~Prologue~

1.5K 67 58
                                    

~♡~

Zdenerwowana siedemnastolatka zerknęła na telefon w celu sprawdzenia, czy otrzymała nową wiadomość od przyjaciela. Gdy skrzynka odbiorcza nadal była pusta, jęknęła i niekontrolowanie rzuciła telefon na wysuwany stolik. Kapitan B wraz ze swoim pomocnikiem opuścili kryjówkę kilka godzin temu i razu nie dali znaku życia. Oboje wzięli ze sobą swoje telefony, których nie odbierali, co jeszcze bardziej niepokoiło dziewczynę.

Siedząca na kanapie Piper także martwiła się o przyjaciół, ale starała się zachować spokój. Znała ich i wiedziała, że jakby mieli kłopoty już dawno poinformowaliby o nich. Całkowicie inne podejście miał Jasper, który siedział skulony na podłodze powtarzając co chwilę, że nic się im nie stało.

— Namierzyłeś ich Schwoz? — zapytała Charlotte, odwracając się w stronę mężczyzny.

— Mam małe utrudnienia — oznajmił, będąc nadal skupionym na ekranie.

Zrezygnowana usiadła obok młodej Hart, aby móc się skupić i wymyślić jakiś racjonalny plan. Jednak ciągłe powtarzanie przez szatyna tego samego zdania, doprowadzało ją do szału. Wstała nagle z miejsca po usłyszeniu charakterystycznego dźwięku tub. Zjechanie tubą kilometr w dół zajmowało kilka sekund, ale w tamtej chwili dłużyły się one w nieskończoność.

Ciężar, który nosiła przez ostatnie dwie godziny zszedł z niej, zostawiając po sobie jedynie ulgę i świadomość, że dwójka przyjaciół jest już bezpieczna. Kapitan B i Niebezpieczny wyszli z tub, cali ubrudzeni fioletową farbą.

— Gdzie wyście byli i czemu nie odbieraliście głupich telefonów!? — wrzasnęła zdenerwowana.

Miała zamiar podejść do nich i dowiedzieć się więcej, ale wyprzedził ją uradowany Jasper. Nie zwracając uwagi na farbę przytulił przyjaciela, tym samym brudząc się. Zdezorientowany Henryk stał sztywno, zerkając na wyraźne zdenerwowanie na twarzach reszty przyjaciół. 

— Nie wiem czy pamiętasz, ale walczyliśmy z Miniakiem — przypomniał Ray. — Jeśli chodzi o telefon to... — wyciągnął z kieszeni urządzenie. — Był wyciszony.

Page zrobiło się cieplej na twarzy przez napływającą złość i arogancję szefa. W takich momentach jak ten, miała ochotę wszystko rzucić i wyjechać jak najdalej stąd, ale kochała tych ludzi. Mimo, że niejednokrotnie w ciągu dnia ją wkurzali, to właśnie oni ukształtowali ją na takiego człowieka jakim jest teraz.

Praca superbohatera nie jest łatwa. Zawsze istnieje prawdopodobieństwo zagrożenia życia, bądź zdrowia. Z tym musiał na co dzień borykać się Ray i Henryk. Ich przyjaciele wiedząc o zagrożeniu nieustannie się martwili w ciągu misji. Jednak najbardziej obawiali się o młodego pomocnika. Nie jest on niezniszczalny tak jak Manchester, więc niektóre obrażenia mogą być dla niego śmiertelne.

Dziewczyna właśnie tego dnia uświadomiła sobie, jak bardzo Henryk jest dla niej ważny. W końcu jest jej najlepszym przyjacielem, co powinno usprawiedliwiać jej ciągły niepokój.

— Prawie nic nie widzę przez tą farbę — oznajmił Henryk, gdy zdołał rozluźnić uścisk szatyna. 

Dziewczyna wywróciła oczami i sięgnęła po szmatkę, leżącą w jednej z szuflad. Z westchnieniem podeszła do blondyna i delikatnie zmazała fioletową farbę z jego twarzy. Sama nie wiedziała czemu wyręczyła go z tej czynności, ale chłopakowi wyraźnie się to podobało. 

Zawiesiła wzrok na jego czekoladowych oczach, które ze skupieniem obserwowały poczynania przyjaciółki. Po całkowitym wytarciu twarzy, Henryk skinął z wdzięcznością głową i odszedł w celu przebrania się. Charlotte jednak nadal stała w tej samej pozycji i patrzyła w przestrzeń przed nią. Był to zwykły przyjacielski gest, który wymagał zbliżenia fizycznego, ale sprawił, że dziewczynie niekontrolowanie łomotało serce.

Charlotte Page była bardzo inteligentna, ale również niesamowicie uparta. Zazwyczaj miała rację, więc teraz powtarzając sobie, że Henryk to tylko przyjaciel uważała, że także ją ma. Trudno jednak w nieskończoność wypierać się uczucia, które kwitnie od początku ich relacji. 

~♡~

Sparkling eyes |Chenry| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz