#4 cz.1 "Panna Queenwel"

4K 176 9
                                    

A/n: kolejny raz przepraszam za ewentualne błędy czy literówki. Ostatnio jestem bardzo zmęczona, rozkojarzona. Mam nadzieję że to jednak nie wzbudzi w was niechęci. Miłego czytania!

Przemierzałam korytarze szukając pani Mills, a to wszystko dlatego, że dałam się wrobić w ten głupi konkurs, a to wszystko za sprawą mojej małej ułomności.

Mianowicie, nie potrafię odmawiać.

Patrzenie na rozczarowanie w oczach drugiego człowieka gdy usłyszy 'nie' z moich ust, jest czymś czego nigdy nie potrafiłam znieść... I może dzięki temu ludzie czują się lepiej, ale mimo wszystko ma to swoje minusy. Mianowicie wiele osób lubi wykorzystywać coś takiego, przez co zazwyczaj mam ogrom zajęć.

Gdy w końcu dorwałam ją przed "pokojem nauczycielskim" najpierw przywitałam się uprzejmie, a potem przeszłam do sedna sprawy.

- Um, mam tutaj wpłatę na ten konkurs... - przygryzłam wargę wyciągając z torebki portwel.

- Dobrze złodko, zapraszam do środka, zaraz wszystkim się zajmiemy. - Czterdziesto dwu letnia kobia otwarła drzwi, po czym udałyśmy się do wewnątrz.

Swoją drogą, nigdy tam nie byłam.

Pokój był nie mały, był raczej wąski, ale długi. Śiana na prawo od drzwi przepełniona była oknami, dzięki czemu pokój był bardzo oświetlony, bez urzytku światła sztucznego. Na końcu pomieszczenia znajdowały się szafki oraz pułki na dzienniki. Gablotka z kluczami od sal znajdowała się na przeciwko, czyli na ścianie, w której umieszczone były drzwi wejściowe.

W sali znajdowała się duża kanapa, stoły oraz poustawiane przy nich po cztery krzesła. Dla każdego wykładowcy po jednym. W rogu przy oknach znajdował się tak zwany "kącik palacza".

- Um dzień dobry. - Przywitałam wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu po czym podąrzyłam za panią Mills do stołu przy którym za pewne znajdowało się jej miejscę. Kobieta usiadła na krześle i zajęła się szukaniem jak mniemam listy uczestników.

Stałam przy jej boku starając się nie rozglądać, ani nie wiercić, jednak czułam na sobie, w pewnym stopniu znajomy już, palący wzrok. Podniosłam więc głowę i napotkałąm spojrzenie pana Malika, który zauważalnie oblizał wargę na co zareagowałam rumieńcem.

Mężczyzna ubrany w czarne dopasowane spodnie od garnituru, czarny golf oraz marynarkę od kompletu do spodni już po chwili pojawił się przy nas i usiadł obok Pani Mills.

- Victorio, jak mija twój dzień? - Spytał najnormalniej w świecie, nie zrywając naszego kontaktu wzrokowego.

- Oh bardzo dobrze, miło, że pytasz Zayn, a jak twój? - Uśmiechnęła się nie odrywając oczu od przeglądanych przez nią kartek.

- Doskonale i z każdą minutą coraz lepiej. - Powiedział przygryzając wargę gdy jego wzrok padł na mój biust. Zaczerpnęłam głośno powietrze w płóca.

- Pani Mills, ja zostawię pani te pieniądze i pójdę już. Za chwileczkę zaczyna się wykład. - Powiedziałam szukając w portwelu Pięciu funtów.

- Tak, dobrze kochana. - Spojrzała na mnie przelotnie gdy położyłam na blacie pieniądze.

- Następny wykład o ile się nie mylę, masz ze mną Grace. Nie spiesz się, pójdziemy razem. - Powiedział mi w trakcie gdy dzwonek dawał znak iż wykłady zaczynają się po czym wstał. - Daj mi chwilę. - Odszedł do stolika znajdującego się na końcu sali po czym wrócił, jakieś trzy minuty później. Widziałam, że mu się nie spieszy gdy brał dziennik i przeczuwałam, że koniecznie chce byśmy zostali sami. Tylko po co?! Gdy stanął obok mnie, pożegnałam pozostałych w pomieszczeniu. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, kompletnie sami owinęłam swoją pierś swetrem tak by zasłonić swoje atuty. Przez chwilę szliśmy w ciszy, gdy w końcu usłyszałam jego piękny, pełny głos.

- Lepiej ci w rozpuszczonych. - Spojrzałam na niego troszkę zdezorientowana.

- Słucham? - Zmarszczyłam delikatnie brwi. O co mu znów chodzi?

- Bardziej podobasz mi się gdy twoje włosy są rozpuszczone. - Powiedział zatrzymując nas a ja rozszerzyłam oczy w zdziwieniu.

- P-podobam się panu? - Wykrztusiłam na co ten uśmiechnął się szelmowsko.

- O, tak. - Rumieniec kolejny raz wkradł się na moją twarz, zauważyć trzeba, że kolejny raz powodem jest mężczyzna stojący na przeciwko.

- Chyba pomylił pan osoby. - Wybełkotałam opuszczając głowę. Dlaczego jestem taka onieśmielona przy nim? Nigdy nie byłam, aż taka nieśmiała, jednak moja odwaga ulatuje ze mnie jak powietrze z przebitego balonika gdy w pobliżu jest on.

- Grace, Grace, Grace... - Zrobił jeden krok w moją stronę. Matulu, jest na tyle blisko bym mogła poczuć jego perfumy, jednak wystarczająco daleko by nie wzbudzić podejrzeń ewentualnych widzów. - Jesteśmy tylko ludźmi, to normalne, że podobasz mi się, ty i twój tyłek w tych cholernie ciasnych jeansach, któe nosisz.

Jego słowa wywołały gęsią skórkę na moim ciele i podniecenie, o którym myśli nie dopuszczałam do swojej świadomości.

- W-wykłady już trwają. - Zmieniłam temat nadal delikatnie się jąkając. To przez szok, który nadal ogarniałm każdy element mojego ciała.

Czarnowłosy położył swą dłoń na moim ramieniu i delikatnie pogłaskał mnie po nim kciukiem, a ja po prosu czułam przyjemne ciepło w miejscu gdzie dotykał moją skórę, ponieważ mój sweter zsunął się z tamtego miejsca.

- Spokojnie panno Queenley, beze mnie nie zaczną. - Powiedział rozbawiony po czym zabrał rękę.

W ciszy udaliśmy się do auli, a ja nie potrafiłam pozbyć się ucczucia chłodu w miejscu gdzie dosłownie przed chwilą mogłam poczuć jego szorstką dłoń.

- Witam was wszystkich, bardzo przepraszam za spóźnienie ale musiałem zająć się kserowaniem ćwiczeń dla was, w czym uprzejmie pomogła mi panna Queenwel.

- Queenley. - Poprawiłam otumaniona. Przed chwilą, mówi mi, że mu się podobam a teraz myli moje nazwisko?

- Lubi mnie pani poprawiać co? - Posłał mi łobuzerski uśmiech siadając za biurkiem. Zrobił to specjalnie. - Proszę, zanim usiądziesz, rozdaj te kserówki studentom. - Wskazał na kartki leżące na jego biurku. Delikatnie skinęłam więc głową i podeszłam do jego biurka by wziąć to co miałam a potem rozdać każdemu po jednej z kserówek.

~

Gdy moje wykłady zakończyły się, w delikatnym pośpiechu udałam się w stronę miejsca mojej tymczasowej pracy, jaką była opieka nad dziećmi... Po jakichś dwudziestu minutach stanęłam pod domem państwa Twist. Zadzwoniłam dzwonkiem i już po chwili drzwi otworzył mi Harry, trzynastoletni młodzieniec, którego pilnuję gdy jego rodzice wychodzą gdzieś.

- Hej Hazz - Zachichotałam z uśmiechem. Widok chłopaka w koszulce w serek, bokserkach oraz białych skarpetkach. Wywołał we mnie rozbawienie.

- G-Grace, już jesteś... - Zarumienił się mocno na co pokiwałam głową.

- Jeżeli chcesz mogę sobie iść i wrócić gdy ubierzesz spodnie. - Moje słowy jeszcze bardziej zawstydziły chłopaka, jednak zdołał wybełkotać ciche "Zostań". Za jego plecami pojawiła się Anne, znajoma mojej mamy którą znam już jakiś czas.

- Harry wpuść Grace a nie trzymasz ją w drzwiach i na dodatek świecisz swoimi bokserkami. - Zażenowany chłopak poszedł do swojego pokoju. Przypominał mi mnie w towarzystwie Zayn'a.

Obie weszłyśmy do środka rozmawiając. Uwielbiałam tę kobietę, zastępowała mi teraz matkę gdy przeprowadziłam się do Londynu, aby studiować.

Po około dwudziestu minutach w domu byłam tylko ja i Harry.

Good Girl | Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz