***
Harry'ego obudziły ciepłe promienie słońca muskające jego twarz. Po chwili otworzył szeroko oczy i zwlókł się łóżka. Tępo popatrzył dookoła, łóżka pozostałych były już puste. Najwyraźniej Ron postanowił nie czekać z śniadaniem. No cóż tak szczerze mówiąc to mimo, iż wczoraj zjadł naprawdę nie wiele to nie miał ochoty iść na śniadanie. Po pierwsze o tej porze Wielka Sala była już przepełniona uczniami, więc na pewno zrobiłby "wielkie wejście". Czego nie chciał, bo nie miał ochoty zwracać na siebie jeszcze większej uwagi. Tak tego zdecydowane wolał uniknąć, już i tak miał wiele zmartwień. W końcu postanowił odpuścić sobie śniadanie. Wiedział, że Hermiona nie będzie zadowolona z tego tytułu, ale no cóż jakoś jej to wytłumaczy. Tak więc sięgnął do kufra i wyjął z niego szkolny mundurek. Po chwili znalazł się już w łazience, po czym przebrał się w szkolne szaty. Następnie złożył piżamę w kostkę i schował ją do kufra. Po chwili podszedł do komody, na której leżał plan lekcji. Popatrzył na pergamin, dziś był poniedziałek. Więc ku jawnym rozczarowaniu Potter'a mieli dziś dwie godziny eliksirów ze Snape'm oraz dwie godziny OPCM'u z nie jaką różową ropuchą Umbrige. Odłożył plan, po czym spakował wszystkie podręczniki do torby. Był już gotowy do wyjścia, rzucił jeszcze tylko okiem czy niczego nie zapomniał. Popatrzył na swoje zaścielone łóżko, ułożony pod łóżkiem kufer. Wszystko wyglądało normalnie, ale nagle jego wzrok spoczął na tajemniczym dzienniku. Znów przez głowę przeleciały mu to wszystko; ten notatnik, sen.... Otworzył szerzej oczy, znów miał przed nimi ten cały sen. Te sylwetkę mężczyzny, te dziwne światło o kolorze zielni i czerwieni. W głowie zaroiło mu się od myśli i dziwnych wspomnień. Bo w głowie co rusz przewijały mu się obrazy; widział jakąś komnatę, wielkiego węża oraz szkarłatną krew mieszającą się z brudną wodą. Dopadł go silny ból głowy i czuł, że te obrazy co rusz ulatują z jego głowy. Stając się coraz bardziej odległe i zamazane. Po chwili jego ciałem wstrząsnął nagły dreszcz, skulił się. Następnie nerwowo potrząsał głową, by odgonić myśli. Stał tak kilka minut, po czym udało mu się ochłonąć i przywrócić względny spokój. Znów zerknął na dziennik i po chwili namysłu spakował go. Następnie zarzucił torbę na ramię i szybkim krokiem udał się w stronę lochów.
Szedł korytarzem przepełnionym uczniami, musiał się sprężyć. Bo nie miał najmniejszej ochoty na szlaban, u Snape'a za spóźnienie. Mijał grupki uczniów, nie za bardzo skupiał się na mijanych osobach oraz spojrzeniach, które mu posyłały. Mijał właśnie sporą grupkę Puchonów, gdy nagle kątem oka spostrzegł długie blond włosy należące do pewnej Krukonki. Dziewczyna siedziała na końcu korytarza. W rękach trzymała tę samą gazetę. Mimo tego, że nie miał zbytnio czasu na rozmowę. To jednak ciekawość wygrała z odpowiedzialnością i ruszył w jej stronę. Gdy znalazł się na przeciw dziewczyny, ona uniosła wzrok z nad czasopisma i uśmiechnęła się do niego. Następnie posłała mu zaciekawione spojrzenie. Potter szybko odwzajemnił je, po czym zapytał:
- Hej Luna.... mam pytanie bo widzisz..- nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała.
- Harry chodzi ci o książkę..- mówiła rozmarzonym głosem- Czy porwały ją Nargle?
- Nie nie w tym rzecz..- powiedział zbity z tropu, następnie szybko dodał- Żadne Nargle, czymkolwiek on są... chodzi o to, bo widzisz ja się zastanawiałem po co mi to dałaś?
- Nie wiem tak po prostu..- odparła dziewczyna, wzruszając ramionami.
- Ale... chodzi mi o to wybacz. Nie chce być niegrzeczny, ale ta księga.... ja nic z tego nie rozumiem- mówił zawstydzony. Harry czuł jak jego policzki przybierają kolor szkarłatu.
- Bo musisz zmienić perspektywę.... Harry. Nie wszystko jasne jest na pierwszy rzut oka... - odpowiedziała nadal z uśmiechem na ustach.
- Ja.... no wiesz....- plątał się, ale po chwili dodał zmieniając temat- To twój notatnik? Tak?..
CZYTASZ
Paravella Czasu
FanficHarry jak zwykle pakuję się w kolejne kłopoty. Lecz tym razem cofa się o pięćdziesiąt lat wstecz. Znów trafia do Hogwartu, dzięki pomocy pewnej sympatycznej starszej pani. Lecz tym razem na jego barkach nie spoczywa tylko los całego czarodziejskiego...