II. Zrozumieć swoje błędy

100 6 0
                                    

Po wczorajszym, dosyć chaotycznym wieczorze, podczas którego rodzeństwo miało sobie wyjaśnić to i owo, a tego nie zrobiło, trzeba było koniecznie zorganizować rodzinną naradę i odpowiedzieć na pytanie ,,co dalej?",które nurtowało każdego. Wszyscy spali do późna, co było świętem spowodowanym nieobecnością ojca.

Allison obudziła się jako druga ze śpiącej siódemki. Popatrzyła na czerwony, mały budzik stojący na szafce nocnej, który wskazywał godzinę 12:05. Dziewczyna przypomniała sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia, nie mogła uwierzyć, że naprawdę, coś tak niesamowitego i jednocześnie nieprawdopodobnego miało miejsce. Jednak jest ,,ale", skoro rozpoczęła swoje życie, od tego momentu od nowa, to znaczy, że jej ukochanej córki nie ma na świecie, że nie istnieje ta osoba, którą tak bardzo kochała. Łzy same zaczęły cisnąć jej się do oczu. Chwilę później leżała bezradnie przykryta kołdrą, a jej policzki były mokre od uronionych łez. Diego przechodził obok pokoju siostry i usłyszał cichy płacz. Zmartwiony wszedł.
- Allison.. co się stało?..- spytał niepewnie Diego.
- Nic- kłamiąc odpowiedziała dziewczyna.
- Allison, przecież słyszę, że płaczesz.. możesz mi powiedzieć dlaczego..?
Po chwili wzajemnego wpatrywania się w siebie Allison pękła.

- Rozgryzłeś mnie.. Po prostu zaczynamy od nowa ostatnie 17 lat naszego życia, czyli to co wydarzyło się, tak to ujmę.. w tamtym życiu, kiedy byliśmy dorośli, generalnie teraz nie ma miejsca bytu i.. i to znaczy, że moja córka.. ona nie istnieje.. - wytłumaczyła, nie mogąc zatrzymać wypływających łez siostra.
- Allison.. co prawda nie mam pojęcia jak teraz się czujesz, bo sam nigdy nie miałem dziecka i nie mam pojęcia jakie uczucia towarzyszą tego rodzaju miłości, ale popatrz na tą sytuację z dobrej strony.Tak jak powiedziałaś, możemy zacząć od nowa, mamy okazję nie popełnić tych samych błędów- odpowiedział z nadzieją w głosie Diego. Podszedł i przytulił Allison.
- Zejdziesz zaraz na naleśniki? Zrobiłem je razem z mamą- spytał.
- Będę za 20 minut- odpowiedziała nadal posmutniała dziewczyna. A i Diego.. dziękuję za wsparcie- powiedziała Allison i lekko się uśmiechnęła.
- Nie ma za co- odrzekł chłopak, wyszedł z pokoju dziewczyny, po czym skierował się w stronę schodów. Diego ewidentnie miał w tym dniu dobry humor.

Każdy, oprócz Five'a i Vanyi, doznał podobnych refleksji co Allison, nawet Klaus. Vanya, która wczorajszy wieczór spędziła śpiąc, na początku była oszołomiona i zdziwiona tym gdzie jest, tym bardziej, że kiedy spojrzała w lustro ujrzała w nim trzynastoletnią dziewczynkę. Nie pamiętała prawie nic z minionego dnia. Szybkim krokiem zeszła do kuchni. To co tam zobaczyła bardzo ją zdziwiło.
- Dzień dobry Vanyu- przywitała dziewczynę serdecznie mama.
Vanya nic nie odpowiedziała. Była w szoku, jej rodzeństwo także wyglądało na dużo młodsze. Stała w wejściu do pomieszczenia rozglądając się po nim z szeroko otwartymi oczami, zerkając na swoje rodzeństwo, które zajadało się pysznie pachnącymi naleśnikami. Czy to jest jakiś sen? Ben szybko zorientował się jakie myśli mogą krążyć po głowie siostry, podszedł do niej i razem z nią skierował się do salonu. Za nimi ruszyła reszta rodzeństwa.
- Vanya, wiem co teraz możesz sobie myśleć, to nie jest sen, zaraz ci wszystko wytłumaczę- powiedział Ben.
Vanya, dalej oszołomiona, siedziała na kanapie czekając na wyjaśnienia.
- Więc.. jakby ci to powiedzieć..
- Spowodowałaś apokalipsę- szybko odpowiedział Luther i w tym momencie wszyscy bardzo wymownie na niego spojrzeli.
- Kurwa Luther! To było nie na miejscu, to też nasza wina, że to co się stało w ogóle miało miejsce. Nie możesz zwalać wszystkiego na Vanyę- skarciła Luthera Allison, ten, tak samo jak Vanya, wbił swój wzrok w podłogę.
- Vanya.. więc może opowiem wszystko od początku. Odkryłaś, że także posiadasz moce, o wiele silniejsze od nas, przyjechałam do ciebie, aby powiedzieć tobie prawdę.. Wiedziałam, że masz moce.. jednak ojciec kazał mi przekazać tobie plotkę, abyś myślała, że jesteś zwyczajna i..
- Allison przepraszam.. wiem co zrobiłam..- Vanya wtuliła się w siostrę, a z jej oczu leciały grochy łez.
- Vanya.. ja... też zachowałam się okropnie, powinnam od razu powiedzieć ci całą prawdę..

Chłopcy stali i nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. W końcu odezwał się Five.

-Później.. odkryliśmy, że Leonard chciał nas zniszczyć, pojechaliśmy po niego.. jednak znaleźliśmy go martwego. Uznaliśmy, że nic nam już nie grozi. Zjawiłaś się w akademii, jednak..
- Luther zamknął cię w odizolowanym pokoju, pod akademią i nie chciał słuchać twoich wyjaśnień- dokończył Diego, nie ukrył swojego uśmieszku satysfakcji mówiąc to.
Nastała wymowna cisza, każdy spoglądał raz na Vanyę, a raz na Luthera.
- Przepraszam.. umm.. nie powinienem ciebie tam zamykać, ale..
- Wiem.. wystraszyłeś się mnie- smutno odpowiedziała Vanya.
- Vanya, jak mówiłam to nie jest twoja wina, gdybyśmy ciebie tak okropnie nie traktowali do niczego by nie doszło. Nie byliśmy najlepszym rodzeństwem, w ogóle nie byliśmy dla ciebie wsparciem, ani w dzieciństwie, ani jako nastolatkowie, a później jako dorośli. Przepraszam, że byłam taką siostrą.. jest mi cholernie wstyd- Allison wtuliła się w Vanyę z łzami.

Każdy posmutniał. Po tym co powiedziała Allison do rodzeństwa dotarło wreszcie, jak traktowali swoją siostrę, tylko dlatego, że była inna niż oni sami.
- Przepraszam- powiedział cicho Luther.
- Ja także przepraszam- odezwali się po kolei pozostali, czterej bracia.

Vanya rozpłakała się, ale nie ze smutku, tylko ze szczęścia, była szczęśliwa, że doczekała takiego momentu, kiedy jej rodzeństwo ją przeprosiło za swoje zachowanie i zrozumiało swoje błędy. Była pewna, że od tego momentu ich relacje ulegną dużej poprawie i że zbliżą się do siebie.
- Ja też mam swoje za uszami.. nie powinnam wydawać tej książki, zdradzać rodzinnych sekretów, zrobiłam to bo chciałam udowodnić ojcu i wam, że ja także jestem niezwykła, nie przemyślałam tej decyzji.. Jednocześnie czułam się wyobcowana, bo jedynie Ben i Five rozmawiali ze mną od czasu do czasu.. przykro mi.. mam nadzieję, że mi wybaczycie..- wytłumaczyła się Vanya.

Wszyscy się uśmiechnęli, a Klaus, Allison i Ben przytulili Vanyę. Luther, Diego i Five stali z boku obserwując tą uroczą scenę i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Może już dosyć tych uścisków?- powiedział radosny Five i przewrócił oczami.
- Musimy Ci przecież opowiedzieć co było dalej, więc niestety, Twoja moc wzięła nad tobą górę podczas twojego występu, to wyglądało trochę tak jakbyś popadła w jakiś trans..To było niesamowite, ale i straszne, pod tym względem, że nad nią nie panowałaś. Była, taka jakby walka w operze. Klaus przyzwał Bena. Odwiedzieli nas także koledzy Five'a, ostatecznie zostali pokonani. Niestety, obezwładniłaś chłopaków i.. później ja pozbawiłam Ciebie skrzypiec, promień z nich uderzył w Księżyc i ten zaczął zbliżać się do Ziemi. Five nas wszystkich przeniósł w czasie do tego roku i dlatego wyglądamy młodziej. To tak w skrócie- opowiedziała ostatnie wydarzenia Allison.
- Muszę, koniecznie oswoić swoją moc, albo może wezmę te tabletki od ojca.. tak będzie dla wszystkich najlepiej- smutno zasugerowała Vanya.
- Vanya nie bierz żadnych tabletek, musisz zapanować nad swoją mocą- stanowczo odpowiedział Five.
- Tym razem nie popełnimy tych samych błędów, więc.. ty też nie możesz ich popełnić po raz drugi- powiedział Luther.

Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, może pójdziemy dokończyć naleśniki, zaraz będą zimne, a nie po to robiłem je z mamą- zaśmiał się Diego.

Każdy cieszył się, że pomiędzy nimi panuje zgoda, byli radośni, jednak odkrycie, którego dokonają w późniejszym czasie zmiecie uśmiechy z ich twarzy..

Other Story || TUA  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz