Mal pov*
Bariera została otworzona a ja przyjęłam oświadczyny Bena. Teraz muszę zająć się nowymi Uczniami, odbudować relacje z Ojcem i Uma i jeszcze przygotowywać jakiś głupi ślub, którego nawet nie jestem pewna. Zajebiście. Ale skupmy się. Właśnie siedziałam w klasie. Moi ,,koledzy" z klasy zaczęli rzuczać w siebie zwiniętymi kulkami.
- Ile Wy macie lat? - zapytałam przewracając oczami.
- Mal odpuść... Jesteśmy młodzi. Musimy się bawić. - zaśmiał się Jay obejmując mnie ramieniem kiedy do środka weszła Dobra Wróżka z jakimś typkiem i klasą Bena. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mamy łączone zajęcia. - powiedział mój Narzeczony podchodząc do mnie.
- Pa Jay'uś. - pomachałam Przyjacielowi a Ci się zaśmiali.
- Mamy dzisiaj lekcje o przemocy domowej... - odezwała się Dobra Wróżka a mi mina żrzedła i straciłam cały dobry humor. Ona wie?... A może nie wie? Ta... Te pytania z serii problemy życiowe.
- Mogę iść do łazienki? - zapytałam a Dobra Wróżka spojrzała na mnie jak załamana Matka. Ta... Znam to spojrzenie.
- Szybko... - powiedziała a ja odrazu wstałam ku zaskoczeniu moich Przyjaciół.
- Dziękuję... - podziękowałam i wyszłam z klasy najszybciej jak tylko umiałam. Serio? To są jakieś jaja? Oby... Poszłam do jakiejś łazienki. Przemyłam twarz jakąś wodą i spojrzałam w lustro.
- Co Feary? Drażliwy temat? - usłyszałam czyiś głos i obróciłam się w jego stronę. Zobaczyłam Quinn.
- Wal się.
- Co? Nie pochwaliłaś się?
- Trzymaj pysk na kłódkę.
- Dyrektorka kazała sprawdzić czy nie zemdlałaś.
- Jeśli coś powiesz to Ty zemdlejesz. - ostrzegłam a ta się zaśmiała.
Mal spokojnie.
Wyminęłam ją bez słowa przez co ta znowu się zaśmiała. Ścisnęłam rękę w pięść, żeby nie zrobić niczego głupiego poczym wróciłam do sali.
- O jesteś Mal... Wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona DW a ja skinęłam głową.
Zajebiście. Gorzej być nie może.
- Usiądź z Umą.
O jednak może.
- Tak Pani Dyrektor... - powiedziałam siadając obok Umy.
- Nie powiedziałaś im? - zapytała cicho a ja spojrzałam na nią.
- A Ty potrafiłaś byś powiedzieć coś takiego osobie którą kochasz?
- Zasługują na prawdę...
- Ja wiem, ale...
- Proszę o ciszę. - klasnął w dłonie ten koleś a ja spojrzałam na niego. Jakiś Blondynek. Na młodo 20- kilkuletni. Nawet przystojny... Ale mam Bena. - Nazywam się Bruce i poprowadzę dzisiejszą lekcje... Przemoc domowa to bardzo poważny problem, który wbrew pozorom zdarza się nawet tutaj w Aureodonie.
- A na Wyspie to niby nie? - zapytałam cicho a Uma spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała.
- Na sam początek chciał bym przeprowadzić pewien eksperyment. Pokaże Wam zdjęcie 3 Dzieci a Wy macie odgadnąć które z nich jest ofiarą przemocy domowej. - powiedział kiedy na tablicy pojawiła się trójka Dzieci... Spojrzałam na nie i już po kilku sekundach wiedziałam.
- A... - odpowiedziało parę osób z klasy a ja przewróciłam oczami.
- B... - uznała większość a ja przywaliłam otwartą dłonią w czoło.
- Widzę, że zdania są podzielone. A koleżanka jak uważa? - zapytał wskazując na mnie a ja uniosłam brew ku górze.
- Czy to nie oczywiste Bruce?
- Słuchamy...
- Wiadomo, że C. - odpowiedziałam a Harry i Gil zaczęli się śmiać. No Debile.
- Co Ty gadasz? - zapytał Carlos.
- Bardzo zabawne... - przewrócił oczami Ben. No ten też jest Debilem. Co ja w nim widzę?
- Mal zrozumiałaś pytanie? - dopytała Evie.
- Myślę, że Mal zrozumiała pytanie najlepiej z Was wszystkich, ponieważ C to prawidłową odpowiedź. - przyznał Bruce siadając na jakąś ławkę. - Skąd wiedziałaś?
- Swój zawsze pozna swego co nie? - zapytała Quinn a ja zmroziłam ją wzrokiem.
- Quinn nie rozumiem tego komentarza... Wracając. To oczywiste.
- Jak widać nie dla wszystkich. Więc proszę abyś wytłumaczyła klasie. - poprosił a ja skinęłam głową.
- Mam wstać czy mogę siedzieć?
- Możesz siedzieć. Mów, proszę mów.
- Dobra to tak... Na pierwszym zdjęciu jest ziomek, który nie jest szczęśliwy... Ale widać, że to to nie jest smutek typu... ,, Nie jadłem dzisiaj kolacji, bo dostałem 3 z sprawdzianu z biologii. " Tylko raczej ,, Mój głupi Brat znowu zjadł moją czekoladę! " - powiedziałam a Nauczyciel krótko się zaśmiał. - Po za tym ma krótki rękaw i krótkie spodnie. Krótkie włosy. I jakoś nie widać żadnych siniaków.
- Bardzo dobrze a drugi?
- To jakaś Dziewczynka. Nie wygląda na bogatą, ale... Większość z nich - wskazałam na klasę. - Wpadła w błędne koło, które sugeruję, że tylko biedni mogą być maltretowani. Co jest bezsensowne... Ta Dziewczynka się śmieje. Co nie jest jakimś super dowodem, rzecz jasna, ale warto podkreślić, że swobodnie gada z swoimi Przyjaciółmi... Nie wygląda jakby się czegoś bała. I to samo. Krótki rękaw.
- Super. A C?
- Zdjęcie Rodzinne i kolejne błędne koło. Ludzie myślą, że jak ktoś jest bogaty to nie może być walnięty.
- Masz rację...
- Skupmy się. Kobieta stoi z boku. Nie tuli Męża. Nie dziwne? Nawet moja Mama na portrecie Rodzinnym. Ano mam taki portret gdzieś w domu... Albo miałam... Wracając nawet ona no cóż... Była bliżej. Ojciec garniaczek szyty na miarę, fryzjer za 2 koła i ręką na ramieniu Syna. Ale czy mi się wydaje, czy on trochę go ściska?
- Masz rację...
- A Chłopiec? Idealny strój, idealne włosy, idealnie stoi. Długie spodnie, długi rękaw i co? Szalik? Albo jest zimno, w co wątpię po sukience Matki, albo stara się nim coś ukryć. A czy na tym szaliku nie ma czerwonej plamy? - zapytałam a Bruce zaśmiał się i zaczął mi klaskać. - Tak wogule to Pan do nie?
- Jestem pod ogromnym wrażeniem...
- Mówię Panu... Ktoś kogo bito pozna inną osobę, którą bito. - uznała bawiąc się długopisem Quinn. Ooo zabije ją.
- Kier co Ty bredzisz? - zapytałam patrząc na nią wściekle a ta się zaśmiała.
- No Mali! Nie musisz się wstydzić! - zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.
- Możesz zamknąć pysk?
- Nie mogę.
- Nic straconego. Chętnie Ci w tym pomogę.
- O jaka straszna! Agresja jest dziedziczona?
- Głupota napewno. - powiedziałam wściekła chcąc wstać i jej przywalić.
- Uma łap ją! - poprosiła Evie a Piratka złapała mnie.
- Mal nie warto... Nie warto!
- Uuuu walnięta jak Mamusia. - uznała Quinn.
- Odwal się od mojej Mamy.
- ,,Idź się zabij! Tylko do tego się nadajesz!"
- Quinn! - krzyknęli moi Przyjaciele.
- Uma puść!
- Mal! Bądź lepsza!
- Uma!
- Mal!
- Puść!
- Dla Evie!
- Dla Evie... - powtórzyłam cicho a potem spojrzałam na resztę, która ciągle na mnie patrzyła. - Co się gapicie?! Swojego życia nie macie? Wychodzę stąd! - krzyknęłam zła pochodząc do ławki i zabierając moją torbę poczym omijając i Evie i Bena wyszłam z tej głupiej sali. Co narobiłaś Kier?