia a jego dotychczasowe życie rozpadło się w drobny mak. Dlatego nie można było się dziwić temu, że Potter był nie w humorze. Ogólnie ostatnio unikał wszystkich dookoła, chodził samotny i zamyślony. Prócz tego, że była dziś noc duchów to jeszcze o zgrozo miał dziś lekcje z Umbrige, która prawdopodobnie nie da za wygraną i będzie go dręczyć. Zrezygnowany westchnął i wszedł do środka z innymi uczniami. Zajął miejsce w ostatniej ławce pragnąc znaleźć się jak najdalej od ropuchy. Do klasy wchodzili uczniowie zajmując wolne miejsca. Harry siedział sam, z resztą jak zwykle bo inni uczniowie naśmiewali się z niego na każdym kroku w sumie nic dziwnego bo jego rzekome kłamstwa były tematem tabu. A jeśli chodzi o Rona i Hermionę to ci zaczęli się nieco od niego alienować. Granger za wymówką nauki, zaś Ron po prostu dlatego że teraz zamiast bycia sławnym chłopcem-który-przeżył był określanym jako kłamca. To jak łatwo zostawili go przyjaciele bardzo go bolało, ale nie okazywał tego jak bardzo doskwierała mu samotność by nie okazać słabości. Jego rozmyślania przerwał mu donośny głos Umbrige stojącej na środku klasy, widocznie tak pochłonęły go myśli że nie spostrzegł jej gdy wchodziła. Różowa landryna zaczęła prawić coś o niebezpiecznych stworzeniach, jak zwykle sama nauka zero praktyki i choćby najmniejszego zaklęcia. Jej lekcje przypominały bardziej wykład historii magi, niż obronę przed czarną magią. Znużony Potter oparł pod brudek na dłoni, zbytnio się nie skupiając na słowach nauczycielki bo nawiasem mówiąc ona po prostu cytowała książkę. Zmęczony niemal zasnął, gdy naglę usłyszał przesłodzony głos Umbrige:
- Panie Potter na lekcji się nie zasypia minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru.- odparła z czystą satysfakcją w głosie.
Harry nie odpowiedział po prostu przetarł oczy i zabrał się za notowanie, by się czymś zająć. Był zły, ale zachował ostrożność i przybrał beznamiętny wyraz twarzy gdyż wiedział, że ropucha tak łatwo mu nie odpuści. Niestety miał rację, bo już po chwili znalazła się przy jego ławce i ujęła w dłoń jego pergamin, pokryty zaledwie kilkoma notkami. Umbrige z zadowolenia zacmokała i pokręciła głową, po czym powiedziała:
- Zdaję pan sobie sprawę z tego, że miał pan notować panie Potter, kolejne minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru.
- Może pani przestać.- odparł zdawkowo Harry, niestety to był duży błąd.
- Panie potter jak pan śmie ma pan wyrażać się z szacunkiem do nauczyciela, kolejne minus pięćdziesiąt punktów dla Gryfonów- zarechotała Umbrige, a razem z nią kilku Ślizgonów z którymi mieli OPCM.
CZYTASZ
Paravella Czasu
FanfictionHarry jak zwykle pakuję się w kolejne kłopoty. Lecz tym razem cofa się o pięćdziesiąt lat wstecz. Znów trafia do Hogwartu, dzięki pomocy pewnej sympatycznej starszej pani. Lecz tym razem na jego barkach nie spoczywa tylko los całego czarodziejskiego...