Centrum handlowe pękało w szwach. Robienie zakupów i szukanie prezentów na ostatnią chwilę zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem i każdego roku obiecywała sobie, że to już ostatni raz, że za rok zabierze się za to wcześniej, ale jak do tej pory jeszcze nigdy jej się to nie udało. Najgorsze było to, że nie miała nawet pojęcia, gdzie tych prezentów powinna szukać. Kiedyś wymyślenie, co której siostrze kupić, zajmowało jej może minutę, a teraz? Teraz tak naprawdę nie wiedziała o życiu i potrzebach swojego rodzeństwa zupełnie nic. Oddaliły się od siebie, bardziej niż im się wydawało, bo każda z uporem maniaka chciała sobie radzić ze wszystkim sama. Co z tego, że przyjechały do domu na święta, skoro i tak każda wciąż tkwiła w jakiejś własnej, cholernej twierdzy, do której nikt inny nie miał dostępu? Prychnęła cicho pod nosem, uświadomiwszy sobie, że sama wciąż nie miała ochoty dzielić się tym, co ją dręczyło i zaprzątało jej głowę. Była przekonana, że skoro nawarzyła piwa, to powinna je teraz wypić bez kręcenia nosem i siostry w żaden sposób jej w tym nie pomogą.
Westchnęła ciężko i przystanęła przed witryną, za którą migotały łańcuszki, bransoletki, pierścionki i inne świecidełka. Weszła do środka i zaczęła się uważnie przyglądać eksponatom ułożonym w gablotach. W pewnym momencie uśmiechnęła się szeroko i a kiedy podszedł do niej uroczy, młody chłopak, w wykrochmalonej, białej koszuli i firmowym garniturze, doskonale wiedziała, co zamówi i że nie da się przekonać do niczego innego. Dopytała o szczegóły, dopełniła formalności, kilkakrotnie upewniając się, że zamówienie będzie gotowe jeszcze przed świętami, udając przy tym, że zupełnie nie dostrzega tego, że chłopak ją rozpoznał i być może liczy na jakieś zdjęcie czy autograf.
Wyszła ze sklepu zadowolona z siebie. Poszło lepiej niż się spodziewała, ale miała zamiar każdej z sióstr dokupić coś jeszcze. Pomyślała, że Ellie przydałaby się jakaś normalna, kobieca koszulka nocna albo nawet seksowna bielizna tym bardziej, że przecież miała teraz chłopaka, który patrzył na nią jak na ósmy cud świata i jeśli Noelle nie chciała, by to się zmieniło, zdecydowanie powinna pokazywać mu się w czymś innym niż piżamy w troskliwe misie, myszki Mickey i innego tego typu bajkowe stwory. Audrey z kolei przydałby się nowy smyczek do skrzypiec, bo ten, który został po matce, nie nadawał się już zupełnie do niczego. Albo lepiej ciepłe, śmieszne kapcie, pluszowy koc, a do tego pakiet wszystkich sezonów serialu komediowego o grupce przyjaciół z Manhattanu. Jej najstarsza siostra uwielbiała „Przyjaciół" i mimo, że chyba każdy odcinek znała już na pamięć, mogłaby oglądać to bez końca i niezmiennie bawiłoby ją to tak samo. Poza tym tylko przy tym serialu potrafiła się odprężyć i naprawdę wyłączyć, a przecież właśnie tego Audrey potrzebowała w tej chwili najbardziej. Zdecydowanie twardszy orzech do zgryzienia miała z prezentem dla Lacey. Choć były bliźniaczkami, Riley uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wie totalnie nic o swojej siostrze. Nie znała jej ulubionego koloru, nie wiedziała czy woli kuchnię chińską, czy włoską, jakiej słucha muzyki, jakie filmy czy książki lubi najbardziej, ani czym zajmuje się w wolnym czasie, poza pakowaniem się w kłopoty.
– Gwiazdy – mruknęła sama do siebie, uśmiechając się lekko, gdy nagle ją olśniło, ale zanim zdecydowała, w którą stronę pójść w pierwszej kolejności, ktoś wciągnął ją w wąski korytarz, prowadzący do toalet.
– Musimy porozmawiać – zakomunikował bez zbędnych wstępów, napierając na nią swoim ciałem. Przycisnął ją do zimnej ściany i oparł dłoń na wysokości jej ramienia, odgradzając jej ewentualną drogę ucieczki.
– Colton, do cholery! – warknęła przez zaciśnięte zęby, nie mając najmniejszej ochoty robić scen i zawracać na siebie uwagi ludzi przechadzających się pasażem. – Odpieprz się w końcu z łaski swojej – dodała, usiłując go odepchnąć, ale nie pozwolił jej na to. Wciąż trzymając dłoń na jego klatce piersiowej, podniosła wzrok, by spojrzeć mu w oczy, ale były ukryte za ciemnymi okularami. Mimo to, wyraźnie czuła, jak wgapia się w nią tymi swoimi ślepiami, które od pierwszej chwili, gdy je zobaczyła, niezmiennie wywoływały u niej palpitacje serca i gęsią skórkę. – Śledzisz mnie? – spytała, niechętnie odrywając dłoń od jego torsu.
CZYTASZ
Siostry
РазноеRodzina Colemanów wiodła spokojne życie na obrzeżach Cleveland. James Coleman prowadził własne wydawnictwo, które całkiem nieźle prosperowało, zaś jego żona Barbara przez całe życie zajmowała się domem i wychowaniem ich czterech córek. Szczęście i p...