Rozdział II

64 6 8
                                    

- Baczność! - krzyknął pan Johnson, a blisko 300 cherubinów w strojach sportowych natychmiast wykonało komendę. -Jak wiecie dziś wszyscy z wyjątkiem świeżo upieczonych szarych koszulek musicie przejść przez egzamin sprawnościowy. Tym razem udamy się na tor motocrossowy gdzie ustawiona została około 15-kilometrowa trasa naszpikowana przeszkodami zarówno naturalnymi, jak i sztucznymi. Będzie dużo błota, czołgania się, przeskakiwania przez ściany, wchodzenia po linach i jeszcze więcej błota. Trasa jest naprawdę wymagająca dlatego radzę Wam dobrze się rozgrzać przed startem, aby uniknąć kontuzji na trasie. Dodatkowo każdy z Was przed startem dostanie dziesięcio-kilogramowy plecak oraz gumowy karabin. Myślę, że nikomu nie trzeba przypominać, że jeśli ktoś nie zaliczy którejkolwiek przeszkody lub nie zmieści się w limicie czasowym, który wynosi 4 godziny to zostanie objęty dodatkowym programem treningów na najbliższy miesiąc, a po miesiącu będzie musiał powtórzyć cały egzamin. Dla ułatwienia będziecie startować co 3 minuty w grupach po około 15 osób. Kto startuje w której serii dowiecie się z list, które wasi opiekunowie przekażą Wam w autokarach. Podopieczni Pani Spencer, Pana Pike'a oraz Pani Evans wsiadają do pierwszego autokaru, podopieczni Panów Rogersa, Mossa oraz Reilly do drugiego, podopieczni Pana Summer'a, Pana Dajani oraz Pani Parker do trzeciego, pozostali do piątego. Życzę Wam powodzenia. Spocznij!
Cherubini rozeszli się do wskazanych autokarów i zajęli miejsca.
***
Po przyjeździe na miejsce pierwsza grupa udała się po plecaki z obciążeniem oraz gumowe karabiny. Następnie zaczęli się rozgrzewać. Nie minęło nawet 5 minut kiedy Pan Kazakov nakazał grupie ustawić się na starcie. W pierwszej grupie zalazła się cała paczka Sylvii, a także David i Thomas Walkerowie, Patrick Smith oraz Kevin King, Neil Wood i starszy brat Sylvii- Camillo. Agenci dobrze wiedzieli, że na niektórych przeszkodach będą mogli potrzebować swojej pomocy i współpraca może okazać się ważnym elementem, dlatego paczka przyjaciół postanowiła dobrać się w pary, które będą biec razem.
- Dobierzmy się tak, aby być w jak najbardziej zbliżonej kondycji. Dzięki temu nie będziemy się wzajemnie spowalniać. - zaproponował Michael
- Świetny pomysł - odparł Ethan.
- Dobra w takim razie ja biegnę z Michaelem, Lucy z Johnem, Sylvia z Liamem, a Ethan z Claudią. W porządku?- zaproponował Oscar. Pozostali cherubini przytaknęli zgadzając się na zaproponowany podział. W tej samej chwili usłyszeli gwizdek sygnalizujący start biegu. Tuż po starcie zostali oblani bardzo silnym strumieniem wody z węża strażackiego.
- Całkiem przyjemnie się tak ochłodzić w taki upalny dzień no nie? - zażartowała Sylvia.
- Hahah, masz rację- przyznał Ethan - ale myślę, że dopiero za parę kilometrów poczujemy prawdziwą potrzebę ochłodzenia się zimną wodą.
- Możliwe. - przyznała Sylvia.
Pierwszą przeszkodą był duży stóg siana, na który należało się wdrapać i zejść po drugiej stronie.
- Całkiem przyjemnie się zapowiada. - zauważył John.
- Spokojnie, przez 15 kilometrów na pewno zdarzą się rozkręcić.-odparł Oscar.
Kolejne przeszkody cherubini pokonywali bez większych trudności- bieg przez opony, czołganie pod drutem kolczastym, później pod wozem bojowym, a potem pod siatką maskująca, odrobina błota, drabinki, małpi gaj z opon. Następną przeszkodą była piaszczysta droga, którą należało pokonać z dodatkowym 8-kilogramowym workiem piachu. Chociaż zbliżała się już 16, to był środek upalnego lata, więc słońce zaczęło dawać się we znaki i ta przeszkoda okazała się być trudniejsza, niż mogłoby się wydawać. Na szczęście podczas pokonywania kolejnej przeszkody agenci mogli się trochę ochłodzić, bo musieli wskoczyć do dołów wielkości czołgu wykopanych na drodze, w których było trochę wody. Po krótkim truchcie po trasie prowadzącej slalomem między krzakami i drzewami na cherubinów czekała kolejna przeszkoda. Kilka dużych drewnianych belek, ustawionych na środku bagna, które należało pokonać górą. Kiedy kolejna przeszkoda pojawiła się na horyzoncie Liam powiedział - Patrz, w końcu będziemy mogli się ochłodzić. - Przeszkodą była tyrolka, po której agenci zjeżdżali do rzeki. Liam zjechał pierwszy, a Sylvia wciągnęła tyrolkę z powrotem na brzeg i zjechała za nim.
-Liam! Pomocy! Topię się!- krzyknęła przerażona Sylvia, kiedy poczuła jak plecak z obciążeniem ściąga ją na dno. Na szczęście do brzegu nie było bardzo daleko, a Liam był świetnym pływakiem i sekundę później dotarł na drugą stronę rzeki. Zrzucił swój plecak i wrócił do wody, żeby pomóc swojej dziewczynie. Razem udało im się dopłynąć do celu. Po wyjściu z wody Sylvia zrzuciła swój plecak i położyła się na trawie.
- Cholera! Myślałam, że na prawdę pójdę na dno. Mam nadzieję, że trasa nie przewiduje więcej tego typu atrakcji. To dopiero 3 kilometry, a ja już mam dość tego cholernego biegu.
- Spokojnie Skarbie, na pewno ktoś z instruktorów obserwuje ten punkt i pomógłby Ci gdyby widział, że sobie nie poradzimy. - uspokajał Liam obejmując Sylvię ramieniem i mocno ją przytulając. - Ochłonęłaś już trochę? Musimy ruszać jeśli mamy zmieścić się w czasie.
- Tak. Już. Dziękuję Liam. -powiedziała Sylvia uśmiechając się i cmoknęła chłopaka w czoło podnosząc się z trawy i łapiąc za swój plecak.
Liam poszedł w ślad za nią i również podniósł się i zabrał z ziemii swój plecak. Wylali wodę, która zebrała się w ich plecakach. Zobaczyli, że po drugiej stronie pojawili się David i Patrick.
- Zaczekajmy chwilę, może będą potrzebowali pomocy. - zaproponowała Sylvia.
I nie pomyliła się. Po chwili David, a zaraz za nim Patrick wylądowali na środku rzeki, ale żaden z nich nie należał do wybitnych pływaków, więc ciężkie plecaki ściągały ich na dno. Radzili sobie trochę lepiej niż Sylvia, kilka chwil wcześniej, bo byli od niej starsi, więksi i silniejsi, ale widać było, że pomoc im się przyda. Sylvia i Liam wskoczyli do wody, podpłynęli do nich i wspólnymi siłami cała czwórka dotarła do brzegu.
- Dzięki Syla, dzięki Liam. - powiedzieli chłopcy wdzięczni za pomoc.
- Nie ma sprawy, sama przed chwilą byłam w podobnej sytuacji. - odparła Sylvia. - Ruszajmy. - zwróciła się do Liama i ruszyli truchtem w kierunku kolejnej przeszkody, kiedy David i Patrick wylewali wodę ze swoich plecaków. Następny kilometr trasy był całkiem przyjemny- niezbyt wysoką ściana do przeskoczenia, strzelanie z broni laserowej, gdzie należało trafić cel minimum w czterech na pięć strzałów. Zarówno Sylvia, jak i Liam bez problemu trafili wszystkie pięć. Później pokonali spory odcinek w wodzie sięgającej im do pasa. Kolejna przeszkoda okazała się być naprawdę trudna, choć pozornie nie wyglądała strasznie. Cherubini chwycili za 12kg kettle i ruszyli na spacer przez bagno. Droga była dość szeroka i starali się wybierać trasę tak, żeby iść po najpłytszym błocie. W końcu plecak, kettle i karabin dawały im łącznie 25 dodatkowych kilogramów, a to ponad połowa wagi Sylvii, więc nie łatwo byłoby zrobić choćby krok po wejściu w bagno do połowy uda. Po przebrnięciu tych 200 metrów bagna uda agentów płonęły żywym ogniem.
- Tym razem to ja muszę chwilę odpocząć.- powiedział Liam stając, żeby rozmasować obolałe nogi.
- Nie mam nic przeciwko. - odpowiedziała Sylvia i usiadła na drodze, żeby wyrównać oddech.
Po chwili ruszyli dalej. Kolejną przeszkodą była lina, na którą oboje wspięli się bez problemu mimo dużego obciążenia na ich plecach. Następne przeszkody również nie sprawiały im kłopotu- podbieg na pochyłą ścianę, równoważnia, czołganie, spacer po błocie, kolejne ogromne doły i ściana....
- Ała! -krzyknęła Sylvia upadając po zeskoczeniu ze ściany.
- Co się stało? Wszystko w porządku? - zapytał Liam siedząc jeszcze na górze ścianki.
- Uhhh... Nie wiem. Chyba źle upadłam, boli mnie kolano.
-Szlag. Nie dobrze. To dopiero trochę ponad 6km. Przed nami jeszcze 9. Dasz sobie radę?- spytał Liam schodząc ostrożnie na dół, aby uniknąć podobnej kontuzji.
- Chyba dam radę. Już trochę mniej boli.
- Zaczekaj. Powinno chociaż trochę pomóc. Jest mokra, więc jest zimna. -powiedział Liam zdejemując koszulkę i zawiązując ją Sylvii na kolanie.
- Nawet jeśli to nie pomoże, to ten widok z pewnością tak. - odparła Sylvia gapiąc się na umięśnioną klatkę piersiową i brzuch Liama.
- Hahahah. Głuptas z Ciebie, wiesz? - roześmiał się Liam. Chodź, pomogę Ci wstać. -powiedział podając Sylvii rękę.
- Twój głuptas. -uśmiechnęła się Sylvia, pozwalając sobie pomóc. - nie jest źle. Ale muszę uważać.
Ruszyli dalej delikatnym truchtem.
Kolejną przeszkodą był wóz bojowy, pod którym trzeba było się czołgać.
-Ajjć. - zasyczała Sylvia.
- Co jest? - spytał troskliwie Liam.
- Kolano. Boli kiedy uderzam o ziemię.
- Bardzo?
- Dosyć. Ale spokojnie. Dam radę.
- Na pewno? Może lepiej żebyś zeszła z trasy.
- Powiedziałam przecież, że dam radę.
- No dobrze, ale gdyby coś było nie tak to mów od razu, dobrze?
- W porządku.
Po pokonaniu kolejnych kilku przeszkód wyprzedzili ich Michael i Oscar, a chwilę później John i Lucy im dorównali. Kiedy Liam opowiedział im o sytuacji ze ścianki 4 km temu postanowili, że pobiegną razem z nimi, żeby móc pomóc w razie potrzeby. W czwórkę pokonywali ściany, doły i zasieki jeszcze sprawniej niż w parach. Na ostatniej prostej do pokonania było kilka podbiegów po piaszczystym zboczu. W połowie pierwszego podbiegu Sylvia zasyczała z bólu i upadła.
- Wszystko w porządku? - zapytała Lucy.
- Uhhh.... Nie - wystękała przez zaciśnięte z bólu zęby Sylvia. - Strasznie mnie boli.
Liam odwinął koszulkę, którą zawiązał wcześniej na jej kolanie.
- Uu. Nie wygląda to dobrze. Jest całe spuchnięte i trochę sine.
- Daj swój plecak. - Powiedział John.- Lucy i Liam pomóżcie jej wstać. Zostały nam 3 podejścia pod górę, później kontener z zimną wodą, która trochę uśmierzy ból, lina i zasieki. Razem nie więcej jak kilometr, a mamy jeszcze prawie godzinę żeby zmieścić się w czasie. Damy radę.
- Sylvia? - spytał Liam patrząc z troską na dziewczynę.
Sylvia bez słowa pokiwała głową ściągając z pleców plecak. John natychmiast go chwycił i zarzucił na siebie z przodu, a Liam i Lucy pomogli Sylvii się podnieść. Kontener z zimną wodą faktycznie przyniósł ulgę dzięki, której Sylvia dalej mogła już iść bez pomocy przyjaciół, choć samo wejście do kontenera wymagało sporego wysiłku. Tuż przed liną Sylvia wzięła swój plecak od Johna. Wszyscy byli już mocno zmęczeni po długiej trasie i tym razem wejście na linę wymagało dużo większego wysiłku niż do tej pory. Poradzili sobie jednak. Kilka metrów dalej zaczynały się zasieki, pod którymi trzeba było się przeczołgać. Tym razem z uwagi na kolano Sylvia postanowiła przeczołgać się na plecach, dzięki czemu tak bardzo go nie obijała. Kiedy przyjaciele przechodzili przez linię mety zegar wskazywał 3 godziny i 39minut.
- Dwadzieścia minut zapasu. Nawet nieźle nam poszło. - powiedział Liam - A teraz znajdźmy lepiej pielęgniarkę.
***
- Jest bardzo spuchnięte. Zaraz po powrocie na kampus udaj się na prześwietlenie. To może być coś poważnego. -powiedziała pielęgniarka.
- Dobrze. Tak zrobię -odpowiedziała Sylvia i razem z przyjaciółmi poczłapała do węża z wodą aby opłukać się z błota, przy okazji chłodząc obolałe kolano i mięśnie.
***
Po powrocie na kampus agenci rozeszli się do swoich pokoi, żeby wziąć porządną kąpiel i odpocząć zmęczeni po całym dniu wrażeń. Lucy pomogła Sylvii dojść do jej pokoju i sama poszła do siebie. Sylvia wyciągnęła z szafy czysty komplet ubrań z logiem cheruba i weszła do wanny z gorącą wodą, puszczając z telefonu swoją ulubioną piosenkę.
***

CHERUB: KoronawirusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz