rozdział czwarty

354 37 41
                                    

jughead

Wydarzenia z tego pechowego wieczora cały czas migały mi przed oczami. Rozmowa z Ethel, jak zwykle irytująca Cooper, krzyk i martwe ciało Veronici. Od dobrych kilku minut analizowałem dokładnie tą sytuację i próbowałem sobie przypomnieć, czy widziałem coś niepokojącego chwilę przed tragedią. Niestety nic takiego nie miało miejsca, ale mój mózg za wszelką cenę chciał znaleźć coś istotnego w obłoku wspomnień z tamtego dnia. Zaczął się normalnie, jak każdy inny. Od kilku dni znajdowałem się w Riverdale i głównie spędzałem swój czas w domu. Nie miałem tu zbyt wielu znajomych, więc moje odosobnienie było jak najbardziej zrozumiałe. Zawsze byłem introwertykiem i wolałem spędzać swój czas sam na sam. Veronica była moim kompletnym przeciwieństwem pod tym względem. Dusza towarzystwa, rzadko kiedy siedziała sama w swoim pokoju. Umiała nawiązać rozmowę z dosłownie każdym i wszędzie. Może to ją zgubiło? Być może morderca obserwował ją i doskonale wiedział co zrobić by zapędzić Ronnie w bardziej ustronne miejsce by chwilę potem pozbawić ją życia. Teorii było wiele i nie wiedziałem za co się zabrać. Rozejrzałem się po biurku w celu znalezienia mojego telefonu, ale mój wzrok utkwił na wizytówce, którą wczoraj wręczyła mi blondyna. Elizabeth Cooper, The Riverdale Register. Oczywiście, nawet ten kawałek papieru musiał być w tym mdłym, babcinym wystroju. Różowy w białe kropki ze zdjęciem kobiety na odwrocie. Gorszej tandety dawno nie widziałem. Chwyciłem kartonik i zacząłem obracać go w palcach. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał tam zadzwonić jeśli chcę dojść do prawdy. Chcąc czy nie chcąc, musiałem przyznać, że Cooper jest pewnego rodzaju ekspertem w te klocki. Jej dziedziną było dziennikarstwo śledcze, ale Alice wcisnęła ją do redakcji w papierkową robotę. Czy jest mi jej żal? Oczywiście, że nie. Przez te w wszystkie lata wywyższania się w liceum czuję jakby karma w końcu ją dopadła. Gdyby nie to co spotkało moją siostrę już nigdy bym się do niej nie odezwał, ale niestety sytuacja tego wymagała. Żeby nie było - robię to tylko i wyłącznie dla Veronici. Nie wiem jak bardzo stuknięty musiałbym być, by zadawać się z nią z własnej woli. Nadal nie mam pojęcia co moja siostra w niej widziała, w końcu jest ona rozpieszczoną księżniczką z Northside, która myśli, że jest lepsza od innych i wszystko jej się należy. Poniżanie przez nią osób z południa miasta było na porządku dziennym i nawet jeśli ktoś zgłosił to dyrekcji, nic z tego nie robiono. W końcu Cooperowie są jednymi z najbardziej wpływowych ludzi w tamtej dzielnicy. Moja rodzina zagarnęła sobie Southside. Wbrew opinii innych, nie żyją tu sami ćpuni, alkoholicy i gangsterzy. Jest tu wiele wykształconych osób, pomimo tego, że Southside High zamknięto jakiś czas temu. Wtedy wraz z innymi zostałem przeniesiony do Riverdale High i właśnie wtedy ja i Cooper staliśmy się wrogami numer jeden. Poprzez Veronicę, znałem ją o wiele wcześniej, ale dopiero w liceum znienawidziliśmy siebie aż do szpiku kości. Westchnąłem, otrząsając się ze wspomnień dawnych czasów. Wziąłem do ręki swój telefon i wpisałem na nim numer do Betty. Przyłożyłem urządzenie do ucha i wsłuchałem się w monotonny dźwięk połączenia.

betty

Wraz z Donną, spędzaliśmy ten dzień razem. Było trudno wrócić do normalności bez trzeciego muszkietera, ale świat nadal się kręcił. Wiedziałam, że Veronica nie chciałaby byśmy pogrążali się w nie wiadomo jakiej żałobie. Spacerowałam z nią po parku w Northside, korzystając z ostatniego dnia wolnego przed powrotem do pracy. Dlatego też bardzo się zdenerwowałam, gdy zobaczyłam, że ktoś do mnie dzwoni przerywając mój spokój. Spodziewałam się, że to Jones, więc gdy usłyszałam jego irytujący głos po drugiej stronie, nie byłam zaskoczona.

- Hej Cooper, kiedy masz czas by zacząć nasze wielkie śledztwo? - Naprawdę nie wiem jak to możliwe, że jedna osoba może denerwować mnie samym istnieniem.
- Musiałeś do mnie dzwonić? Nie mogłeś napisać wiadomości? - Zapytałam poirytowana.
- Geez, tylko zadałem pytanie. Sama powiedziałaś, że mogę napisać albo zadzwonić. - Mężczyzna specjalnie podkreślił ostatnie słowo. Czy ta rozmowa może się skończyć? I tak mam już za wysoko podniesione ciśnienie.
- Jutro w Riverdale Register. Moje biuro jest za drzwiami numer 7 na drugim piętrze. I przyjdź po godzinie 16. - Dodałam i rozłączyłam się.
- Dlaczego spotykasz się jutro z Jugheadem?- Zapytała Donna marszcząc brwi.
- Skąd pomysł, że to on dzwonił?
- Błagam Betty. Jesteś tak zła tylko kiedy rozmawiasz z Jones'em. A teraz mów, po co spotykacie się jutro w Register?
- Uh, będziemy szukać mordercy Veronici na własną rękę. - Odpowiedziałam. - Wiem, że to niebezpieczne, ale Jughead przez przypadek usłyszał rozmowę szeryfa i obawiamy się, że policja nic nie zrobi w tym kierunku. Musimy dopilnować, że osoba która to zrobiła zgnije w pudle.
- B, rób co chcesz, pamiętaj zawsze będę cię wspierać, ale uważaj na siebie. - Poczułam na ramieniu dłoń Donny. Na jej twarzy było wymalowane zmartwienie. - Nie mogę zostać tu sama. - Powiedziała szeptem. W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy i szybko przytuliłam przyjaciółkę.
- Wszystko będzie dobrze Donnie. Obiecuję.

***

Następny dzień upłynął mi bardzo szybko. Moja mama chyba zrozumiała moją sytuację i nie miałam tyle pracy co zazwyczaj. Zaczęłam się nudzić, więc wyjęłam telefon i zaczęłam grać w jakąś głupią grę, którą kiedyś pobrałam. Nie była ona zbyt emocjonująca, więc po kilku minutach ciągłych niepowodzeń wyłączyłam ją i zgasiłam telefon. Westchnęłam i odłożyłam go na biurko.
Jughead powinnien pojawić się tu lada moment. Mam nadzieję, że nie zrobi mi na złość i nie postanowi mnie zignorować, bo wtedy będę bardzo zła. A chciałam dzisiaj tego uniknąć.
Oparłam się mocniej na krześle obrotowym i zaczęłam kręcić się dookoła.
- Cooper mogę wiedzieć co ty robisz? - Zapytał Jughead, a ja omal nie spadłam z tego krzesła. Postawiłam nogę na podłodze by je zatrzymać i się wyprostowałam.
- A czy ty przypadkiem nie powinieneś pukać do drzwi? Rodzice cię tego nie nauczyli? - Byłam aktualnie zażenowana samą sobą, ale nie dałam tego po sobie poznać. Wróg nie może wyczuć twoich słabości.
- Pukałem, i to kilka razy, ale jak widzę byłaś zajęta kręceniem się dookoła jak opętana, więc nie dziwię się, że nie usłyszałaś. - Chciałam mu czymś dogryźć, ale mężczyzna natychmiast uniósł ręce w obronnym geście. - Spokojnie, nie osądzam. Ale ja też nie mam zbyt wiele czasu, więc przejdźmy do konkretów. - Powiedział i usiadł na krześle na przeciwko mnie.
- Możemy zacząć od sprawdzenia z kim Ronnie była widziana na zjeździe. I niestety porozmawiać z każdą taką osobą. - Powiedziałam i napisałam na kartce nagłówek. - Z kim ty ją widziałeś? - Zwróciłam swój wzrok na mężczyznę.
- Wiesz Veronica rozmawia zazwyczaj z ogromną ilością osób. Sprawdzanie każdej z nich po kolei będzie żmudną robotą. - Jughead założył ręce na piersiach i oparł się o oparcie krzesła.
- Masz jakiś lepszy pomysł? - Zapytałam go, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Pokręciłam głową. - No właśnie. Nie mówię by sprawdzić każdego, bo to jest niemożliwe, ale możemy porozmawiać z osobami które nie do końca nam pasują. Dzięki temu, być może dowiemy się czy jest to grubsza sprawa w którą wplątane są gangi, czy morderca był w pojedynkę.
- Archie. - Rzucił Jones. - Nie potrafił prowadzić firmy ojca, więc zbankrutował. Zapuścił się przez co nie ma rodziny. Może chciał wyładować swoją złość na byłej dziewczynie? - Zmarszczyłam brwi. Z wszystkich osób, Andrews wydawał się najmniej zdolny do tego czynu. Niby trochę mu odbiło, ale wątpię by kogoś zamordował. - Poza tym pomyśl Cooper. Rudy zaciągnął ją do sali muzycznej. Jego stałego miejsca za czasów szkoły. Może na początku chciał pokręcić z moją siostrą, ale gdy odmówiła jego zalotom, wściekł się. - Uniosłam brwi i napisałam na kartce imię i nazwisko mojego sąsiada.
- Na początek to musi nam wystarczyć. Widziałam ją jeszcze z Reggie'm, i z tego co się orientuję skończył podobnie jak Andrews. Wątpię, że to on ją zabił, ale zadaje się z tymi dziwnymi typami, więc może coś wie.
- To co, ja sprawdzam Archie'go a ty Reggie'go?
- Dlaczego ja akurat dostałam Mantle'a?- Oburzyłam się. Nie miałam ochoty wdawać się w konwersacje z tym obleśnym dziadem.
- Ponieważ jesteś kobietą? - Przewróciłam oczami. - Zatrzepoczesz rzęsami i proszę, będzie mówił jak na kazaniu. Robisz to dla Veronici, pamiętasz? - No tak. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Stoi. - Westchnęłam. - Mam nadzieję, że czegoś się dowiemy.
- Ja też. - Odparł Jughead i otrzepał swoją marynarkę po tym jak wstał z krzesła. - No dobrze, do zobaczenia Cooper. Możesz już w spokoju kontynuuować swoje triki na krześle, czy co tam robiłaś. - Posłałam mu gniewne spojrzenie, ale nic sobie z tego nie zrobił i wyszedł z pomieszczenia. Jutrzejszy dzień niewątpliwie będzie ciekawy.

hold me down | bughead fanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz