Mal pov*
- Czekaj co ja właściwie przeczytałam? - zapytałam biorąc książkę Celi i czytając zadanie poraz kolejny. Córka Faciliera krótko się zaśmiała.
- Ty masz mi pomóc?
- Może poproś o to lepiej Evie...
- Jakim cudem Ty zdałaś tyle klas?
- Na ładne oczka. - przyznałam odkładając książkę i przeglądając następne.
- Ty nie zdasz tej matury.
- Nie muszę... Królowa nie musi mieć żadnej matury. Ale z hiszpańskim mogę Ci pomóc.
- Tak, tak...
- Uno momento seniorita Facilier. - wskazałam jeden palec a ta otworzyła usta ze zdziwienia.
- Zaimponowałaś mi teraz!
- No ja wiem. - uśmiechnęłam się do niej a ta się zaśmiała. - Dobra daj mi to. O nie. Boże to za trudne. - zaśmiałam się patrząc na zadanie ,, na rozgrzewkę"
- Ty nawet ja umiem to zrobić. - zaśmiała się Celia wyrywając mi książkę i zaczęła robić zadanie.
- Wow... Co za piękne rysunki. - spojrzałam na następne zadanie na co Celia zaczęła się śmiać.
- Zazdroszcisz talentu prawda?
- I to jak. Chciałam by tak rysować.
- Ooo to masz zadanie 5. Narysuj mi domek.
- Ooo daj mi kredeczkę. - zachęciłam ją a ta podała mi ołówek ze śmiechem. Zaczęłam więc rysować domek według hiszpańskich wytycznych zadania. Po dłuższej chwili pokazałam Celi rysunek. - Ujdzie w tłoku?
- Mogę powiedzieć, że sama to narysowałam?
- Jasne. - przyznałam ze śmiechem. - Pokoloruj sobie.
- Ty Mal...
- No co jest Kuzyneczko?
- Właściwie to... Co to miłość? - zapytała a ja na chwilę zamilkłam patrząc na nią. Nikt nigdy nie zadał mi tego pytania. Nikt nie oczekiwał, żebym tłumaczyła. Do Evie lata i pyta się co to chlorowodorek sodu czy inne chemiczne gówno a do mnie lata z pytaniem co to miłość.
No powiedz coś..
- Miłość to... Jeju co ja mam Ci powiedzieć... To... Jak masz 2 rzeczy. To dasz tą lepszą drugiej osobie, bo ją kochasz.
- To bezsensu.
- Ja nie przeczę...
- Ok tego to ja się nie spodziewałam.
- Miłość to ból. Nigdy nie wiesz kiedy to się dzieje. Ja sama wiem co mówię. Jednego dnia chciałam wykorzystać Bena a następnego dnia to.... Już wpadłam. Nie panujemy nad tym... Ej ja wiem, że okazywanie uczuć jest straszne. Bo nigdy nie wiesz czy druga osoba też Cię lubi... Ale nigdy nie wiesz co się stanie jeśli....
- Mal ja się pytam co to znaczy.
- Dla każdego coś innego.
- Nie rozumiem.
- ,, Kocham Cię" są bardzo nadużywane słowami w dzisiejszych czasach. Ludzie mówią, że kochają wszystko. Jedzenie, przedmiot w szkole czy auto. Znaczy ja rozumiem, bo ja też kocham Archiego jak własnego Syna. - zaśmiałam się krótko.
- A co to znaczy dla Ciebie?
- Dla mnie kocham cię znaczy... No ważne jak się pokłócimy. Nie ważne jak będę na Ciebie zła. Nie ważne co powiesz. Nie ważne jak mnie zranisz... Będę w stanie żyć tylko po to abyś był szczęśliwy. To dla mnie właśnie znaczy kocham.
- A przyjaźń?
- Gdyby Evie powiedziała coś typu. ,, Wyjeżdżam jej idź za mną." To ja od razu za nią pobiegnę, przytulę do siebie i zapytam ,, co jest nie tak?"... Rozumiesz mnie?
- Chyba tak... Umiesz coś wytłumaczyć... Myślałaś o karierze nauczycielskiej?
- Mam godność.
- Celia poradzisz sobie przez chwilę?... Muszę pogadać z Mal. - uznał Frank a ja wstałam i ruszyłam w jego kierunku.
- Jakby co to zgap z internetu. - przypomniałam Celi a ta się zaśmiała. Zszedłam razem z Don Conlerone na dół. - No co jest? O czym chcesz gadać?
- O Twoim Ojcu. - przyznał a ja spojrzałam na niego.
Chyba trzeba.
Już się boję.
- Może lepiej usiądę co?
- Może przyniosę jakąś wódę?
- Mądrze.Uma pov*
Evie ma chyba rację. W sensie napewno ma. Ona zna ją dużo lepiej odemnie więc napewno wie więcej odemnie. Dlaczego mózgu nie umiesz jej wybaczyć?
- Mal! - do Pokoju weszli Chłopacy a my spojrzałyśmy na nich.
- Nie ma jej. - przyznałam. - Co chcecie?
- Chcemy żeby zamieniła w kozę Herberta a co? - zapytał Gil a ja krótko się zaśmiałam.
- I czemu Ty to mówisz przy Evie? - zapytał Carlos rozkładając ręce w ja znowu się zaśmiałam.
- Dobra gdzie ona jest? - przerwał im Harry.
- Jest u Faciliera. - wyjaśniła Evie.
- Co ona u niego teraz pracuje? - zapytał ze śmiechem Jay.
- Auto mu naprawia.
- Aaa... No serio. Nigdy nie wydałem nawet grosza na mechanika. Mam Mali. - zaśmiał się Khade a ja spojrzałam na niego.
Mal Typie.
Umiesz naprawić auta?
- No dobra... To my na nią poczekamy. - uznał Harry kładąc się obok mnie a ja spojrzałam na niego.
- Jasne! Nie krępujcie się.
- Nie krępuje Umuś... - zaśmiał się Chłopak obejmując mnie ramieniem.
- Weź. Audrey'ś będzie zazdrosna. - odusnęłam się od niego a ten znowu się zaśmiał.
- A Ty nie jesteś?
- Bardzo zabawne.
- Dobra jestem... Khade won z mojego łóżka. - warknęła Mal wchodząc do środka.
- O ktoś tu nie w humorku. - zaśmiałam się a ta przewróciła oczami.
- Maluś co się stało? - zapytała Evie kiedy Mal zaczęła zdejmować buty. - Mal?
- Co tu robicie? - zapytała się Chłopaków.
- Co Ty z Benem się pokłóciłaś? - zapytał Carlos a Mal spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Odwal się.
- Boże co się stało? - zapytał Jay podchodząc do Mal.
- Nie dotykaj mnie. - przerwała mu kiedy chciał ją objąć ramieniem.
- Mal co się stało? - powtórzyła pytanie Evie a Mal podeszła do niej i przytuliła się do Córki Złej Królowej. - Ej no już... Co jest?
- Mam dość mojego Ojca... Nie wiem co mam a nim zrobić... - przyznała wreszcie Mal a ja spojrzałam na Chłopaków, którzy tak jak ja nie wiedzieli co zrobić.
Od kiedy Mal płacze jak cię płakać?
Od kiedy nie kryje swoich emocji?
I od kiedy Mal nie wie co robić?
- Ja się tak o niego martwię... Że zrobi coś głupiego po pijaku... Że zrobi sobie krzywdę... A on mnie wogule nie słucha... Ciągle obiecuję, że przestanie... Ale nic się nie zmienia. Codziennie widzę go w takim samym stanie... Widziałam upadek mojej Mamy... Nie chcę widzieć upadku mojego Ojca...
- To mu powiedz do czujesz Mal... Jutro do niego pójdziemy. Razem... Porozmawiamy z nim... Powiesz jak się o niego martwisz... Pomogę Ci... Będzie dobrze Mal... Obiecuję... - obiecała jej Evie.
Dobra. Ona wie co powiedzieć.
- Ta, ta właśnie tak będzie. - przyznałam razem z Chłopakami a Dziewczyny się zaśmiały.