21

174 21 48
                                    


Przesunęła dłońmi po twarzy, zgarniając z niej mokre kosmyki ciemnych włosów, a potem oparła się dłońmi o zimne kafelki i pozwoliła ciepłym kroplom wody swobodnie spływać po swoim ciele. Wizyta na cmentarzu i udział w pogrzebie Morgany przybiły ją bardziej niż była gotowa się do tego przyznać. Dopiero teraz z pełną mocą dotarło do niej, że nigdy więcej nie zobaczy już tej wariatki, nigdy więcej nie będzie się z nią przekomarzać, nigdy już nie wypiją razem wina i nie będą przy tym rozprawiać o tym, jak bardzo beznadziejni są faceci i że świat zdecydowanie skonstruowany jest do dupy. Uświadomiła sobie też dobitnie o co jest podejrzewana i nagle to wszystko przestało być śmieszne. Humoru nie poprawiał jej już nawet fakt, że to nikt inny jak Neal Howard zajął jej miejsce w cuchnącej celi i po tym, czego się dowiedziała od Rodrigo i Marii, a co totalnie ją rozbiło, powinien tam pozostać do śmierci.

– Myślę, że powinien pan o czymś wiedzieć – zaczął Rodrigo, kiedy całą czwórką usadowili się przy prostokątnym stoliku w możliwie najbardziej ustronnym miejscu w kawiarni. – Oboje powinniście – poprawił się szybko, przenosząc niepewne spojrzenie na Lacey. Nabrał powietrza w płuca i odszukał rękę, siedzącej obok siostry. Spojrzał w jej ciemne oczy, a gdy Maria ścisnęła mocniej jego dłoń i skinęła głową, najwyraźniej dając mu w ten sposób nieme przyzwolenie na wyjawienie jakiegoś wielkiego, do tej pory pilnie strzeżonego sekretu, odchrząknął lekko. – Nie wiem czy to ma jakiś związek ze śmiercią Vixie i czy w czymkolwiek wam pomoże, ale Neal... – urwał i jeszcze raz kontrolnie zerknął na siostrę. Przez kilka wlokących się niemiłosiernie sekund patrzył jej w oczy, aż wreszcie przeniósł spojrzenie na Lacey. Przełknął nerwowo i zrobił głęboki wdech. – Neal jest ojcem dziecka Marii... – wydusił z siebie w końcu, a na jego twarzy, którą okalały niesforne, ciemne włosy, ściągnięte w kucyk, wyraźnie malowało się jakiegoś rodzaju zakłopotanie.

– Cholerny dupek! – wybuchła Lacey, podrywając się ze swojego miejsca. Miała już na końcu języka całą wiązankę niewybrednych epitetów pod adresem Howarda, ale gdy poczuła szeroką dłoń mecenasa na swoim udzie, zamiast dać ujście słowom, cisnącym się na usta, przymknęła jedynie powieki i opadła na oparcie swojego krzesła. Starała się oddychać głęboko i jakoś zapanować nad wzbierającą w niej falą złości. Kręcąc głową z niedowierzaniem, zacisnęła dłonie w pięści i utkwiła spojrzenie w jakimś tylko sobie wiadomym punkcie za oknem. Była pewna, że gdyby Howard stał teraz przed nią, bez zastanowienia wydrapałaby mu oczy, a potem pozbawiła przyrodzenia w najbardziej bolesny sposób z możliwych. Zacisnęła dłonie mocniej, aż poczuła, że paznokcie wrzynają się jej w naskórek, w myślach wciąż pastwiąc się nad Nealem. Dopiero gdy Logan zacisnął lekko palce na jej nodze, zwracając tym na siebie jej uwagę, wróciła do rzeczywistości. Spojrzała w jego jasne tęczówki, wpatrujące się w nią z prawdziwie szczerą troską, a kiedy wziął głęboki oddech, bez słów zachęcając ją, by zrobiła to samo, poczuła, że emocje zaczynają opadać i udziela się jej jego spokój i opanowanie.

– Livia za dwa tygodnie kończy pół roku – podjął po chwili Rodrigo, przypominając im o swojej obecności, ale kiedy Lacey spojrzała mu w oczy, opuścił wzrok i spojrzał na swoją dłoń, splecioną z dłonią siostry. – Neal utrzymuje Marię i dziecko. Tylko dzięki temu jesteśmy w stanie zapewnić małej przyzwoite warunki. Gdyby nie on, Maria musiałaby oddać małą, dlatego wcześniej nic nie mówiłem – usprawiedliwił się, spoglądając mecenasowi w oczy ze skruchą.

– Chcesz pomóc mnie czy sobie? – wypaliła nagle Lacey, ściągając na siebie jego pełne poczucia winy spojrzenie. Pragnęła być silna i opanowana, nie chciała zawieść mecenasa, ale mimo usilnych starań, nie potrafiła zachować spokoju, słysząc coś takiego z ust kogoś, kogo do tej pory miała co najmniej za dobrego kolegę, jeśli nie przyjaciela. Zwilżyła spierzchnięte wargi językiem, posyłając wrogie spojrzenie w stronę Rodrigo. – Gdyby Howard nie trafił do pierdla, nadal trzymałbyś gębę na kłódkę – bardziej stwierdziła niż spytała, cedząc słowa przez zaciśnięte szczęki i nie zamierzając nawet próbować ukrywać oskarżycielskiego tonu, za to za wszelką cenę starając się powstrzymać cisnące się do oczu łzy. – Ten człowiek być może dosypał mi czegoś do drinka i wykorzystał, a potem zabił Vixie, a ty martwisz się o to, że skończy się wam dopływ gotówki!

SiostryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz