Po uszy w gównie

194 7 1
                                    

Dojechaliśmy do pierwszej wioski i już zauważyliśmy że coś nie gra. Miasteczko zwykle spokojne pełne ludzi wyglądało jak miasto duchów nigdzie nie było żywej duszy, a ulice były całe zaśmiecone. Wszyscy byliśmy  totalnie  skupieni panowała taka cisza że można było usłyszeć dźwięk poruszanego wiatrem piasku. Jechaliśmy  powoli główną ulicą. Dotarliśmy do skrzyżowania, ale dalsza droga była zablokowana przez wraki samochodów.

-Kurwa co jest gdzie są wszyscy!

-Nie wiem! I nie podoba mi się to zachowajcie czujność

-Myślicie że są na tyle głupi żeby zaatakować cały konwój?

-Zaraz się przekonamy.

I w tym momencie z bocznej uliczki wybiegło dwóch gości z RPG. Mieliśmy szczęście że byli totalnymi debilami i nie potrafili dobrze wycelować. Oba pociski nas minęły i się zaczęło. Z każdej strony  zaczęły wybiegać te pojeby, strzelali zupełnie na oślep nawet chyba zabili więcej swoich niż my.

-Spierdalać wszyscy!! Z pojazdów do tego budynku!!

Krzykną ktoś w wirze walki. Wpadliśmy jak strzała do domu w środku była przerażona rodzina tak jak my nie mieli pojęcia co się dzieje. Rozstawiliśmy  się i zaczęliśmy odpowiadać ogniem . Mimo iż mieli przewagę liczebną to nie potrafili nawet dobrze wycelować w budynek w którym się znajdowaliśmy. Jak na zawołanie wybiegali pod nasze lufy. Mimo tego było ich zbyt wielu zaczynało brakować na amunicji a ta została w pojazdach. Nawet mając świadomość że nie potrafią strzelać nikt nie odważył by się wybiec na środek drogi po trochę amunicji. Próbowaliśmy wezwać lotnictwo ale oczywiście łączność była na tyle wspaniała że nie było jej wtedy gdy była potrzebna. Walka trwała już prawie godzinę wszystkim zostało tylko kilka naboi w ostatnim magazynku, gdy nagle przez okno wpadł granat. Eksplozja nie wywołała żadnych zniszczeń ani obrażeń, ale wszyscy padliśmy ogłuszeni na ziemię. Słyszałem tylko jak wbiegają do pomieszczenia i kogoś wynoszą, słyszałem czyjś krzyk po czym straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem zdałem sobie sprawę co się stało. Porwali Ją. Wszyscy leżeli na ziemi nie przytomni a ja jeden zastanawiałem się czemu kurwa akurat ja byłem za nią odpowiedzialny. Ze wściekłości uderzyłem w ścianę łamiąc sobie dwa palce lewej ręki. Osunąłem się po ścianie a łzy zaczęły mi same płynąć. Nie wiem czemu ale bardzo ją polubiłem i nie mogłem zrozumieć dlaczego zabrali ją zamiast mnie. Siedziałem tak chwilę gdy podeszła do mnie mała dziewczynka  i zapytała się po angielsku dlaczego płaczę. Byłem w takim stanie że nie potrafiłem jej nic odpowiedzieć. Stała tak nade mną po czym po chwili przytuliła się do mnie. Mówiła żebym przestał płakać że jesteśmy bezpieczni że oni już pojechali.


W końcu się zebrałem i postanowiłem sprawdzić co z chłopakami. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń ale wszyscy byli jeszcze mocno zamroczeni. Siedzieliśmy tak dość długo, nie mogliśmy się skontaktować z bazą gdyż nasza radiostacja została rozerwana na kawałki. W sumie i tak nie było z niej żadnego pożytku. Znikąd pojawili się chłopaki z 40. Okazał się że w jakiś sposób ktoś nadał sygnał S.O.S. Szkoda że było już za późno.


Zabrali nas do bazy. Pierwsze co zrobiłem to wziąłem prysznic i poszedłem spać 

Ostatnia zmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz