Oba szkielety milczą, a ja nadal jestem w objęciach Sansa. W końcu spoglądają na mnie pełnym współczuciem. Odkąd pamiętam mówiono mi, że oczy to są zwierciadła duszy i to one ujawniają ludzką osobowość. Żałuję, że wcześniej nie korzystałam z tej możliwości, ponieważ teraz mogę jasno zobaczyć kim naprawdę są te dwa potwory. Nie są to istoty bez litości, czy o podstępnej naturze jak to niejednokrotnie opisywano w książkach, czy starych opowieściach, tylko osoby, które rozumieją co to znaczy ból, radość, smutek, czy współczucie. To znaczy, że sami mają uczucia i potrafią słuchać. Obaj mocno mnie przytulili i zaczęli pocieszać.
- T.I może nie przeszliśmy tego co ty, ale w pełni jesteśmy pewni, że śmierć twojej rodziny nie była z twojej winy. Tak jak powiedziałaś zginęły z rąk tych pojebańców.
- A TO, ŻE STARAŁAŚ SIĘ OCALIĆ SWOJĄ MAMĘ I SIOSTRĘ DOBRZE O TOBIE ŚWIADCZY. NIE MYŚLAŁAŚ TYLKO O SOBIE, ORAZ BEZ WIARY W PLOTKI CHCIAŁAŚ BLIŻEJ POZNAĆ NOWĄ OSOBĘ DO, KTÓREJ MIAŁAŚ PEŁNE ZAUFANIE.
- I pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć, bo nigdy nie postąpimy jak Harry.
Oni są kochani. Teraz jestem w pełni przekonana, że mogę im zaufać. Chwilę trwaliśmy w swoich objęciach, by potem wrócić do pracy. Mniej więcej o 15:00 skończyliśmy z pudłami i zjedliśmy obiad u chłopaków. Gdy oni sprzątali ze stołu ja w tym czasie zadzwoniłam by umówić się z elektrykiem i hydraulikiem. Na szczęście się obaj mogli się zjawić w ten weekend, ale haczyk jest taki, że zajmie im to około tydzień, a ja nie mam się gdzie podziać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sans. Pov.
Nie sądziłem, że ludzie mogą być, aż tak okrutni wobec innych. Wiedziałem, że istnieją osoby nienormalne, ale TO?! Czyli nie tylko ja przeszedłem przez piekło. Jeśli kiedykolwiek zobaczę tego Harrego to mu nogi z dupy powyrywam.
Papyrus. Pov.
CZYLI T.I NIE MA PRAKTYCZNIE NIKOGO BLISKIEGO. TO OKROPNE... TRZEBA JEJ POKAZAĆ, ŻE MA W NAS WSPARCIE.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sans. Pov
Gdy tylko wynurzyłem się z kuchni zobaczyłem T.I opierającą głowę o blat stołu.
- Wszystko gra?
- Zależy jak to ująć.
- Co się stało?
- Udało mi się załatwić elektryka i hydraulika za jednym zamachem-
- To chyba dobrze.
- Ale robota zajmie im mniej więcej tydzień, więc przez 7 dni będę zdana na łaskę matki natury.
- Mhmm... Too może być problem, ale chyba mam rozwiązanie.
- To znaczy?- Przekręciła głowę by na mnie spojrzeć z nadzieją w oczach.
- Może byś zamieszkała z nami dopóki ci fachowcy się nie uwiną?
- ALBO DOPÓKI NIE SKOŃCZYSZ REMONTU. - Kurczę nie zauważyłem jak Pap wszedł. Szczerze wcześniej chciałem T.I to zaproponować, ale najpierw chciałem z nim to omówić. Jednak skoro sam o tym mówi to sprawa załatwiona.
- Ale...jesteście tego pewni?
- OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
- Dla nas to żaden problem.- Zgódź się, proszę.
- Chętnie z wami zamieszkam do końca remontu jeśli to nie problem.
Taak! Genialnie! Od razu do niej podbiegłem i ją przytuliłem podrywając z krzesła, a chwile potem mój brat do mnie dołączył.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Reader. Pov.
O mało co obaj mnie nie udusili. Po Papyrusie spodziewałam się takiej reakcji, ale Sans? Myślałam, że po prostu się uśmiechnie lub nie będzie specjalnie się ekscytować, ale chyba ucieszył się bardziej niż Papy. Po otrząśnięciu się z szoku przez ten nagły przytulas sama go odwzajemniłam. Cieszę się, że przez jakiś czas będę mogła z nimi mieszkać. Chwilę tak staliśmy, gdy nagle Sans oderwał się od naszej dwójki i wyraźnie mogłam dostrzec, że się rumieni tylko, że na niebiesko. Nerwowo drapiąc się po tyle czaszki zaproponował, żebyśmy od razu przenieśli moje rzeczy, których będę potrzebować, a przy okazji zrobimy miejsce fachowcom. Jak powiedział tak zrobiliśmy. Ubrania schowałam do wolnej komody, z której chłopcy nie korzystali i ustaliliśmy, że będę spać na kanapie w salonie. Wieczorem w trójkę zagraliśmy na konsoli w koło fortuny, przy którym było sporo śmiechu, gdyż kilka razy z rzędu każde z nas straciło swoją turę. Papyrus strasznie to przeżywał, a Sans ledwo co się pozbierał po jednym ataku śmiechu to już zaczynał się kolejny. Ja mu wtórowałam przez co oboje płakaliśmy ze śmiechu. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy i każdy musiał iść do siebie. Z jednej strony cieszę się, że nie jestem sama w domu, ale dalej obawiam się tych koszmarów, a nie chcę obudzić braci. Po chwili zamknęłam oczy i zatopiłam się w sen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Papyrus. Pov.
TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE T.I Z NAMI ZAMIESZKA PRZEZ PEWIEN CZAS. LEPIEJ NAS POZNA, A MY JĄ I BĘDZIEMY SIĘ ŚWIETNIE BAWIĆ. A JAK TYLKO POZNA RESZTĘ NASZYCH PRZYJACIÓŁ TO JUŻ NIE BĘDZIE CZUŁA SIĘ SAMOTNA.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sans. Pov.
Okeeej trochę mnie poniosło. Co ja sobie myślałem!? Zapewne poczuła się niezręcznie, aby jakoś z tego wybrnąć zaproponowałem zabrać część rzeczy T.I do nas.
Time skip
Kurczę, nie pamiętam kiedy się tak uśmiałem z powodu gry. Myślałem, że nigdy nie złapię oddechu, dodatkowym ogniwem była reakcja Papyrusa na każdą stratę kolejki. Fakt są takie irytujące elementy w grze, że można się nieźle wkurzyć, gdy się powtarzają, ale on reagował w sposób przekomiczny. Najpierw z ekscytacją wyczekiwał wyniku, by potem niepotrzebnie się irytować, jednak potem sam się z tego wszystkiego śmiał, zwłaszcza że to "fatum" prześladowało nas wszystkich. Całą trójką płakaliśmy ze śmiechu, a po opanowaniu się uznaliśmy, że się położymy spać. Zanim zniknąłem w pokoju dostrzegłem w oczach T.I niepokój mimo iż dalej chichotała pod nosem. Pewnie i tak nie zasnę, więc później do niej zajrzę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Co do motywu z kołem fortuny polecam obejrzeć dubbing komiksu, który jest powyżej.
CZYTASZ
Koleje losu [Sans x Czytelnik]
FanfictionGłówną bohaterką jesteś Ty. Masz 25 lat, przeżywasz tragedię, podczas której giną twoi najbliżsi. Jesteś sama i tracisz sens istnienia, jednak, w twoim życiu następuje pewna zmiana...